Brytyjski dyrektor ds. reklamy Dylan Locke przybywa do Nowego Jorku, by spędzić czas z dorastającym synem. Nie szuka miłości. Nie szuka przeznaczenia. A już na pewno nie szuka Audrey Lind. Jest ładna, o wiele za młoda i przesadnie romantyczna. Ale kiedy dziewczyna, która mogłaby być jego córką, dosłownie ląduje mu na kolanach i prosi, by został jej przewodnikiem po świecie namiętności, skłamałby, mówiąc, że nie jest zainteresowany. Tylko czy Audrey na pewno jest taka niewinna, jak się wydaje? Które z nich kłamie? Kto w tej dziwnej grze przegra swoje serce?
.
Za egzemplarz dziękuję
@niegrzeczneksiazki i za możliwość jej przeczytania. Wiecie uwielbiam historie, gdzie między bohaterami jest spora różnica wieku i wydawało mi się, że biorąc tą książkę do ręki tak będzie. Starszy, przystojny główny bohater, który próbuje oprzeć się młodszej kobiecie, zanim ulegnie swojemu pragnieniu? Brzmi świetnie. No ale cóż strasznie się rozczarowałam. To brzmi jak krótka nowela dla dwóch drugorzędnych postaci z innej serii, a nie ich własnej historii. Byłam cholernie zdezorientowana fabułą dotyczącą siostry Audrey i partnera biznesowego Dylana, Donovana. Właściwie to zastanawiałam się, jaki to ma sens, kiedy nie ma się pojęcia, kim są te postacie. Jedyne, czego się dowiedziałam o Dylanie, to to, że ma nastoletniego syna i mieszka w Anglii. Jeśli chodzi o Audrey, dosłownie wszystko, co wiem, to to, że miała dwóch chłopaków i są beznadziejni w łóżku i że Sabrina jest jej siostrą. Rozwój postaci i fabuły był tutaj tak niewiarygodnie słaby, że dziwię się, że przeszło to wszystko redakcję. To było bardzo banalne, nudne, a styl pisania autorki był przeciętny. Pominęłam większość wywodów bohaterki, które trwały i końca nie było widać. Nawet sceny seksu były nudne. A cała ta gra z pseudonimami „tatuś/profesorek” była okropna. Nie mówiąc już o tym, ile razy wspomina się o tym, że ona jest „bardzo młoda”, a on „bardzo stary”. Tak na marginesie, on ma 42 lata, a ona ma 23... i nie znam wizji wieku tej pisarki, ale w żadnym wypadku 23 lata, co do Audrey, nie jest za młoda, a 42 lata, co do Dylana, nie jest ani stary, ani za stary. Jestem trochę w szoku, że niektórzy autorzy uważają każdy wiek powyżej 30 roku życia, określeniem „za stary”. Nie wspominając już o tej 23-letniej kobiecie, która jest opisana jako 16-letnia nastolatka... głupia i nie ogarnięta. Większość rzeczy została tu podsumowana, opowiedziana, a nie pokazana i brakowało w nich napięcia, jakichkolwiek emocji, aby zniewolić czytelnika. Ja wiem, że to jest pierwszy tom, ale wiecie zawsze jest tak, że po pierwszej części chce się więcej. A tu niestety dostałam taki zawód, że nie sięgnę po drugi tom. Recenzja jest jaka jest, ocena też będzie niska, ponieważ skończyło się zanim w pełni się w to wczułam. Według mnie jest o wiele za dużo tęczy, motyli i pierdnięć jednorożca. Dla mnie strata czasu, ale może komuś innemu się spodoba.