Dobre książki historyczne - oczywiście chodzi mi o beletrystykę historyczną, bo w przypadku książek popularnonaukowych, rzecz ma się inaczej - mają doskonale wyważoną równowagę między realizmem i prawdą, a fikcją. Są na tyle wiarygodne, by móc się z nich sporo rzeczy dowiedzieć: o obyczajach, geografii, wierzeniach i wydarzeniach, i na tyle fantazyjne, by móc dać się porwać przygodzie.
"Czas ognia i żelaza" to bardzo dobra beletrystyka historyczna. Ma wszystko, czego wymagałabym od książki przygodowej - przy okazji też poznałam trochę miejsc, nauczyłam się sporo o łodziach i żeglarstwie i doszlifowałam moją zanikającą wiedzę historyczną (starość nie radość, na uczelni byłam dawno, a wiedza nieużywana marnieje). Czytają powieść, dowiadujemy się masę rzeczy. Geografia Skandynawii? Jest. Wierzenia Norwegów i ich konfrontacja z chrześcijaństwem? A jakże. Zwyczaje wikingów? Na talerzu. Dla zainteresowanych tematem może to być nie lada gratka.
Dzieje Thorsteina Thormodsona są dramatyczne, naznaczone strachem i bólem. Gdy był zaledwie dwunastoletnim chłopcem, jego ojciec został zabity w okrutny sposób przez najeźdźców, a on sam trafił do niewoli. Od tego czasu los miotał nim - od Norwegii, po Orkady i Szkocję, aż po ziemie Wendów i sam osławiony Jomsborg. Thorstein, mimo, że był zaledwie podrostkiem, nauczył się w niewoli budowania łodzi i sporządzania łuków - bardzo mu sie to w później w życiu przydało, a zapewne nie raz uratowało go od zostanie wyrzutkiem, bądź śmierci.
Książka jest ogromna. I nie mówię tylko o ilości stron - tekst jest drobny i zawiera mało dialogów, polegając na opisach. Jednak ani trochę nie nuży, jest tak dobrze napisana, że złapałam się nie raz, jak z zafascynowaniem czytam o konstrukcji langskipa, drakkaru czy innej łodzi, lub obserwuję w skupieniu jak Thorstein ćwiczy się na Jomsvikinga. Opisy być może są długie, ale styl jest wyjątkowo płynny - ja sama nie mam problemów z długimi opisami czy grubością książek, ale mogę zapewnić, że nawet ci, co kochają szybką akcję a lubią historię, będą mogli w tej powieści znaleźć coś dla siebie.
Sam Thorstein nie jest skory do zadawania bólu lub do przemocy, jednak nie znaczy to, że książka nie zawiera okrucieństwa. Akcja zaczyna się brutalną śmiercią, a potem jesteśmy także świadkami mąk i cierpienia. Uważam jednak, że sceny te nie są przesadnie wyeksponowane i są napisane z taktem, bez wchodzenia w coraz to kolejne szczegóły. Jest tych scen kilka, ale są krótkie i dosadne.
Ach i nie mogę zapomnieć o tym, co najbardziej mnie ujęło. Na początku powieści do Torsteina dołącza trójnogi piesek, którego ten nazywa Fenre. Być może jest to niecny spoiler, ale ci okrutni wikingowie, twarde chłopy, brutalni berserkowie... żaden z nich nie krzywdzi tego psa. Fenre jest tak samo ważnym bohaterem co inne drugoplanowe postacie. I to - to jest naprawdę piękne. Jest nawet cytat, który wypowiada jeden z wojowników: "Masz psa. Jesteś już mężczyzną" (cytat improwizowany).
"Czas ognia i żelaza" to jeden z moich najcenniejszych nabytków książkowych ostatnich lat. Jest w niej dramatyzm, przygoda, strata, młodzieńcza (dość głupia) miłość i błędy. Jest w niej wojna i są w niej chwile spokoju. I ten nieokreślony duch dawnych czasów, który wypełnia czytelnika, przenosząc go do świata, którego już nie ma.
Dołącz do drużyny, wyspa Jom czeka, by posłać cię do Walhalli. Ale może nie od razu.