Pierwsza część książki to opis życia Piscine'a Molitora Patela. Jego otoczenia, miłości do zwierząt, rodziny, a także wiary.
Ta faza czasami nudzi, ale momentami też ciekawi. Fragmenty są interesujące, inne zaś nie wnoszą nic istotnego i ciekawego.
W drugiej części jednak możemy niemal zapomnieć o słabym początku, bo historia rozkręca się na dobre.
Zaczyna się walka o przetrwanie, odkrywanie swojego 'ja' i niesamowita podróż przez bezkres oceanu.
W tej części uczucia czytelnika są manipulowane. Wierzyć w tę historię czy nie? Zostaje to jednak przytłumione, bo autor umiejętnie wprowadza nas w trans.
Opowiada coś, co staje się prawdziwe w naszych oczach. Czytelnik daje wiarę całej opowieści. Wierzy w istnienie Richarda Parkera i zaczyna przejmować się losem Piscine'a. W jednym momencie wszystko jest prawdziwe, przez co staje się także tragiczne.
Główny bohater jest jeden. Nie, jest ich przecież dwóch. No tak. Na tapecie mamy Piscine'a zwanego Pi i to on gra pierwsze skrzypce. Jego życie jest nam przybliżone, jego uczucia odkrywane.
Pi to młody hindus, który pokrywa wiarę w trzy religie. Jest inteligentny i pokazuje to nieraz, gdy na jego drodze stają niebezpieczeństwa. W podróży towarzyszy mu tygrys bengalski - Richard Parker. Jest to drugi bohater, który wnosi dużo do lektury. Chociaż nie jest stworzeniem z bajki - nie mówi, nie jest przyjazny to Pi poczuwa więź do zwierzęcia i zawiera z nim przyjaźń.
W "Życiu Pi" Richard pokazany jest jako podpora dla człowieka i mimo, że nie jest niczym niezwykłym, takim się wydaje. Osobiście pokochałam Richarda Parkera.
"Richard Parker, mój towarzysz niedoli, groźny, potężny drapieżnik, który utrzymywał mnie przy życiu. [...]"
Yann Martel prezentuje czytelnikowi swoją rozmowę z Pi (czas teraźniejszy), a potem wraca do historii (czas przeszły), która opowiedziana jest przez głównego bohatera. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam się wczuć we wszystkie uczucia postaci, pokazuje jego siłę, ale także słabości. Wewnętrzny monolog wywołał burzę uczuć, która towarzyszyła mi do końca lektury.
Styl pisarza nie jest prosty czy banalny. Jest za to trochę filozoficzny, czasami nużący, ale w większości żywy i interesujący. To właśnie pióra autora nadało tej książce sensu, realności i życia.
"Strach to jedyny prawdziwy wróg życia. Tylko on może je pokonać. Jest sprytnym, zdradzieckim przeciwnikiem. Nie wie, co to przyzwoitość ani szacunek dla prawa i umów, nie zna litości. Uderza w najsłabszy punkt, który znajduje łatwo i nieomylnie. Rodzi się w twoim mózgu, i to zawsze. [...]"
Chociaż jestem zawziętą przeciwniczką okładek filmowych, jeżeli chodzi o "Życie Pi" to pozostaję zachwycona. Okładka jest przepiękna. Kocham widniejącego na niej tygrysa bengalskiego. Dodatkowo ujmuje mnie fakt, że jest ona ze skrzydełkami, dzięki czemu nie niszczy się i wygląda jeszcze lepiej.
"Życie Pi" było moim przedwczesnym prezentem urodzinowym. Mogę się nawet szczycić, że jestem jedną z pierwszych czytelników, która miała tę powieść w ręce.
I muszę przyznać, że historia Piscine'a mnie pochłonęła bez reszty. Jest ona inna niż wszystkie. Posiada niezwykłą magiczność, chociaż zjawiska paranormalne w niej nie występują.
Książka ta, jednak nie spodoba się każdemu. Długie opisy były dla mnie atutem, ale komuś innemu mogą przeszkadzać. Mimo to polecam tę lekturę bardzo mocno.
Tylko hola, hola! Pamiętajcie, Richard Parker jest mój!
"Rozpacz to gęsta lita ciemność, do której nie dochodzi żadne światło, tak jak żadne z niej nie wychodzi. To piekło, którego nie da się opisać."