W pierwszym rozdziale powieści zostaje nam przedstawiona wioska Mur oraz poznajemy pewną przygodę, która spotkała osiemnastoletniego Dunstana Thorna podczas magicznego jarmarku. W kolejnym rozdziale, którego akcja rozgrywa się kilkanaście lat później, jego siedemnastoletni syn Tristran obiecuje dać swojej ukochanej gwiazdę, która właśnie spadła z nieba. Okazuje się, że jest to jeszcze trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, ponieważ gwiazda spadła gdzieś na terenie Krainy Czarów. Chłopak jednak nie poddaje się i wyrusza na przygodę życia, podczas której spotka wiele intrygujących osobowości, zwiedzi tajemniczą i niebezpieczną krainę, a także znajdzie odpowiedzi na wiele pytań. Czy uda mu się spełnić Pragnienie swego Serca, a u kresu podróży odnaleźć szczęście?
Po raz pierwszy z „Gwiezdnym pyłem” spotkałam się w wersji filmowej i niestety dopiero po jej obejrzeniu dowiedziałam się o istnieniu książki. Pewnego dnia zobaczyłam w telewizji zwiastun i zaintrygował mnie – film zapowiadał się oryginalnie, jednak nie byłam przekonana, czy mi się spodoba. Kiedy zaczęłam oglądać „Gwiezdny pył”… pochłonął mnie. Nie mogłam oderwać wzroku od telewizora, reklamy denerwowały mnie jeszcze bardziej niż zwykle i nie mogłam się zdecydować, czy chcę już znać zakończenie, czy żeby ta przygoda trwała jak najdłużej. Zaczarował mnie. Po jak najbardziej udanym seansie wiedziałam, że muszę przeczytać powieść.
Książka Neila Gaimana łączy w sobie baśniowe elementy z fantastyką. Jest to z pewnością wyjątkowa pozycja, która wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Świat przedstawiony jest pełen magii i dziwów, zagadkowych bohaterów i niespodziewanych wydarzeń. Powieść wprowadziła mnie w zupełnie inny świat i sprawiła, że na chwilę zapomniałam o tym, który mnie otacza. Bardzo podobał mi się styl autora, który w niewielkiej ilości tekstu potrafił zmieścić wprost nieprawdopodobnej wielkości fantastyczną krainę i pełną przygód historię. „Gwiezdny pył” to uczta dla wyobraźni.
Jest to jedna z tych pozycji, których nie należy oceniać po okładce. Nie chodzi o to, że jest brzydka, ponieważ statki płynące po niebie i oryginalna czcionka dobrze się prezentują. Jednak patrząc na tę obwolutę nie można w żaden sposób domyślić się zawartości, a na pewno nie tego, że jest to baśni dla dorosłych. Szkoda, bo wiele osób może nie sięgnąć po książkę, która mogłaby ich zainteresować, a część może się rozczarować – niestety, okładka jest zbyt myląca. Jest to wydanie rozszerzone, które zawiera dodatkowe teksty: „Mur: prolog”, przedmowę autora do tegoż rozdziału oraz notę o autorze „Poznajcie Neila Gaimana”. Przyznam, że gdybym miała szansę, to z chęcią sięgnęłabym po powieść, którą zapowiada „Mur: prolog”. Pozostaje mieć nadzieję, że autor jeszcze ją napisze.
Powieść Neila Gaimana ma zaledwie dwieście stron, a jej filmowa wersja trwa ponad dwie godziny – pozostali twórcy adaptacji powinni brać przykład z twórców „Gwiezdnego pyłu”. I to nie tylko pod względem długości. Film wyciąga z powieści to, co najlepsze i dodaje jeszcze dużo od siebie, przez co staje się tym jednym z niewielu wyjątków, kiedy to adaptacja jest lepsza od książki. Muszę podkreślić, że o ile film jest dostosowany do różnych grup wiekowych, o tyle książka skierowana jest do dorosłych czytelników. Moim zdaniem powieść jest znakomita, chociaż zdarzyło się w niej kilka fragmentów, które nie do końca pasowały do całości. Jednak kiedy zaczęłam już czytać, nie mogłam oderwać się od „Gwiezdnego pyłu”, a po skończeniu czułam niedosyt. Jej główną wadą jest właśnie to, że jest za krótka i zdecydowanie za szybko się kończy (chociaż nadal nie mogę wyjść z podziwu, ile autor potrafił zmieścić w niewielkiej liczbie stron). Nie wiem, co jeszcze mogę dodać – polecam, bo warto!