Dobrze czasem sięgnąć po książkę dla dzieci. Napisane są prostym językiem, luźnym stylem, do tego kończą się szczęśliwie, a w trakcie historii nawet jak dzieje się coś złego, to nigdy nie jest to aż tak złe. Lubię od czasu do czasu sięgać po tego typu literaturę i odprężyć się, nie tylko po codziennych trudach i problemach, ale również po lekturach, które były trochę bardziej wymagające. Mysia wieża to powieść, którą moja siostrzenica dostała od Gwiazdora. Porusza tematykę Słowian i legendy (jak łatwo domyślić się po tytule) o Popielu oraz magii. Brzmiało jak coś dla mnie, więc skusiłam się i wyruszyłam w wyprawę pełną przygód i gadających myszo-duchów.
Hanka i Igor, dwunastoletnie dzieci, przypadkiem spotykają się na wakacjach nad jeziorem Gopło. Dziewczynka prowadzi bardzo aktywny tryb życia, bardzo dużo czasu poświęca na uprawianiem sportu i… nie lubi słodyczy (jak można nie lubić słodyczy?!). Na wakacje pojechała razem z młodszą siostrą, mamą, wujkiem (mężem mamy) oraz kuzynem. Swojego ojca za dobrze nie pamięta i myślę, że to kim był ten człowiek, jest bardzo istotne. Igor z kolei przyjeżdża ze swoim tatą, który jest archeologiem i który w okolicy prowadzi wykopaliska. Chłopiec nie jest zwyczajnym chłopcem - dużo czasu spędza ze swoim ojcem i innymi archeologami, więc ma dość specyficzne zainteresowania. Jak łatwo można się domyślić, nie ma przez to lekko w szkole. Igor nie ma też mamy, tzn jakąś ma, ale jej nie zna, a tata również nie chce zdradzić mu tej tajemnicy. Nasi mali bohaterowie przypadkowo odkrywają ruiny, które postanawiają zwiedzić. Natrafiają w nich na dziwnego szczura, który zaczyna do nich mówić ludzkim głosem. Od niego poznają prawdziwą historię księcia Popiela oraz dowiadują się, że jego żona Dragomira planuje wskrzesić męża, a następnie wspólnie przejąć władzę nad światem. Jak się pewnie domyślacie, nasza dwójka bohaterów ma ją powstrzymać.
Na okładce książki można przeczytać komunikat, że jeżeli lubimy serię Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy, to historia Hanki i Igora również nam się spodoba. No cóż… porównywanie tych serii to według mnie gruba przesada. Dzieci dwóch światów niestety nie są nawet w połowie tak ciekawe jak opowieść o synu Posejdona. No dobrze, w połowie może są. Przez większą część książki miałam jednak wrażenie, że się nic nie dzieje. Hanka i Igor jeździli z miejsca na miejsce, wiele godzin spędzali na wykopaliskach i gadali, ale niewiele z tego wszystkiego wychodziło. Nie było również momentów, kiedy zadrżałam (no dobra, wiem że to książka dla dzieci) ani takich, przez które nie chciałabym się rozstawać z lekturą. Może mam zbyt duże wymagania (książka dla dzieci!), ale jednak Percy Jacksona przeczytałam całego od deski do deski, jednego po drugim, bo MUSIAŁAM wiedzieć, co będzie dalej. Drugą część Dzieci dwóch światów również przeczytam, ale nie ciągnie mnie do niej (siostrzenica już mi zapowiedziała, że mi pożyczy, a nie chce jej mówić, że nie podoba mi się jej książka).
Mysia wieża nie jest złą książką. Temat, który porusza, bardzo mi się podoba i jedyne zastrzeżenie jakie mam jest to, że mogłoby się więcej dziać. W końcówce się akcja rozkręciła i czytało się o wiele przyjemniej. A końcówka nawet mnie zaskoczyła (co samo w sobie już jest zaskoczeniem). Wydawało mi się, że wszystko przewidziałam, że nie było tu dla mnie nic tajemnicą, a tu nagle - BACH - rozwiązaniem prosto w łeb. Zaznaczę przy okazji, że była to odpowiedź na pytanie, którego nie zadałam i to nie dlatego, że mnie to nie interesowało, tylko dlatego, że książka skupia się na czymś zupełnie innym i zwyczajnie "nie miałam czasu" o tym pomyśleć.
Powieść napisana jest z perspektywy Hanki i Igora (raz opowiada dziewczynka, w kolejnym rozdziale chłopiec i tak przez całą książkę) i dzięki temu możemy zobaczyć, jak bardzo różnią się te postacie. Często jeden drugiego nie rozumie i zwyczajnie pomija pewne kwestie, które go nudzą lub są niezrozumiałe. Oczywiście co się działo w pominiętym fragmencie dowiadujemy się chwilę później, gdy przychodzi rozdział drugiego dziecka, aczkolwiek bardzo podoba mi się takie rozwiązanie. Narratorami są dzieci, nie powinno więc dziwić ich roztargnienie, lenistwo czy lekceważenie rozmówcy - dzieci już tak mają, czasami. Możesz do nich mówić, a one nic, bo akurat myślami są gdzieś zupełnie indziej. Hance również zdarza się odpływać myślami i to nawet w momencie, gdy jest to kompletnie nierozważne.
Myślę, że dzieciom książka się spodoba. Może nie dzieję się tam zbyt wiele, ale historia jest poprowadzona w taki sposób, że nawet jeżeli ktoś nie zna legendy o Popielu, nie będzie miał problemu ze zrozumieniem. Hanka często nawiązuje również do innych dzieł kultury, jednak Igor i tak w większości jej wtedy nie rozumie, więc nie powinno być to problemem w odbiorze tekstu. Dla równowagi Igor posługuje się słowami, których Hanka nie rozumie i często musi tłumaczyć, co przed chwilą powiedział. Dodatkowo uważam, że książki, które nawiązują do polskiej historii czy kultury (legend) są dobrym pomysłem jako prezent dla dziecka. Będą mogły dzięki temu poznać kawałek "naszego świata", zamiast zaglądać ciągle do tego za granicami.