Hashtag [#] jeszcze jakiś czas temu oznaczał po prostu numer, jednak za sprawą mediów społecznościowych stał się znacznikiem pomagającym szybko odnaleźć interesujące nas treści. Wystarczy kliknąć czy zaobserwować odpowiednie hasło i aplikacja wyświetla nam wpisy na ten temat. W powieści Remigiusza Mroza tzw. płotek miał przykuć uwagę i być wskazówką. Bohaterka została wplątana w grę, a żeby ją przejść musi dowiedzieć się co oznacza #apsyda.
Fabuła
Tesa dostaje informację o przesyłce czekającej na odbiór. Niby nic nadzwyczajnego w dzisiejszych czasach, tylko, że ona nic nie zamawiała. Decyduje się jednak wybrać po paczkę. Może ktoś chciał zrobić jej niespodziankę. Tylko te nie zawsze są miłe. Nadawca przesyłki nakierowuje uwagę kobiety na hashtag na Twitterze. Słowo apsyda zaczyna pojawiać się na kontach osób uznanych za zaginione. Co ono oznacza? Czy to masowy powrót z zaświatów? Co Tesę łączy z tymi ludźmi?
Dwie linie narracji
Wydarzenia "teraz" mamy przedstawione z perspektywy głównej bohaterki, a wydarzenia z przeszłości opisane słowami jej akademickiego wykładowcy, Krystiana „Stracha”. Czytam sobie te dwie relacje i cholera mnie bierze, bo się kompletnie nie kleją, bo postacie "z teraz" wydają mi się całkiem innymi niż te "z wtedy", bo czuję, że sobie przeczą. Na końcu okazuję się, że to wszystko ma sens i, nie wchodząc w szczegóły, jest to całkiem fajne zagranie ze strony Remigiusza Mroza.
Czytelnicy kryminałów przyzwyczajeni są do tego, że pisarze odwołują się do wydarzeń z przeszłości. Autorzy często właśnie tak opowiadają historie, które wymyślą. W „Hashtagu” nie wszystko jest takie jak się pierwotnie wydaje. Granica pomiędzy prawdą a fikcją w fikcji zostaje zatarta. Pisarz postarał się, aby zdezorientować czytelników. Udało mu się znaleźć rozwiązanie oryginalne. Wiedząc jak kończy się ta powieść mam poczucie, że powinnam przeczytać ją jeszcze raz, żeby upewnić się, czy faktycznie wszystko ma w niej sens. Nie zrobię tego jednak, bo...
Styl i język
W „Hashatagu” Remigiusz Mróz próbuje osiągnąć efekt zagubienia i, wspomnianej już, dezorientacji. Chce doprowadzić główna bohaterkę do stanu, w którym nie wie kim jest oraz co i kto jest prawdziwe. I gdyby tylko na tym poprzestał, poświęcił temu więcej uwagi, moja ocena tej powieści poszybowałaby w górę. „Hashtag” jest dla mnie przykładem książki, w której chciano upchać za dużo, albo w której ktoś koniecznie chciał pokazać jak bardzo jest oczytany. Postępowanie sprawcy i dedukcja bohaterów sprowadza się do wielu teorii z socjologii, ekonomii, filozofii. Nie mam nic przeciwko, żeby używać popularnych form do przedstawienia specjalistycznej wiedzy, ale wszystko powinno mieć jakiś umiar – to w końcu jest powieść kryminalna, nie podręcznik. Traci na tym akcja, a przede wszystkim dialogi. Do tego mam wątpliwości, czy te wykłady mają znaczenie dla głównego nurtu powieści, bo ja widzę w nim miejsce tylko dla platońskiej teorii jaskini.
Czytając tę powieść towarzyszyło mi też poczucie, że rozumowanie bohaterów jest podejrzanie naciągane. Wykazują się niebywałą intuicją właściwie interpretując posiadane informacje. Wcześniej stroniłam od przykładów, żeby uniknąć spojlerów, ale tu zacytuję fragment: „Konto na Facebooku być może tak [zostanie sprawdzone w wypadku śledztwa], względnie śledczy dobiorą się do korespondencji mailowej. Nikomu jednak przez myśl nie przejdzie by szukać tropów na GoldenLine.”[1] Tak właściwe dlaczego nie? Skoro wystarczy wpisać w wyszukiwarkę imię i nazwisko i wyświetlają się nam wszystkie konta społecznościowe danej osoby oraz jej zdjęcia. Średnio rozgarnięty człowiek zauważy od razu, że jest jest aktywna w tym portalu. Takie niuanse towarzyszyły mi w całym procesie czytania, przez co coraz mniej wierzyłam autorowi i jego bohaterom, za to biernie czekałam na zakończenie.
Podsumowanie
Od około 3 lat zbieram się do przeczytania jakiejś książki autorstwa Remigiusza Mroza i zewsząd słyszę sugestie zacznij od Chyłki. Cóż. Trzeba było zacząć od Chyłki. Historia Tesy nie wciągnęła mnie tak jak mogłabym oczekiwać po powieści króla polskich kryminałów. Czytałam ją jakbym miała w rękach tekst debiutanta. Ciekawy pomysł, świetne zwroty akcji i interesujące podejście do sposobu jego realizowania zostały przyćmiony przez fabularne niuanse i akademickie wywody.
[1] Remigiusz Mróz, „Hashtatg”, wyd. Czwarta strona, Poznań 2018, loc. 4258-4259.