Grady Hendrix "Horrorstör".
Witamy w Orsk. Tańszej wersji sklepu IKEA. Sklepu, który jest jak labirynt. Działa na klientów, dezorientuje ich swoim przepychem, swoją dekoracją. Nie wyjdziesz ze sklepu z całym portfelem. To nie jest realne.
Sklep Orsk to jedna wielka rodzina, chociaż nie każdy dobrze w niej się czuje. Amy pracuje, bo musi. Jej życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść. Amy nie ma celu. Zna tylko ucieczkę. Zrezygnowanie. Unikanie.
Basil jest kierownikiem między innymi Amy. Wierzy w nią, chociaż tego nie okazuje. Basil jest częścią wielkiej rodziny, jej jej lojalny. Po stokroć oddany.
W sklepie, w nocy, dzieją się dziwne rzeczy. Ktoś niszczy asortyment. Basil razem z Amy i Anne Ruth postanawiają sprawdzić, co dzieje się w sklepie po zamknięciu. Nie wiedzą tylko, że do ich ekipy dojdzie dwójka ich współpracowników, którzy szukają sensacji. Szukają ducha.
Całe przedsięwzięcie wydaje się być proste. W rzeczywistości jest to jedna wielka katastrofa. Tragedia. Strach. Tortury. Śmierć. A nawet coś o wiele gorszego niż śmierć.
W trakcie pobytu w sklepie wychodzą na jaw różne historie związane z tym miejscem. Hostorie przyprawiające o szybsze bicie serca. Legenda? Nie... Prawda, o której niestety wiedzą tylko nieliczni. Prawda, która wbija w fotel, rujnuje psychikę.
Sklep to jeden wielki labirynt, atrapy, które nagle przestają nimi być. Coś, co czai się w ciemnych, śmierdzących korytarzach. Coś, co poluje, pragnie torturować, chociaż uważa, że postawa, jaką przybiera to leczenie. Leczenie z choroby. Demon? Zjawa? Duch? A może to tylko chora wyobraźnia? Nie ważne ... Ważne jest to, że toczy się walka o przetrwanie. Nie każdy wyjdzie z niej zwycięsko, ale każdy od jej wpływu się zmieni.
O rany. Cóż to była za przygoda! Hendrix'a biorę w ciemno, nigdy mnie nie zawiódł (jeszcze na półce jedna książka czeka na przeczytanie). Uwielbiam jego cięty język, złożoność z historii, banalny pomysł zamieniony na coś wyjątkowego. Uwielbiam jego parodię, która wręcz wylewa się ze stron. Uwielbiam etapowanie grozą, a jest jej tu sporo i faktycznie, można się bać. Uwielbiam sam pomysł, śmiało mogę stwierdzić, że autor ma mega wybujała wyobraźnię, potrafi ubrać wszystko w słowa tak, że czyta się z zapartym tchem, ogromem ciekawości i strachem widocznym na twarzy. Jestem najzwyczajniej w świecie zakochana w jego powieściach. "Horrorstör" to takie połączenie paranormal activity z nawiedzonym domem, tudzież ze sklepem. Sam pomysł można by rzec, że oklepany. A jednak, Hendrix poradził sobie w sposób znakomity. W swojej powieści zawarł wszystko to, co lubię, a ostatnio ciężko mi dogodzić w kwestii horrorów. Klimat ciężki, groźny, realny, wręcz namacalny. To już mówi samo za siebie!
Ogromnym plusem jest także samo wydanie, książka przypomina katalog z IKEA. Środek to tekst, oczywiście. Każdy rozdział rozpoczyna się od ciekawostek na temat mebli. Znajdziemy tu także formularz zgłoszeniowy, karty motywacyjne, czy graffiti z damskich łazienek. No euforia!
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to samo zakończenie. Normalnie krew mnie zalewa, że jest w pewien sposób otwarte. Jasne, dużo się wyjaśniło, ale nie wszystko! Autor zakończeniem podsycił te emocje, które przez całą powieść mi towarzyszyły. I najnormalniej w świecie chciałabym ciąg dalszy! Ach. Trzeba zagryźć zęby...
Podsumowując. Świetna przygoda, do pochłonięcia na raz, bowiem ciężko się od niej oderwać. Inna, wyjątkowa, pozostawia mętlik w głowie. Coś, co wręcz uwielbiam. Po skończeniu pozostaje niedosyt. Mój mózg krzyczy "jeszcze, jeszcze!". Także polecam! Z całego serducha!
Miłej lektury ✌️