Na pewno wszyscy kojarzycie Draculę. Najbardziej rozpoznawalny na świecie wampir, gdyby istniał naprawdę, pewnie nie miałby lekko w życiu. A może wręcz przeciwnie? Z taką rozpoznawalnością może wcale nie musiałby szukać ofiar, bo te same przychodziłyby do niego z własnej woli? Ludzkość widziała różne durne "czelendże", więc kolejny nie zrobiłby różnicy. Ciekawe jak by się nazywał...? Wpadnij do wampira? A może Nadstaw szyję? Gość, który stał za hrabią Draculą nazywał się Bram Stoker i dzięki swojej powieści z 1897 roku jest znany do dziś. Sześć lat później, po tym jak wydał romans Miss Betty (1898). Tak, romans i co w tym złego? Z czegoś musiał żyć, co nie? A zatem po tym jak machnął Miss Betty i The Mystery of the Sea (1902), ukazał się Klejnot Siedmiu Gwiazd (The Jewel of Seven Stars). To właśnie o tej powieści dziś sobie opowiemy. Kolejna w dorobku Autora powieść grozy, musiała czekać aż 119 lat, nim trafiła do polskich czytelników. A zapewne nie trafiłaby w ogóle, gdyby nie Wydawnictwo IX, które niejednokrotnie wykopywało stare literackie skarby. Ot, wystarczy przypomnieć Abrahama Merritta i jego Księżycową studnię czy Stalowe monstrum. Świetnie opracowane, z fantastycznymi okładkami, nie tylko są ucztą dla wyobraźni, ale i świetnie prezentują się w domowych biblioteczkach, a co jak co, ale książkowi kolekcjonerzy, do których się zaliczam, potrafią to docenić.
O czym jest zatem Klejnot Siedmiu Gwiazd? To opowieść zupełnie inna niż Dracula. Posępny zamek w Branie, zostaje zastąpiony przez luksusową posiadłość przy londyńskiej Kensington Avenue. To tutaj przyjeżdża mecenas Malcolm Ross, na wyraźne wezwanie Margaret Trelawny. Na miejscu okazuje się, że jej ojciec najprawdopodobniej padł ofiarą napadu, w wyniku którego pozostaje nieprzytomny. Lekarz nie wie czym wywołana jest ta dziwna śpiączka, a okoliczności wydają się co najmniej tajemnicze. Nie ma bowiem śladów włamania, nic też nie zginęło, mimo, że było co ukraść. Pan Trelawny bowiem, od lat zafascynowany Egiptem, zgromadził w swojej posiadłości niemałą kolekcję drogocennych starożytnych artefaktów.
W trakcie przeglądania dokumentów, zostaje odnaleziony list napisany przez pana domu, w którym zawarł wyraźne instrukcje na wypadek, taki z jakim właśnie mamy do czynienia. Wytyczne są bardzo konkretne, a jedna z nich mówi o ciągłym czuwaniu przy nieprzytomnym. Ross zostaje w domu Margaret, aby jej pomóc. Po cichu wzdycha do młodej kobiety i jest gotów na wiele poświęceń. Bierze nocną wartę, ale zasypia, skubaniec. I w tym czasie dochodzi do kolejnego ataku na pana Trelawny'ego...
Brzmi trochę jak kryminał, prawda? Też odniosłem takie wrażenie. Atmosfera jaka panuje w Klejnocie Siedmiu Gwiazd, to takie połączenie powieści gotyckiej z Agathą Christie. Mamy tu wręcz teatralnym klimat, niektórzy uznaliby go nawet za klaustrofobiczny. Większa część książki rozgrywa się raptem w kilku pokojach jednego domu. Mamy też retrospekcje z egipskiej pustyni, a pod koniec akcja przenosi się do innej posiadłości, jednak ta teatralność pozostaje z nami do ostatniej strony. Jedni uznają to za wadę, ja jednak uważam, że buduje niepowtarzalny nastrój podsycany przez Brama Stokera subtelnymi dawkami grozy.
No właśnie, Klejnot Siedmiu Gwiazd, to groza w starym dobrym stylu: subtelna, nienarzucająca się, nienachalna; z klimatem budowanym nie przez opisane okropności, lecz samą historię - tajemniczą, pachnącą egzotycznymi przyprawami, bitumenem, olejkiem nardowym i żywicą. Choć akcja niemal w całości rozgrywa się w Wielkiej Brytanii na początku XX wieku, cały czas czuć atmosferę starożytnego Egiptu, wraz z jego wierzeniami, przesądami i podejściem do śmierci.
Ta historia, czytana grubo po ponad stu latach, ma dziś wartość niemal antropologiczną. Pokazuje, między innymi, podejście Brytyjczyków do wielu spraw. Wielka Brytania pokazana jako imperium oraz Anglicy, jako zdobywcy, zaborcy i... hieny cmentarne czy raczej grobowcowe? Wiedzieliście, że na przełomie XIX i XX wieku na Wyspach była moda na trzymanie w domach mumii? Najczęściej były to mumie zwierząt, które pełniły rolę dzisiejszych pierdułek ze szkła, drewna, stali czy plastiku ustawianych na półkach, kominkach i komodach. Podbity przez Brytyjczyków Egipt był regularnie okradany, co tylko potwierdza, że każde imperium zbudowane było/jest na wyzysku i grabieży. Bram Stoker całe to podejście swoich rodaków do zagrabionych ziem, przedstawił w swojej powieści. Patrząc na to w ten sposób Pan Trelawny, wokół którego toczy się cała akcja Klejnotu Siedmiu Gwiazd, to postać nie do końca pozytywna. To człowiek uchodzący za naukowca, który swoją pozycją usprawiedliwia wywózkę z Egiptu starożytnych artefaktów związanych z królową Tery, jak i samą królową. Tak, również jej zmumifikowane zwłoki trafiają do domu Trelawny'ego. Wszystko po to, aby przeprowadzić Wielki Eksperyment. Co to takiego, zapytacie? No, tego akurat Wam nie wyjaśnię, bo musiałbym zdradzić zbyt wiele z fabuły. Wielki Eksperyment to jednocześnie wielki finał tej powieści. Finał - co musicie wiedzieć - spektakularny i napawający grozą, a do tego podany w dwóch wersjach. W 1912 roku bowiem, czyli tuż przed swoją śmiercią, Bram Stoker, z nie do końca znanych powodów, zmienił zakończenie swojej powieści i oba te zakończenia znajdziecie w pierwszym polskim wydaniu Klejnotu Siedmiu Gwiazd. Mi osobiście podobał się ten pierwotny finał, ale każdy pewnie podejdzie do tego po swojemu.
Musicie wiedzieć, że klasyka rządzi się swoimi prawami. Radosław Jarosiński, tłumacząc tę powieść wprawdzie zastosował współczesną gramatykę - i chwała mu za to! - nie mógł jednak zmienić fabuły, czy dialogów. Całość trochę trąci myszką, co oczywiście ma swój niepowtarzalny urok i pokazuje nam jak bardzo wraz z ewolucją człowieka, jego sposobem myślenia na pewne sprawy, ewoluowała również literatura.
Klejnot Siedmiu Gwiazd, to powieść fascynująca, bardzo dobrze napisana, o wciągającej fabule i pod wieloma względami wyjątkowa. Bram Stoker stworzył powieść autokrytyczną, w której bez zająknięcia pokazał swoich rodaków w nie najlepszym, choć prawdziwym, świetle, kładąc jednocześnie nacisk na wyzysk i grabież Egiptu i Egipcjan. Całość spowita jest przyprawiającymi o dreszcz emocji, ale i strachu tajemnicami w kolorze piasku pustyni. Cieszę się, że ta powieść wreszcie ukazała się w Polsce. Uważam, że warto ją przeczytać, nie tylko aby mieć porównanie z kultową Draculą, ale przede wszystkim, aby poznać kolejną ciekawą i nietuzinkową opowieść.
© by MROCZNE STRONY | 2022