„To co spotyka nas w dzieciństwie, ewidentnie ma na nas przemożny wpływ – wszystkich nas te lata formują – ale mamy też wybór, jakimi dorosłymi być”
Donna Ford, matka trójki dzieci, spełniona malarka. Kobieta, która w dzieciństwie przeżyła piekło, jakiego wielu z nas nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić.
Donna w wieku pięciu lat została zabrana przez ojca i siedemnastoletnią wówczas macochę – Helen z ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Dziewczynka wyobrażała sobie, że w końcu stanie się członkiem kochającej się rodziny, a Helen zastąpi jej matkę, która zostawiła ją gdy miała rok. Szybko jednak marzenie Donny prysło jak bańka mydlana, a jej życie przez sześć długich lat było istnym horrorem. Nawet teraz, pisząc te słowa, czuję wściekłość, że taka historia miała miejsce.
Donna po przeprowadzce szybko zdała sobie sprawę, że nowa macocha jej nienawidzi. Na początek dowiedziała się, że jest małą wiedźmą, bękartem i złem wcielonym. Z upływem czasu przemoc psychiczna przerodziła się dodatkowo w fizyczną. I tak sześcioletnia Donna była regularnie bita, głodzona i zamykana w komórce ze szczurami. Nie wspomnę już o tym, że dziecko nie mogło się załatwić, a jeśli bohaterka nie wytrzymała i nasikała w majtki, macocha wycierała jej twarz zmoczoną bielizną. A był to dopiero przedsmak tego co planowała dla niej Helen. W wieku dziewięciu lat Donnę zaczęli regularnie odwiedzać koledzy macochy – pedofile. Od tego momentu, dziewczynka była regularnie molestowana przez obcych mężczyzn we własnym domu.
Zapytacie, gdzie był ojciec w tym wszystkim? Pracował całe dnie i udawał, że nie widzi co się dzieje z jego dzieckiem. Inne dzieci w domu, bieda, ciągle narzekająca Helen. Najlepiej było pracować do świtu do nocy i nie przejmować się niczym. Udawać, że nic złego się nie dzieje.
W 2003 roku Helen dopadła sprawiedliwość. W wyniku procesu sądowego skazano ją za winną, niestety otrzymała jedynie dwa lata więzienia za stręczycielstwo. Niewiele biorąc pod uwagę krzywdę jaką wyrządziła pasierbicy. Donna dzięki temu rozprawiła się z bolesną przeszłością. Obecnie sztuka jest najważniejszym, oprócz ukochanych dzieci, aspektem jej życia.
Tej książki nie da się ocenić. Scenariusz do niej napisało samo życie. Okrutne życie. Czytając o okrucieństwach, jakich doznała Donna, gdy była dzieckiem, trzeba się na chwilę zatrzymać i pomyśleć. Jak można było do czegoś takiego dopuścić? Dlaczego opieka, sąsiedzi, nauczyciele w szkole i wreszcie sam ojciec nie interweniowali, gdy Donna przechodziła piekło, tracąc bezpowrotnie dzieciństwo. W głowie mi się to nie mieści.
Autorka na końcu swojej opowieści, napisała, że jeśli dzięki tej książce chociaż jedno dziecko uniknie takiego losu jakiego ona doświadczyła, będzie to osiągnięcie. Wystarczy spojrzeć na sąsiednie podwórko, klatkę czy wystraszone dziecko na ulicy. Wszyscy możemy pomóc.
Przeczytajcie koniecznie.
„Spotkało mnie wiele zła, ale wiedziałam, że mogę budować na skrawkach dobra, które dostrzegałam – czułam, że mogę coś osiągnąć”