Słowo idealny po prostu mnie drażni. Wywołuje niesmak. Dlaczego? Bo uważam, że ideałów zwykle nie ma. Są one raczej ogromną rzadkością. My ludzie jeśli spojrzymy na siebie naprawdę obiektywnie i dokładnie wcale nie jesteśmy idealni. Mamy swoje słabości, kompleksy, pięty Achillesa. Koniec kropka. I takie jest nasze życie. Zawsze znajdą się w nim rzeczy, które chcielibyśmy zmienić, zmodernizować, ulepszyć. Tylko na pozór komuś może się wydać, że czyjeś życie jest idealne. Wyjątkowe i bez żadnej skazy. Prawda bywa zgoła inna.
Tak było w przypadku Elżbiety z najnowszej powieści Katarzyny Kołczewskiej. Pracująca na dyrektorskim stanowisku kobieta miała bardzo wiele. Wzorową na pozór rodzinę, ciekawą pracę, piękny dom, willę w Zakopanem, pieniądze na spełnienie wszelkich zachcianek. Nie miała powodów do trosk czy zmartwień. Tak postrzegała ją jej siostra bliźniaczka i nie tylko. Z pewnością wiele osób zazdrościło jej życiowego farta. Ale powiedzenie, że pozory mylą okazało się w przypadku tej bohaterki wyjątkowo trafne. Tak naprawdę jej życie było burzliwe i pełne ciosów od losu i ludzi.
Pewnego majowego dnia Elżbieta popełniła samobójstwo. Wyskoczyła z okna w biurowcu w którym pracowała. Zginęła na miejscu. Policja wszczęła dochodzenie. Jej mieszkająca w Sandomierzu siostra przeżyła ogromny szok na wieść o tragedii. Śmierć bliźniaczej siostry potwornie ją dotknęła. Po pogrzebie by odzyskać spokój ducha postanowiła sama dowiedzieć się co skłoniło Elę do tak potwornego kroku. Wyniki jej śledztwa są zaskakujące i przerażają. Okazuje się bowiem, że życie pani dyrektor w firmie Meyres było bardzo dalekie od ideału. Było życiem usłanym kolcami róż...
Książka porwała mnie od samego początku. Okazała się lekturą, która pochłonęła mnie bez reszty. Najpierw zaintrygowała okładka. Dwie kobiety nie widzą swoich twarzy. Jedna idzie za drugą. Widzi właściwie cień siostry, jej tył. A nie widzi twarzy, która zapewne zdradziłaby moc emocji. I prawdę. Okrutną prawdę.
Ewa i Ela wiodły odmienne życie. Obie skończyły studia. Ale żyły w diametralnie różnych światach. Ewa została w Sandomierzu, gdzie mieszkała z mężem i dziećmi oraz ze swoją matką. Oprócz pracy zawodowej niezbyt dobrze płatnej miała na głowie cały dom. Poza etatem nauczycielki była matką, żoną i domową gospodynią . Dodatkowo by podreperować rodzinny budżet udzielała korepetycji z angielskiego. Mimo to jej rodzinie się nie przelewało. Ciągle pojawiały się niespodziewane wydatki. O pomocy domowej, wypadzie do spa czy wyjeździe na atrakcyjną wycieczkę mogła tylko pomarzyć. Była zmęczona i zabiegana. I właśnie dlatego zazdrościła Eli jej życia. Gdyby wiedziała jakie ono było naprawdę...
Tak to w życiu bywa, że wiele umyka naszemu wzrokowi. Widzimy to, co wręcz razi w oczy - bogactwo, luksus, sukcesy. Ale trzeba pamiętać, że aby uzyskać prawdziwy obraz trzeba zajrzeć głębiej. Tam, gdzie wzrok często tonie w mroku.
Powieść "Idealne życie" czyta się jednym tchem. Strona po stronie czytelnik odkrywa wraz z siostrą Elżbiety jej mroczne tajemnice i sekrety. Na światło dzienne wychodzą jej kłopoty i bolączki. A jest ich niemało. I nagle Ewa dostrzega brudy świata sukcesu, jego cienie. Przestaje zazdrościć siostrze i zaczyna doceniać to co ma. Tak często w życiu bywa. Mamy ochotę stać się kimś innym, bo wydaje nam się, że ta osoba ma lepiej od nas. Prawda może okazać się diametralnie inna. Książka Katarzyny Kołczewskiej to połączenie obyczaju i sensacji. To lektura, która zawiera masę emocji. Pełna niespodzianek i zawirowań z pewnością nie znudzi. Oryginalna i niebanalna fabuła jest sporym atutem tej książki. Przy tym autorka nie boi się poruszać trudnych tematów jak przemoc w rodzinie, zdrada, podwójne życie, alkoholizm. Zarazem pisze bez schematu i powielania. Polecam ją gorąco tym, którzy lubią książki z przesłaniem, tym, których nudzą słodkie powieści z przewidywalnym zakończeniem. Lektura rewelacyjna w swoim gatunku.