Opowiadanie „Noc żywych awatarów” ukazało się w skróconej wersji w e-bookowej antologii „31.10 Halloween po polsku”, gdzie obok „Equnculusa” Romualda Pawlaka czy „Niani” Daniela Koziarskiego stanowił jeden z ciekawszych tekstów. Autor wydał go więc w wydłużonej, uzupełnionej wersji, nazwanej 1.7.
Lech Kolender z zawodu jest informatykiem, ale po stryju odziedziczył zakład pogrzebowy. Szybko odkrył, że śmierć bardzo łatwo zinformatyzować i zautomatyzować. Napisał więc program, który zajmował się zarówno ciałem zmarłego, jak i szczegółami handlowymi biznesu pogrzebowego. Następnie zaś idzie o krok dalej – tworzy awatara cmentarnego, wierną kopię zmarłego, która przesiaduje na swym grobie i z którą bliscy mogą rozmawiać jak z żywym.
W ten sposób otrzymujemy technologię, która teoretycznie tworzy tylko alter-ego zmarłego, rząd zaprogramowanych zer i jedynek; jest ono jednak na tyle ludzkie, że w zasadzie zapewnia człowiekowi nieśmiertelność (łącznie z możliwością dalszego prowadzenia konta na Facebooku!). Granica między człowiekiem a elektronicznym awatarem zaciera się. Jednocześnie awatary posiadają zupełnie nowe możliwości rozwoju i łatwo mogą poczuć się kimś ważniejszym niż człowiek…
Całość polana jest sosem klimatów horroru – szczególnie dobra jest scena z centrum handlowym, gdzie granica między halloweenową zabawą a rozpoczynającą się apokalipsą zaciera się i czytelnik nie jest w stanie odgadnąć, czy zakrwawione flaki rozciągnięte na sklepowych wystawach są prawdziwe, czy może tylko stanowią przerażający wystrój nadgorliwego projektanta świątecznych ozdób.
Największą wadą opowiadania jest miejscami za duże tempo. Autor pędzi z akcją do przodu tak szybko, że łatwo się pogubić. Już sam początek (scena z żoną i siekierą) może wywołać zdziwienie czytelnika, który nie zrozumie, co się dzieje. Zabrakło też wstępu, ukazania, jak cmentarze i awatary działały, gdy wszystko jeszcze funkcjonowało prawidłowo. Z poruszonego tematu można bardzo wiele wyciągnąć, przedstawić cały świat, gdzie ludzie i awatary funkcjonują obok siebie. Tymczasem autor od razu przenosi nas do momentu kryzysu. Dobrze by było, gdybyśmy zamiast wersji 1.7 dostali raczej 2.0 – bardziej rozbudowaną mini-powieść.
„Noc żywych awatarów” łączy w sobie science-fiction z klimatycznym horrorem i wizją upadku ludzkości. Świetne opowiadanie, szkoda tylko, że takie krótkie.