To moja jedenasta przeczytana książka Normana Daviesa. Tym razem to zbiór esejów na różne tematy, które trudno sprowadzić do wspólnego mianownika. W pewnym sensie jest kontynuacją tematyki reportersko-geograficzno-historycznej z „Na krańce świata”. Dodatkowo, uparcie profesor wraca w nim do próby zaakcentowania wymarłych czy zapomnianych struktur polityczno-państwowych, w czym kontynuuje motyw z „Zaginionych królestw”. Jednocześnie ponawia pytania o istotę historii i kontynuuje debatę o sens tworzenia ‘powszechnych’ czy ‘globalnych’ tekstów historycznych, budując swoiste podsumowanie dzieła ”Europa”. W związku z tym najnowsza „Plus ultra. Sięgaj dalej. Wyprawa na horyzonty historii” nie powinna zaskoczyć tematyką. Stanowi połączenie niezmiennych zainteresowań autora (włącznie ze znaczkami pocztowymi i historiami tragedii lotniczych) w jednym dość patchworkowym tekście. To nie zarzut, ale fakt, który wpływa na odbiór. Zapewne trzeba mieć odpowiedni nastrój na teksty z tak szeroko traktowaną historią i bez wątpienia należy lubić styl autora.
Kapsułkowa konstrukcja, która bardzo sprawdziła się w „Europie” i tym razem nadaje ton narracji, choć w nieco innej formule. Davies przygląda się upadkowi Jugosławii, Dzikim Polom/Zaporożu i aktualnemu smutnemu statusowi Mariupola, bezpardonowym walkom polskich emigrantów o wpływy w rządzie brytyjskim by materializować preferowane wizje przyszłego kształtu II RP. Snuje impresje o malarstwie imigrantów z Wysp, którzy wpłynęli w XIX wieku, stworzonymi pejzażami, na amerykańskie rozumienie umacnianej właśnie państwowości. Są też dwie bardzo detaliczne kapsułki – opowieść o XVI-wiecznym angielskim twórcy muzyki i elementy historii własnej rodziny z rysami kilku antenatów. Jak widać, książkę buduje bardzo niespójny zestaw tematyk.
Pozostawiając w niebycie pełną analizę, która wymagałaby osobnych opinii, skupię się na kilku ciekawych obserwacjach. Po pierwsze, doskwiera Daviesowi abstrahowanie, w globalnym i postmodernistycznym ujęciu, historii od faktu, że Europa jest wciąż ważną częścią ‘dziejów powszechnych’ (str. 50-52). Słusznie wytyka obecnej modzie zagubienie równowagi. W ciekawym, świadomie subiektywizowanym, przeglądzie państw ulokowanych wokół Morza Śródziemnego, zdaje relacje z wielokulturowości tygla idei, które ludzkość zbyt często prowokują do przemocy (str. 108):
„Wszyscy żywimy przekonanie, że propaganda i dezinformacja są praktykowane tylko przez wroga.”
W ten uniwersalny cytat idealnie wpasowuje się bardzo dobry esej o upadku Jugosławii, w którym detale i fundamenty różnorodności doprowadziły po raz kolejny do tragedii bałkańskiego kotła. Opisem przypomniał mi ostatnie sceny z „Kałasznikowa” Kusturicy. Dodatkowego wymiaru dodaje postawa tego ostatniego, który poparł ostatnio działania Putina. Czytając Daviesa, udaje się dobrze przyswoić myśl, która od dekad buduje Jego historyczną ‘metaobserwację’ o człowieku - długie życie, większości z nas, z reguły stanowi impuls do wniosku, że wielkie i chwalebne postawy raczej przeplatamy upadkami osobistymi. Inicjatorzy brexitu, Roman Dmowski, Elżbieta I Tudor, Shaun Greenhalgh – to kilka przykładów z tylko tej najnowszej książki (o szczegóły o wspomnianej ostatniej ciekawej postaci zapraszam do lektury str. 325-327). Nie uderzając wyłącznie w ton pesymistyczny i syntetyczny, historyk pozwala czytelnikowi okresowo na lekki oddech od wielkich systemów państwowych, które krępują piękno różnorodności. Chociażby opis zabawnej rozmowy w Bułgarii w 1959 roku z członkami Brytyjskiej Partii Komunistycznej.
Na moje wyróżnienie zasługuje ostatni tekst. Odtwarza on refleksje nad obyczajowością epoki i niepewnym losem, zupełnie mi nieznanego, wielkiego późnorenesansowego kompozytora Thomasa Tallisa. Lawirowanie w świecie Tudorów, akurat w okresie religijnych zawieruch, gdy jemu zależało tylko na pięknie muzyki stanowiącej oprawę uroczystości religijnych, wymagało odwagi. Kiedy u nas zaczynała się epoka królów elekcyjnych, Tallis stworzył „Spem in alium”, skomplikowany motet, który (str. 472):
„(…) trzeba usłyszeć, by w niego uwierzyć. Rozpisany jest na aż osiem pięciogłosowych chórów, w sumie czterdziestu wykonawców – soprany, alty, tenory, barytony i basy, każdy z własną partyturą.”
Davies w tym pięknym opisie kilku detali o rodzeniu się nowożytnej muzyki, które dla mnie były treściowo odkryciem, zachęca do wielu rzeczy, na pewno do wydobycia z zasobów Internetu wykonania utworu i wysłuchania go. Zresztą, w dobrym sensie, książka jest migawką, swoistą propozycją do pogłębiania wiedzy i wyłuskiwania faktów z zupełnie różnych ‘rejonów geo-historycznych’ na własną rękę. „Plus ultra” dostarcza tylko wstępnych prowokacji intelektualnych.
Osią mojego wytłumaczenia się z oceny całości nieco poniżej dobrej, jest struktura tekstu. Pośród wielu dobrych, pogłębionych i dalekich od oklepanych ‘samograjów historii’, znalazły się w formie niezbyt pasjonujące detale. Samo zbudowanie książki m.in. na formalnych wystąpieniach (uroczystość wręczenia doktoratu honorowego, odczyt tematyczny na uczelni), zaledwie zaburza moje poczucie oczekiwanej struktury książki. Jeśli odbierać je osobno, da się z tym żyć. Jednak dwa teksty - zreferowanie tragedii samolotu malezyjskiego, który zaginął na oceanie w 2014 i opis przodków własnego rodu – nie pasują. Zupełnie nie wpisują się w i tak wątłą nić łączącą pozostałe rozdziały. W nieco nazbyt dziennikarskim rozdziale o locie MH370 dostajemy zbyt dużo niepotrzebnych hipotez tkwiących w ‘niedowiedliwości’. Szkoda również krótkiego tekstu o Kazachstanie (str. 242-249), w którym pada hipoteza o bardzo prawdopodobnym scenariuszu, w którym ten kraj miałby stać się następną putinowską ofiarą bezpośredniej napaści. Zaledwie wyartykułowana tam myśl o naiwności Zachodu mogłaby być rozbudowana o zdecydowanie pełniejszy kontekst. Davies, jako człowiek na wskroś ‘pan-europejski’ i pozbawiony jakiejkolwiek etnicznej wyższości, do tego wsparty szeroką wiedzą historyczną o Wschodzie i Zachodzie, powinien sumienniej opisać kondycję umysłową demokratów wobec wojny tu i teraz.
„Plus ultra” to książka czerpiąca ze zbudowanego wcześniej dorobku profesora. Tekst czyta się szybko, autor nie przytłacza faktami. Zupełnie nie bawi Go rola w ‘przyszpilaniu czytelnika faktami’. Ciekawie lawiruje między panoramą ogólną i detalem. Odczytując kondycję Europy w pierwszych dekadach XXI wieku, stara się ‘wróżyć z przeszłości’ by kreślić najbliższą przyszłość. Zdecydowanie bardziej wolę jednak jednorodne w formie teksty. Czy będzie to historia konkretnego podsystemu historyczno-geograficznego, czy książka orbitująca wokół jednego motywu. Tym razem mamy bardzo niespójny tekst, który czasem oceniam jako przeciętny, z kilkoma wyróżniającymi się partiami.
DOSTATECZNE z PLUSEM – 6.5/10