Z antologiami z piekła spotykam się już po raz trzeci. Po balach i wakacjach postanowiłam wybrać się na randkę z wielką nadzieją, że będzie ona lepsza niż dwie poprzednie wycieczki. Mogę śmiało powiedzieć, że książka spełniła moje oczekiwania, a nawet pozytywnie mnie zaskoczyła. Ale po kolei. Całe „Randki z piekła” składają się z 4 opowiadań - raz krótszych, raz dłuższych. Autorki: Kim Harrison, Kelley Armstrong, Lori Handeland oraz Lynsay Sands zaserwowały swoim bohaterkom piekielne przeżycia randkowe o których jeszcze bardzo długo będą pamiętać. Pierwszym opowiadaniem jest „Nieumarli w ogrodzie dobra i zła” autorstwa Kim Harrison. Jest to historia o….no właśnie, o czym? Przez całe 120 stron zastanawiałam się o co w nim chodzi. I wiecie co? Nie doszłam do żadnego logicznego rozwiązania. Poznajemy tu Ivy – umarłą wampirzycę która żyje w świecie, nieumarłych wampirów. Ja się pytam, gdzie tu jest jakiś sens? Ale przejdźmy dalej. Jej głównym problemem, z którym my sami męczymy się przez całe opowiadanie jest krew i doznania z jej piciem. Bohaterka, tak jak kobieta w ciąży je ogórki z czekoladą, tak Ivy żłopie czerwony płyn gdzie się tylko da i od kogo się tylko da. Co najlepsze, takie zachowanie może przynieść jej awans. Ale jej się to nie podoba, znaczy…podoba, ale nie podoba. I tak przez całą książkę. W tej chwili wcale się nie dziwię, ze do „Randek z piekła” podchodziłam 10 razy, jak pierwsze opowiadanie jest gorzej niż tragiczne. Kim rozczarowała mnie po całości, tworząc nudną i niespójną historię która zostanie mi w pamięci na długi czas, jako najgorsza miniaturka na świecie. Jeśli miałabym ocenić ją obiektywnie jest to 0,5/6. Po tragicznych przeżyciach dzięki pani Harrison, przechodzimy dalej. Tutaj zostajemy rzuceni w „Objęcia chaosu” które napisała Kelley Armstrong. I tutaj moje pytanie: Czy nie można było tego opowiadania dać na sam początek? O niebo lepsze od pierwszego, rzuca nas w wir randkowej klapy Hope która to umawia się z facetami których podeśle jej mama. Ale spokojnie, dziewczyna znosi to dość dobrze. Przecież jest pół demonem karmiącym się chaosem, do tego pracującym dla Rządowej Agencji. Kiedy na udaje jej się wyrwać na chwilę z objęć jej zalotnika, przyłapuje złodzieja. Nawet się nie spodziewa jakie konsekwencje będzie miało owe spotkanie z czarującym kryminalistą. Pięknie zarysowani bohaterowie, idealnie wpleciony wątek miłosny w wartką akcję i plastyczne tło. Do tego przystępny język i lekki styl. Jestem pod wrażeniem twórczość Armstrong i chętnie zapoznam się bliżej z jej innymi książkami. To opowiadanie z czystym sumieniem mogłabym ocenić na 5/6. Kierując się już do opowiadania numer trzy dostajemy „Randkę z nieboszczykiem” Lori Handeland, która tak jak poprzedniczka ratuje książkę przed totalną klapą. Świetna historia, a do tego wciągająca opowiada przygodę Kit, która umówiła się na randkę z trupem. Znaczy, nie do końca. W tym trupie siedział demon, który teraz chce ją dorwać. Co najlepsze, tym potworem jest inkub, który zabija swoje ofiary podczas seksu. Na szczęście z pomocą przybywa jej pogromca demonów – Chavez, który zjawia się tak nieoczekiwanie, że przyprawia bohaterkę o zawrót głowy…nie tylko za sprawą swojego wyglądu. Od tej pory muszą współpracować razem by ocalić siebie i innych. Lekki erotyk z jasno nakreślona fabułą. Do tego Kit – nigdy jeszcze nie spotkałam bohaterki literackiej która odpowiadałaby mnie samej w 100%. Rozumienie w 100%. Za to należą się brawa. Do tego ciekawy styl, mieszanie wątków i dobre tempo akcji – to wszystko sprawia, że chce się jeszcze i jeszcze. Nie miałabym nic przeciwko gdyby ta historia stała się nie tylko miniaturką, ale czymś więcej. Zasłużone 5/6 się należy. Ostatnim opowiadaniem jest „Metamorfoza” Lynsay Sands. Historia, która przeważyła szalę, że jednak tą książkę było warto kupić. Poznajemy tutaj Clarie, Kyla i Johna którzy pracują w laboratorium, przeprowadzając doświadczenia na zwierzętach w których chcą zaszczepić efekt kameleona. Do tego używają destabilizatora. Niecierpliwy John, który to chce zacząć testować promieniowanie na ludziach wciska Clarie pod światło, przez co dziewczyna zostaje napromieniowana. Od tego czasu zaczynają się dziać ciekawe zjawiska, a jej miłość do Kyla wreszcie ma szansę ujrzeć światło dzienne. Piękna historia w której nie zabrakło humoru, jest idealnym zwieńczeniem „Randek z piekła”. Klarowna fabuła, ciekawi bohaterowie i dobry styl kwalifikują te opowiadanie do oceny 5/6. Podsumowując: zaczęło się tragicznie, skończyło magicznie. Mimo iż pierwsze opowiadanie to totalna klapa, dalej jest tylko lepiej. Nie rozumiem jedynie dlaczego najgorsza historia rozpoczyna książkę, przecież to tylko zniechęca potencjalnych nabywców i czytelników. Ale cóż, nie jestem ekspertem. Czy polecam? Zdecydowanie tak. Jest to książka warta uwagi, chociażby ze względu na te 3 rewelacyjne historie i zawarte w nich randkowe przesłania – nigdy nie wiesz, z kim tak naprawdę się umawiasz, a twoja bajeczna randka może w jednej minucie zrobić się z piekła rodem. Ocena: 4,5+/6