Wiecie jaka była moja pierwsza myśl po lekturze najnowszej książki Kasi Wierzbickiej? Że chciałabym, żeby moje córki dorastając poznawały przede wszystkim takie historie. Żeby za szybko nie wsiąkły w banalne opowiastki lub te, których cała idea i sens opierają się na tym, że „dziewczyna musi mieć chłopaka”, tylko, żeby jak najdłużej zostały w świecie z pogranicza dzieciństwa i nastoletniości. Żeby miały alternatywę, która da im więcej czasu na dojrzewanie do dorosłości, a dzięki temu pojmować ją inaczej i czego innego dla siebie od niej oczekiwać. A do tego potrzebne są mądre narracje, pełne życzliwości, ciepła, pokazujące złożoność świata, który trwa poza nami i ma niebagatelny wpływ na nasze życie, a także ról, które możemy dla siebie w nim wybrać. Do takich opowieści należą właśnie „Wakacje pełne magii” i dlatego z radością będę polecać je wszystkim podlotkom, które będą chciały mnie, staruszki dla ich wszakże, wysłuchać.
*
Trzynastoletnia Magda, jest Iskrą, co oznacza, że posiada magiczne umiejętności. W jej przypadku, nadprzyrodzona zdolność to czytanie w myślach – która bynajmniej nie ułatwia jej życia i nie czyni z niej duszy towarzystwa. Bo jeśli się zastanowić: to kto z nas chciałby być na okrętkę bombardowany myślami wszystkich osób w okolicy? Mało to fajne, więc pewnie nikt. Nic dziwnego, że nasza bohaterka czuje się przebodźcowana i nie pała radością na wieść, że nie spędzi spokojnych wakacji u babci czarownicy, tylko na biwaku z całą rodzinką, pośród innych urlopowiczów (!). Co gorsza nikt oprócz taty, nie może ułatwiać jej funkcjonowania w tak trudnych warunkach, ponieważ „zwykli” ludzie nie mogą dowiedzieć się o istnieniu Iskier. Magda nie może więc porozmawiać szczerze ani z mamą, ani z żadnym z trójki rodzeństwa. A jak się zapewne domyślacie, jej wyobcowanie i mur, który wokół siebie zmuszona jest budować, nie pozostają bez wpływu na relacje, bo nie zawsze są dla innych zrozumiałe.
Książka nie skupia się tylko na zmaganiach bohaterki z jej własnymi demonami i opisywaniu perypetii jej wesołej rodziny (co przyznaję, dziwie momentami znajomych). Główną oś fabularną stanowi tutaj ciekawie zarysowany konflikt rozgrywający się w magicznym świecie, który nie pozostaje bez wpływu na naszych bohaterów i zaczyna wciągać w ich stronę swoje brudne łapska. Zanim jednak nasza bohaterka zrozumie czego jest świadkiem, jej uwagę będą zaprzątać pojawiające się ni stąd ni zowąd słowiańskie demony, smocze jajo, utopiec, niezbyt sympatyczny Inspektor z Biura ds. Bezpieczeństwa Magii, oddelegowana babcia i… zaginięcie siostry. Tak, ta wakacyjna przygoda sprawi, że Magda nie będzie już tą samą zahukaną dziewczynką, a świat jej i jej bliskich zmieni się bezpowrotnie.
Świat wykreowany przez Wierzbicką jest bardzo realistyczny, mimo, zawartego w nim, sporego ładunku fantastycznego. Autorka doskonale wczuła się bowiem w dorastającą główną bohaterkę i oddała głos jej obawom związanym z rodzinnymi wakacjami, przedstawiła jej czuły – ale nie pozbawiony irytacji – stosunek do mocno angażującego i hałaśliwego rodzeństwa oraz pogmatwane relacje z rodzicami. Doskonale zobrazowała też to, co w przeróżnych sytuacjach, dzieje się w głowie mamy czwórki pociech. Nikt nie jest tu idealny – bo przecież nie musi – i nie zawsze wszystko idzie po myśli bohaterów – jak to w życiu. Oprócz wyrazistych postaci, na uwagę zasługuje również wspaniale oddany klimat wakacyjnej laby i kwint esencja atmosfery panującej na biwaku nad jeziorem. Podczas lektury aż chciało mi się spakować plecak i wyruszyć w nieznane, zahaczając po drodze o budkę z „chamskimi burgerami”, z dala od wszelkich fancy foodów.
„Wakacje pełne magii” to ubrana w fantastyczny kostium opowieść o inności, akceptacji i dorastaniu. O tym, jak dogadać się z własnym ja i je docenić. Także o sile więzi, której nie mogą nadwyrężyć różnice charakterów. I tym, że nic nie jest czaro-białe, chociaż niektórzy chcieliby by takie było. To także pełna niebezpieczeństw przygoda podszyta ciepłym humorem, a zarazem nutką goryczki. Bo tak to już jest, że zło nie śpi ani podczas wakacji ani w pięknych okolicznościach przyrody i nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie zaatakuje. Biorąc pod uwagę przekaz i jego formę podania, trzeba z całą mocą podkreślić, że autorka traktuje młodszego odbiorcę i jego sposób postrzegania rzeczywistości bardzo na poważnie. Nie mydli mu na siłę oczu, wmawiając, że świat jest tylko cudownym miejscem. Delikatnie, w sposób dostosowany do wieku i z wielkim szacunkiem, daje za to do myślenia. Bo zawsze warto zastanowić się chociażby nad tym jakie intencje przyświecają tym, którzy wyznaczają zasady rządzące naszym życiem i czy trzeba ślepo za nimi podążać. Bo, no właśnie, różnie z tym bywa i w zwyczajnym i w iskrowym świecie.
Jeśli jeszcze nie wiecie, jaką książkę zabrać ze sobą na wakacje, to koniecznie łapcie za Wierzbicką. Dla przygody, cudownego świata, wspaniałej rodzinki i wszelakich legendarnych stworów. Będziecie zadowoleni!
P.S. Moja córa co prawda jest za mała jeszcze na taką lekturę, więc jak to bywa w takich przypadkach musiałam streścić i uprościć jej zawartą tutaj przygodę. Pomogły w tym malownicze ilustracje Wiolety Herczyńskiej – łatwiej jej było sobie to i owo wyobrazić. A tak na marginesie: niebieski smok oczywiście rządzi.
[współpraca reklamowa barter]