Gdy przychodzi noc nastaje cisza, budzą się demony zła. Sen sprawia, że ludzie niewiele widzą i słyszą. I wtedy dzieją się rzeczy niespotykane i niesłychane …
Kuzynostwo spędza noc wakacyjną w namiocie. W nocy znika dziewczynka, ślady po niej się zacierają. Pozostają krople krwi. Trop prowadzi do lasu i się urywa. Gdzie podziewa się jedenastoletnia dziewczynka, kto mógłby chcieć skrzywdzić małe dziecko? Rodzice i znajomi są w szoku. Sąsiad i daleki krewny rodziny zaginionej dziewczynki, Jakub Brzozowski, rano znajduje w szafie ubrudzone krwią dziecinne ciuchy. Jak się okazuje, w podobne ubrana była zaginiona. Co się dzieje? Czyżby syn, Aleks, miał z tym coś wspólnego? Niemożliwe. Czy ktoś chce ich wrobić? Gdy sąsiadka zdradza Jakubowi, że widziała, jak w noc zaginięcia, szedł w kierunku lasu, mężczyzna traci poczuciu spokoju. Nie przypomina sobie takiego faktu, czyżby lunatykował? Czy możliwe jest, aby w trakcie lunatykowania popełnił zbrodnię? Rozmowa ze znajomą terapeutką trochę go uspokaja, ale tylko na chwilę. Kolejna spotkanie z sąsiadką, której okradziono dom, stawia przed mężczyzną cień wątpliwości i rodzi nieoczekiwane pytania. Jak daleko można się posunąć, aby pomścić krzywdę sprzed lat? Jakie w ludziach drzemią nieposkromione demony i kiedy się budzą?
Gdy przychodzi noc to intrygujący i pełen emocji debiutancki thriller. Jak na pierwszy raz, autor doskonale poradził sobie z wykonaniem, a i pomysł na fabułę ciekawy, tchnący wrażeniami. Autor dotyka ważnych kwestii życiowych, ukazuje obraz ojca samotnie wychowującego syna po śmierci matki. Jest miejsce na miłość rodzicielską, wzajemne zaufanie i poświęcenie dla dobra dziecka. Po lekturze pojawia się pytanie, czy i ewentualnie gdzie, jest granica poświęceń rodziców dla ratowania życia dziecka. Jak widać z przytoczonego przykładu rodzice są w stanie zrobić wiele, nie zawsze zgodnie z prawem i sumieniem. Ale w takich sytuacjach każdy myśli o swoich bliskich i możliwe do wyrządzenia krzywdy innym schodzą na dalszy plan, w danej chwili nie mają żadnego znaczenia. Ale potem się często upomina o nie sprawiedliwość.
Autor znakomicie manewruje czytelnikiem, podsuwa mylne rozwiązania, które wydają się bardzo realne i prawdopodobne. I przy tym świetnie się bawimy, ale dostajemy nieprawdziwy i zamazany obraz fabuły, który nas oddala tylko od prawdy. A gdy zbliżymy się do niej, doznajemy pobudzenia, wtedy wszystkie obrazy się łączą w jedną całość, i rozwiązanie wydaje się takie oczywiste. Przez całą lekturę odczuwa się podmuch strachu i grozy, taki zimny i przenikliwy klimat sączy się pomiędzy stronicami powieści. Czyhająca śmierć cała czas jest gdzieś wszechobecna i wyczuwalna.
Szymon Mandrak skradł mi dwa wieczory, ale bawiłam się znakomicie, emocje się ze mną drażniły, brały górę nade mną. I jeszcze teraz w duszy gra mi orkiestra strachu i niepewności. Jej melodia na długo pozostanie we mnie …
Polecam, warto obserwować autora, w jakim kierunku będzie się rozwijał. I jestem przekonana, że jeszcze nie raz nas zaskoczy. Jako debiutant, egzamin zaliczył za pierwszym podejściem … Gratuluję i już czekam na więcej!