„- Cóż. Nie da się nikogo poznać do końca i to jest jednocześnie piękne i przerażające. Pozostaje wiara, że dobrze kogoś zrozumieliśmy, a on właściwie odczytał nasze intencje.”
Gdy sięgałam po cykl „Córki botanika” Urszuli Gajdowskiej kierowały mną ciekawość i pamięć o pozytywnych wrażeniach jakie wywarła na mnie poprzednia książka autorki. Cykl ten przyciągną mnie dodatkowo najpiękniejszymi okładkami, jakie dane mi było do tej pory zobaczyć. I przyznam szczerze, że droga od tych pięknych okładek do zatracenia się w wykreowanym przez autorkę świecie była bardzo krótka.
Jak już wspomniałam autorka już raz zachwyciła mnie swoją inwencją twórczą. To, co otrzymałam w jej najnowszym cyklu bezapelacyjnie podbiło moje czytelnicze serce. Co tu się dzieje!!! Moja czytelnicza satysfakcja osiągnęła apogeum.
„Hortensja” i „Hiacynta” tytułowe bohaterki dwóch pierwszych tomów cyklu „Córki botanika” to nieco ekscentryczne, charakterne, zmyślne siostry, wymykające się zasadom i panującym konwenansom. Nie godzą się na role przypisane kobietom. Mają większe aspiracje i wymagania. Pragną przeżyć i przygód, które niestety, prowadzą je w nieustanne tarapaty. Choć różnią się odrobinę charakterami, stanowią świetny duet. Brawurowo radzą sobie w każdej trudnej sytuacji, wprowadzając w zakłopotanie męskie grono.
Urszula Gajdowska stworzyła świetny cykl łącząc ze sobą powieść przygodową, romantyczną z elementami awanturniczymi. Główni bohaterowie zarówno pierwszego, jak i drugiego tomu, to istna mieszanka wybuchowa. Całe to barwne towarzystwo dostaje szansę na rozwikłanie zagadki z przeszłości. Każde z nich kieruje się własnymi motywami. Na szali zwycięstwa leżą miłość i życie.
Autorka przenosi nas nad polską Biebrzę i do dalekiej Kornwalii, na początku XIX wieku. Rzuca czytelnika w wir porywających zdarzeń, które wywołują szybsze bicie serca i wypieki na twarzy. Już od pierwszych stron powieści porywają nas w swoje ramiona i nie chcemy się z nich uwolnić aż do samego końca. Pierwszy tom rzuca czytelnika na głęboką wodę serwując rodzinne tajemnice, bale, romantyczne flirty, porwania i morskie potyczki z piratami. Każde kolejne zdanie prowadzące płynnie do tomu drugiego, jest coraz bardziej napiętnowane akcją, oczekiwaniem, budowaniem intrygi, serią zabawnych pomyłek, celnymi ripostami, wyjątkowym poczuciem humoru, które błyskawicznie rozładowuje rosnące napięcie. Podczas lektury z wypiekami na twarzy poznajemy losy genialnie wykreowanych postaci i kierujące nimi motywy. Autorka prowadzi nas przez pełną zabawnych zdarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji maskaradę. Misternie uknuta intryga, seria niebezpiecznych przygód, szalone przedsięwzięcia, poszukiwanie druidzkiego artefaktu i rozterki miłosne angażują czytelnika do ostatka. Warto dodać iż cykl ten, choć lekki i momentami zabawny, przemyca też na swoich kartach również trudne tematy. Autorka przytacza tu problem przemocy psychicznej i fizycznej. Relacje między rodzicami a dziećmi, które nie zawsze wyglądają tak, jak powinny.
„Córki botanika” to cykl, dla którego warto zarwać noce. Bohaterowie tak głęboko zapadają w serce, że przeżywamy ich losy niemal namacalnie. Czytając, momentami zapomniałam, że rzecz dzieje się na kartach książki! Czułam się tak, jakbym oglądała najbardziej wciągający film przygodowo-romantyczny. I tak sobie myślę, że cudownie byłoby przenieść fabułę książki na duży ekran. Tego z całego serca życzę autorce i wszystkim tym, którzy sięgną po ten rewelacyjny cykl. Cudowny, niesamowity, pełny zagadek i niespodziewanych zwrotów akcji cykl, po który z całą pewnością sięgnę jeszcze nie raz, gdyż przypomniał mi moją miłość jaką obdarzyłam film „Piraci z Karaibów”.
Przysięgam, nie zawiedziecie się sięgając po tę serię. Brawurowi bohaterowie, genialna fabuła – to się po prostu musiało udać!