George Steiner to amerykański krytyk literacki, eseista, filozof, nowelista, tłumacz, wykładowca pochodzenia żydowskiego. Profesor na Uniwersytetach w Genewie i Oxfordzie. Poliglota i polihistor; autor kilkunastu książek – prac naukowych i powieści. Zmarł w ubiegłym roku.
Adolf Hitler, charyzmatyczny przywódca Trzeciej Rzeszy, nie popełnił samobójstwa 30 kwietnia 1945 roku, w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy, ale przedostał się do Ameryki Południowej, gdzie nadal się ukrywa. Wytropili go tam izraelscy łowcy zbrodniarzy wojennych. Przez niebezpieczną dżunglę transportują go teraz do San Cristóbal, skąd Hitler ma zostać zabrany samolotem do Izraela.
Tyle (prawie) można dowiedzieć się z okładki.
Początkowo, a może nie tylko początkowo, przeszkadzało mi, że chodzi o Adolfa Hitlera. Trochę to zbyt grubymi nićmi szyte. Czyżby naprawdę nie mogło w powieści Georga Steinera chodzić o jakiegoś innego prominentnego nazistę? Przyszło mi na myśl, że może młodsze pokolenia czytelników nie kojarzyłoby już nazwisk takich jak na przykład: Joseph Goebbels, Wilhelm Keitel, Martin Bormann, Josef Mengele, Rudolf Höß, ale ten wariant szybko odrzuciłem – książka napisana została około czterdzieści lat temu, więc… Poza tym nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że całe zło nazizmu i hitleryzmu, miliony ofiar wojny, spowodował tylko jeden człowiek – Hitler. George Steiner też zdaje sobie z tego sprawę.
„Oczywiście, inni też pomagali. Prawie wszyscy. Nie dawali wiz i montowali druty kolczaste na granicach. Rzucali kamienie przez okna i pluli. Gdy sześciuset uciekło z Treblinki, tropili ich i zabijali, wszystkich prócz trzydziestu dziewięciu. Polscy chłopi, żołnierze podziemia, partyzanci, smolarze wypalający węgiel drzewny po lasach, mówili, że Żydzi mają być w Treblince. Hitler nie mógł tego zrobić sam. Ja to wiem. Nie bez pomocników i bez obojętnych, nie bez żuli, którzy się śmiali, i bez spokojnych mężczyzn, którzy przejmowali sklepy i wprowadzali się do opuszczonych domów”[1].
Z jakiegoś powodu autor uznał, że musi chodzić o Hitlera. Może miał rację, a ja nie muszę wszystkiego rozumieć. Z pełnym zrozumieniem za to przyjąłem do wiadomości informację, kto nie powinien tej książki czytać. Smutne to, ale obawiam się, że prawdziwe.
„Osoby, a jest ich niemało, niestety, które polityczna poprawność wyprała z samodzielności i odwagi myślenia, też powinny zaniechać czytania tej książki, zwłaszcza przeczytania jej do końca. To dla nich zbyt niebezpieczne, bo albo nadwyręży ich dobre samopoczucie i pewność siebie, albo dostarczy paliwa do hejtu, który niezmordowanie tropią u innych”[2].
Jakoś tak automatycznie przypomniał mi się otrzymany niedawno prezent: komplet kubek i koszulka z napisem „kto nie czyta ten głosuje na sam wiesz kogo”. Ale mniejsza z tym.
Jeśli przypomina nam się wizerunek Hitlera z jakichś materiałów archiwalnych, to zapewne są to zdjęcia Heinricha Hoffmanna, oficjalnego fotografa Führera i autora książki „Mój przyjaciel Hitler”. Przedstawiają one zwykle krzepkiego, energicznego czterdziesto-pięćdziesięciolatka – jak na okładce książki. Jednak wojna skończyła się ponad trzydzieści lat temu i Hitler jest w powieści Steinera zgrzybiałym starcem. Już samo to jest szokujące. Także dla młodych agentów izraelskiego komanda, choć oni wiedzieli przecież, że ma on obecnie około dziewięćdziesiąt lat.
Podobno zemsta najlepiej smakuje na zimno, ale ta wydaje się wręcz przeterminowana. Zemstą można też być zmęczonym, znużonym nawet, ale w tym przypadku mściciele są nawet jakby znudzeni. Niektórzy, bo inicjator akcji, kierujący nią z cywilizowanego świata Lieber, nigdy nie stracił wiary, że Adolf Hitler gdzieś tam żyje i że jemu uda się go dopaść.
Nie jest to książka sensacyjna, choć wątki sensacyjne (gra wywiadów, polityka) są w niej obecne. Nie jest to książka przygodowa, choć elementy przygody (przedzieranie się przez niebezpieczną dżunglę, mokradła, dzikie plemiona) są w niej obecne. Może jest to hagada, ale raczej moralitet. A czytelnik, jeśli się nie boi, może zobaczyć… może nie tyle prawdę, co… drugą stronę. Albo przynajmniej jeden z wielu jej wariantów. A to nie musi być przyjemne ani zabawne. Właściwie, momentami, lektura aż boli. Nie trzeba być zwolennikiem neobolszewickiej partii narodowo-socjalistycznej, żeby nie chcieć się dowiedzieć, że na przykład dziadek lub pradziadek zgwałcił Żydówkę, zrabował jej biżuterię i wydał Niemcom za litr wódki. Albo, że Amerykanie, których staramy się naśladować…
Wbrew pozorom akcji w tej książce niewiele. Większa część treści to rozważania, wspomnienia, rozmowy, myśli… o muzyce, o ujęciach filmowych, o problemie formalno-prawnym, który pojawiłby się, gdyby Hitlera odnaleziono w kraju, z którym RFN nie ma umowy o ekstradycję, o zemście, o sprawiedliwości, o zakłamywaniu historii.
Pierwsze wydanie książki Georga Steinera ukazało się bardzo dawno temu, czyli zanim nastała maniera pisania i wydawania przegadanych, zbyt grubych książek. „Transport A. H. do San Cristóbal”, jeśli chodzi o długość, zawiera dokładnie tyle, ile trzeba (180 stron).
„Transport A. H.” szokował od pierwszego wydania na łamach „The Kenyon Review” w 1979 roku. Do dziś wywołuje oburzenie. Nie, nie dlatego, że opisano w książce zbrodnie Niemców – takich publikacji jest przecież mnóstwo – chodzi głównie o to, co powiedział Hitler… kiedy już zaczął mówić w siedemnastym i ostatnim rozdziale. Szokujące są też postawy polityków, państw, rządów, służb specjalnych. Sprawiedliwość jest niesamowicie ważna, ale kogo ona obchodzi po tak długim czasie… świat jest już zupełnie inny… Ale czy na pewno?
Pozycja wartościowa, niełatwa w odbiorze, niewątpliwie warta poznania – zgadzać się z nią nie trzeba. Jednak nie wróżę tej książce wielkiego powodzenia we współczesnej Polsce. Niestety…
Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę – twierdził Scott Peck w różnych publikacjach.
--
1. George Steiner, „Transport A.H. do San Cristóbal”, przekład Aleksandra Czwojdrak, wyd. Varsovia, 2021, s. 55.
2. Przedmowa do wydania polskiego ks. prof. Waldemara Chrostowskiego do książki Georga Steinera, „Transport A.H. do San Cristóbal”, wyd. Varsovia, 2021, s. 5.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.