Któż z nas nie marzył choć odrobinkę o idealnym życiu? Takim, jak w bajcie, gdzie wszystko kończy się optymistycznym „żyli długo i szczęśliwie”? Każdy problem jest do rozwiązania, zła czarownica zostaje ukarana, a piękna księżniczka rozkwita w ramionach przystojnego księcia. Od dziecka karmimy się wizją takiej właśnie dorosłości. W końcu jednak przychodzi moment, że sen o idealnym życiu pryska, jak bańka mydlana. Z narastającą frustracją i zazdrością patrzymy na życie innych. Podziwiasz piękną sukienkę sąsiadki lub koleżanki. Zazdrościsz jej pracy, pieniędzy, przystojnego męża i wspaniałych dzieci. A tak naprawdę niewiele o niej wiesz?
Ela miała wszystko o czym tylko można zamarzyć. Wspaniała praca, mnóstwo pieniędzy, drogie ciuchy, willa w Zakopanem, apartament w Juracie… Ach, wymieniać można jeszcze długo. Dlaczego więc pewnego słonecznego, majowego dnia postanawia popełnić samobójstwo? Ewa, jej siostra bliźniaczka nie może tego pojąć. Jak można dobrowolnie zrezygnować z idealnego życia? Jej przypadła w udziale rola wiecznie zestresowanej, zabieganej matki polki. To na jej, Ewy głowie jest cały dom, dzieci, wiecznie zrzędząca matka, pranie, sprzątanie, gotowanie, praca i mąż, który w niczym nie pomaga. Wiadomość o śmierci siostry jest dla niej ciosem. Łączyła je szczególna więź. Widziały o sobie wszystko. Ewa postanawia wyjaśnić zagadkę samobójczej śmierci jej idealnej siostry bliźniaczki. Nawet nie zdaje sobie sprawy, jak mało znała Elę i jak bolesna będzie to prawda.
Niedawno czytałam „Kto jak nie ja” Pani Katarzyny Kołczewskiej. Byłam zachwycona bogactwem wątków i sporą dawką silnych emocji. Sięgając po „Idealne życie” liczyłam na równie ciekawą lekturę i nie zawiodłam się. Tematyka jest wprawdzie zupełnie inna, ale wspólnym mianownikiem dla obu powieści są uczucia, których zazwyczaj się wstydzimy. Wszyscy dobrze wiemy, że idealne życie nie istnieje. To pozory i dziecinne mrzonki. Im szybciej sobie to uświadomimy tym lepiej. A jednak każdemu zdarza się z zazdrością patrzeć na czyjeś życie, podziwiać to co jest na zewnątrz, nie znając zupełnie prawdy o drugim człowieku. Ach, jakże to typowe. Autorka idealnie uchwyciła subtelną granicę pomiędzy dwoma światami: życiem na pokaz i tym skrzętnie skrywanym.
Początkowo bardzo polubiłam Ewę. Identyfikowałam się z nią, momentami miałam wrażenie jakby Pani Kołczewska opisywała moje nieidealne życie, któremu towarzyszy nieustanny chaos, zabieganie i przeciętność. Jednak wraz z rozwojem akcji moja sympatia do Ewy malała. Trudno mi zrozumieć dlaczego nie potrafiła dostrzec tak oczywistej prawdy nawet wtedy, gdy dowody mówiły same za siebie? Dlaczego nigdy nie znalazła czasu aby szczerze porozmawiać z siostrą? Krótko mówiąc powieść zmusza do zastanowienia się nad samym sobą. Czy ja również nie zachowuję się w ten sposób? Czy moja pogoń za idealnym życiem nie przesłania mi czegoś ważniejszego?
Książka wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatniej strony. W międzyczasie wraz z Ewą i policją próbujemy poznać prawdziwe życie Elżbiety Miczkowskiej, które okazuje się niezwykle zagmatwane i dalekie od ideału. Pani Kołczewska kolejny raz stanęła na wysokości zadania. Okazała się nie tylko doskonałą pisarką, ale także świetnym psychologiem.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/