Święta, święta i po świętach a ja jeszcze chcę zostać chwilkę (na pewno do końca stycznia) w tym klimacie i u nas wciąż stoi choinka :) W przerwie świąteczno-noworocznej, kiedy dojeżdżałam do pracy autem słuchałam komedii kryminalnej Iwony Banach „Królowa śniegu nie żyje” i dziś chcę Wam o niej opowiedzieć, zapraszam do lektury ;)
#recenzja
Broń mnie cały Wszechświecie przed taką szefową jak Marlena! Wyjazd integracyjny w Święta Bożego Narodzenia? Co za pomysł! „Zrodził się w jej głowie z nudów” i w ogóle się nie dziwię, gdy ją poznałam w dalszej części opowieści. Chęć sławy, potrzeba podziwiania aż zaburzona… Zawsze pracownicy mogli się nie zgodzić (och, rzucajcie kamieniami i obelgami :)), ale byłoby to raczej nierozsądne… tym bardziej „w czasach, kiedy praca naprawdę nie leżała na ulicy, zwłaszcza taka, za którą można przeżyć, i dająca spory prestiż (choć jej świta z pewnością tego nie doceniała), Królowa Śniegu czuła się bardziej dobroczyńcą niż pracodawcą, była zatem przekonana, że wolno jej wiele, a może nawet wszystko”. Sama wchodziłam na rynek pracy, kiedy praca na pełnym etacie powyżej najniższej krajowej była marzeniem ale mnie (zapewne) szczęście dopisało. Jako kobieta kobiecie wcale jej się nie dziwię: „nie miała ochoty siedzieć w domu z mężem i wgapiać się w telewizor, nie miała ochoty gotować, kombinować, sprzątać ani ubierać durnej choinki. Miała ochotę się rozerwać” - ja również marzę o takich Świętach Bożego Narodzenia i Zmorzyn by mi się pewnie podobał… Wszystko zrobione, podane pod nos, dodatkowo ustrojone wewnątrz i na zewnątrz lampeczkami, choinkami i stroikami… ach cudownie :)
Wszystko pięknie ładnie (a przynajmniej dla Marleny) się zapowiadało, gdyby nie nagła i niespodziewana śmierć Szefowej. Hmm… ciekawe, kto chciałby ją zabić? Raczej nie pracownicy, wdzięczni za nadzwyczajny zaszczyt pracy u niej… krąg winnych coraz bardziej się rozszerza. Prawda ujawniona w autobiografii Marleny mogła koleć w niejedne oczy a mężów też kilku może by chciało ją uciszyć… a może i coś zyskać dzięki dziedziczeniu? Ach te pieniądze…
Świąteczne komedie kryminalne Iwony Banach po prostu uwielbiam ;) Kreacja bohaterów, cała fabuła, przezabawne ironiczno-sarkastyczne dialogi i nieprawdopodobnie śmieszne sytuacje skutecznie działały na moją wyobraźnię. Wciągnięta w wir wydarzeń w Zmorzynie fantastycznie spędziłam czas. Jak zwykle wątki tak pomieszane, że do samego końca nie wiedziałam, kto był mordercą i jaki miał motyw - zawsze mnie to u Iwony Banach zachwyca. Trójkąt staruszków – uciekinierów z domu opieki dopełniał całości, a Pana Lucjana polubiłam całym sercem :)
Marlenie to nawet współczułam w jej własnym pogubieniu się i wręcz zatracenia istoty człowieczeństwa. „Królowa śniegu nie żyje” to również ostrzeżenie, że nie warto zaprzedawać duszy diabłu (ups! przepraszam, pracodawcy) i budować własne wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, poczucie własnej wartości i Pogodę Ducha a wtedy nie będziemy bojaźliwi :) Praca nie jest sensem naszego istnienia (a przynajmniej w moim przekonaniu).
Polecam Wam wycieczkę do „luksusowego ośrodka wypoczynkowego w Zmorzynie” i przeżycia królewskich Świąt Bożego Narodzenia :)