Urban fantasy że starożytnymi bogami? Nie jest to pomysł nowy czy innowacyjny (patrz: twórczość Ricka Riordana, Kevin Hearne i jego Kroniki Żelaznego Druida i wiele innych), lecz co, jeśli wszelkie wierzenia się że sobą łączą? Gdy główna bohaterka jest zarówno Inanną (tak zazwyczaj jest nazywana), Afrodytą, jak i Astarte oraz Freyą, ale także innymi bogami/boginiami? Wtedy powstaje mieszanka dość ciekawa. Nie wiemy, czego możemy się po niej spodziewać, jakie dokładnie umiejętności dostrzeżemy. Jakie moce czerpie od poszczególnych wcieleń? Bardzo szybko można dostrzec, że przy jej bagażu doświadczeń wszelakich, jest bardzo ludzka, przyzwyczajona do życia normalnego, prowadzonego w sposób spokojny i wyważony. Do czasu.
Tak. Wiadomo, że zbliża się jakaś katastrofa która ma zniszczyć świat. Jakoś trzeba rozpocząć akcję, nie? Jest to bardzo schematyczny sposób, szczególnie, jeśli mówimy o powieści fantasy. Przy czym to zagrożenie wiszące nad światem jest bardzo tajemnicze. Nic o nim tak właściwie nie wiadomo, oprócz tego, że jednym z jego wysłanników jest bursztynowooki demon… Oczywiście jest to postać diabelnie przystojna i chyba nie muszę mówić, jak to się dalej potoczy..? Dodam tylko, że jest to spodziewany obrót sytuacji.
Autorka prowadzi nas w podróż po świecie (głównie Europie), z bohaterami zwiedzamy m.in. Ateny, Budapeszt, Rzym. Przy tym jesteśmy wręcz zasypywani nazwami własnymi, czasem robią się z tego istne wyliczanki różnych miejsc, co mnie osobiście nie odpowiadało. Wolałam, gdy autorka głębiej (choć nie przesadnie, to nie podręcznik) zagłębiała się w dane zagadnienie i przekazywała mi jakieś ciekawostki. Widzieliście kim jest Janus? Jeśli nie, polecam sprawdzić. W początkowej części książki autorka poruszyła również temat uchodźców (m.in. w Grecji) i tego jak są traktowani.
Bohaterowie opisani w powieści są dość płytcy. Ich konstrukcja nie pozwala nam na poznanie dokładniej ich charakterów (prócz Inanny, o której będzie za chwilę). Przy tak niewielkiej ilości bohaterów (może 5 osób przewija się więcej niż raz) jest to dość zaskakujące. O Nikki – przyjaciółce i podopiecznej Inanny – wiemy tyle, że jest MODELKĄ (co jest z uporem powtarzane, chociaż nic więcej nie wiemy o tym aspekcie jej osoby), miała kilka prób samobójczych oraz zadziwiająco szybko akceptuje informację, iż jej przyjaciółka jest boginią. Nasz demon za to jest przedstawiany jako biedny chłopiec, który przecież nie chciał zrobić nic złego. Nie lubię takich postaci.
„Im mniej ludzi w nas wierzą, tym mniejsza nasza moc.”
Skupmy się dokładniej na Inannie. Miała ona wiele mocy, jednak obserwujemy tylko ich część. Zgodnie z powyższym cytatem te magiczne umiejętności jednak nie są zbyt silne, co przekłada się na życie bohaterki. Dziwnym jest jednak, że w aż takim stopniu jej moce ulegają zmniejszeniu, ze względu na to, jak wieloma bóstwami jest. Bawi mnie także fakt, że jako pani zaświatów prawie nic o nich nie wiedziała. Mimo tego, że Inanna jest boginią i nie należy do osób młodych, jest zatrważająco nieustabilizowana emocjonalnie. Nie mówię, że powinna być obojętna na wszystko, jednak mając te kilka tysiącleci na karku, mogłaby reagować trochę mniej impulsywnie. O jej przeszłości nie wiemy wiele, lecz dostajemy informację, iż lubiła wszczynać wojny i zadawanie śmierci. W kontraście zaś, w czasie akcji książki, obchodzi ją życie pojedynczych osób, których nawet nie zna. Dodatkowo bardzo współczuje demonowi, który jest jej przeciwnikiem i wymyśla dla niego słodką ksywkę (serio?!), żeby łatwiej się do niego zwracać. Co również ciekawe, bohaterce wystarczy zobaczenie jakiejś błyskotki (bransoletki w tym przypadku), aby straciła głowę. Rozumiem, że biżuteria przyciąga wzrok i czasem miło ją dostać, ale przyjmowanie prezentu od wroga jest dość ryzykowne… Inanna jest lekkomyślna, co moim zdaniem nie pasuje do tak wiekowej i doświadczonej postaci.
Sceny romantyczne opisane przez autorkę są przesiąknięte niepotrzebnym patosem. „W takim razie będę popiołem pod twoimi stopami.” - to naprawdę nie jest dobry sposób na wyznanie uczuć. Także scena pocałunku pozostawia wiele do życzenia („Upajała się dzikim miodem i świątynnym kadzidłem, którymi smakował Kass, oddając mu w zamian łagodny aksamit nocy i gorącą krew, esencję swej podwójnej natury”.).
Szczerze mówiąc trudno stwierdzić do jakiej kategorii wiekowej skierowana jest ta książka. Z jednej strony uderza natłok informacji, masa historyczno-kulturowych odniesień, ogrom nazw własnych i dość bogaty język (nieczęsto zdarza mi się nie znać aż tylu słów w książce), co sugeruje, że jest to raczej „dorosłe” niż młodzieżowe fantasy. Z drugiej jednak strony można dostrzec elementy typowe dla młodzieżówek: nieszczególnie skomplikowana akcja (chodzimy z punktu A do B itd.), dość prości w konstrukcji bohaterowie i wątek romantyczny oraz klarowny podział na dobro i zło.
Powieść nie posiada ani jednego elementu, który sprawiłby, że cieszyłabym się lekturą. Dla kilku mitologicznych i historycznych ciekawostek nie warto po nią sięgać.