„Harry Potter i Insygnia Śmierci” jest zakończeniem 7-tomowego cyklu. Wg mnie dobrym zakończeniem. Pani Rowling się postarała i napisała książkę bardzo dobrą. Trup się kładzie gęsto, ale oczywiście z kulturą. Są zarówno epizody smutne jak i wesołe. Początkowo nawet z przewagą tych smutnych. Ale podobno nie ma róży bez kolców, więc musi tak być. Świat, jak i bohaterowie poboczni są jakby innymi osobami przystosowanymi do życia w innym, mrocznym świecie. W związku z tym pojawia się kilka wątków pobocznych. Ukazujących do czego powinien być zdolny każdy człowiek wobec ucisku, ale również przekazujących jakże oczywistą prawdę, że nie można stać bezczynnie.
Praktycznie wszystkie wątki ostatecznie są zakończone, chociaż niektóre w dosyć ciekawy i zaskakujący sposób. Szczególnie sprawa Dumbledore’a i Snape’a wydaje się być diametralnie inna niż wskazywały na to poprzednie części cyklu. Jest złożona, wielopoziomowa, godna dojrzałego czytelnika. Fabuła bogata jest w różnego rodzaju retrospekcje lub przedmioty wiążące poszczególnych bohaterów z ich (i nie tylko) przeszłością. Przez to też, książka ma nierówne tempo akcji. Raz goni na złamanie karku, a potem wlecze się niemiłosiernie przez rozdział albo dwa. Pociechą jest właśnie to bogactwo informacji wypełniające przerywniki i w miarę skutecznie zajmujące czytelnika. No i jeszcze kryzysy i podobne mankamenty kilku „związków międzyludzkich” – niby prawie dorośli ludzie a zachowują całkiem jak dzieci. Przynajmniej z perspektywy czytelnika (tak, to jest element moralizatorski).
Mimo wszystko, ta lektura wydaje się zbyt dziecinna dla Ciebie? Karty książki są wypełnione masą trafnych stwierdzeń, które z powodzeń mogłyby być cytowane na równi z wielkimi myślicielami. Nie takie wydumane, górnolotne zdania, ale myśli i wypowiedzi, które w sposób przyziemny dotyczą każdego z nas. Znalazłem nawet taki, który jakoś kojarzy mi się z pewną kwestią Morfeusza z filmu Matrix, w zabawniejszy sposób, oznaczając to samo:
- Niech mi pan powie jeszcze tylko jedno – odezwał się Harry. – Czy to dzieje się naprawdę, czy tylko w mojej głowie?
(…)
- Ależ oczywiście to dzieje się w twojej głowie, Harry, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?
Harry Potter jest bohaterem młodzieżowym i tak jest sprzedawany. Jednak na tym nie koniec. Takie szufladkowanie nie jest za bardzo na miejscu w tym przypadku. Jeśli się dobrze przyjrzeć to da się zauważyć, że bohater dojrzewa razem z czytelnikiem (albo na odwrót). Książka jest miejscami dosyć drastyczna, ale nie razi to tak, bo bohater ma już 17 lat. Co innego gdyby miało to miejsce w pierwszej części. Z kolei, dorośli czytelnicy dostrzegą, że bohater jest nadzwyczaj dojrzały jak na swój wiek. I nie jest to przypadek, a całkiem celowy zabieg, który najbardziej się odczuwa czytając właśnie „Harrego Pottera i Insygnia Śmierci”. Jest to bohater, przedstawiający dosyć uniwersalne cechy typowego bohatera pozytywnego. Taki, którego polubić powinien każdy, niezależnie od wieku.
Pewnie właśnie dlatego, gdy czytałem tą książkę w pociągu ludzie dziwnie się gapili, ale nie tak bardzo jakbym czytał „Dzieci z Bullerbyn” czy „Anię z Zielonego Wzgórza”. Prawdopodobnie wielu dorosłych też po nią sięgnęło i ostatecznie nie zawiodło się. Ja się nie zawiodłem i nie żałuje tygodnia poświęconego na jej przeczytanie. Jest to książka co najmniej ciekawa, wciągająca, chociaż nie powiedziałbym, że w jej perspektywie zrozumiała jest „Potteromania”. Może dzieci czytały to jako literaturę faktu.
Tak więc drodzy dorośli: Zabierzcie swoim dzieciom (albo dzieciom znajomych) książkę, i przeczytajcie sami :)