Christina Lamb w reportażu Nasze ciała, ich pole bitwy przedstawiła wstrząsającą prawdę o gwałtach dokonywanych na kobietach podczas wojen. Dramat ofiar nie kończy się jednak wraz z ustaniem konfliktu czy uwolnieniem z rąk oprawców. Trauma towarzyszy im do końca życia, podczas gdy sprawcy często pozostają bezkarni.
Reportaż Nasze ciała, ich pole bitwy pokazuje oblicze wojny, o którym zwykle się nie mówi. Podręczniki historii skupiają się na polityce, działaniach zbrojnych i statystykach dotyczących zabitych. Pomniki stawia się bohaterom i ofiarom walk. Wojna jednak boleśnie dotyka miliony kobiet, które – gwałcone i torturowane – doświadczają śmierci za życia.
Od zarania dziejów gwałt traktowany był jako trofeum należne wygranym. Już starożytne pisma, włączając Biblię, mówią o uprowadzaniu kobiet przez zwycięzców. Przez tysiące lat nic się nie zmieniło. Wykorzystywanie seksualne kobiet towarzyszy wojnom w każdym zakątku świata. Sprawcami są przedstawiciele wszystkich wyznań, nawet tych uznawanych za pokojowe i łagodne. Irak, Bangladesz, była Jugosławia, Rwanda, Kongo, Argentyna – we wszystkich państwach mężczyźni zaznaczali swoją przewagę poprzez okrutne, masowe, metodyczne gwałty. W takich przypadkach statystyki nie pokazują całej prawdy. Dopiero indywidualne historie młodych dziewczyn, gwałconych wielokrotnie aż do obłędu, zniszczonych fizycznie i psychicznie, sprawiają, że trudno objąć rozumem to bestialstwo.
Jak podkreślono w reportażu, w gwałcie nie ma nic seksualnego. To manifestacja dominacji, która ma na celu przede wszystkim upokorzenie ofiary, złamanie oporu albo skłonienie jej do ucieczki. Opowieści dziewczyn przetrzymywanych jako niewolnice seksualne nie mieszczą się w głowie. A przecież ich cierpienie nie skończyło się wraz z chwilą ucieczki czy wyzwolenia, bo zostały wykluczone ze swoich społeczności, potępione. Pozostawiono je bez pomocy i bez chęci do życia.
Walka o uznanie gwałtu za zbrodnię wojenną jest trudna, bo napotyka na ignorancję. Trybunały nie są skłonne zajmować się tym problemem, argumentując, że nie ma sensu o tym rozmawiać, kiedy na ławie oskarżonych siedzi ktoś, kto mordował i torturował. Wobec oskarżenia o terroryzm gwałt uznawany jest za nieistotny. W tej sytuacji wiele kobiet rezygnuje z dochodzenia sprawiedliwości.
Przerażające jest to, że gwałt bardziej stygmatyzuje ofiarę niż sprawcę. Nawet jeśli kobieta poradzi sobie psychicznie z jego skutkami, często pozostaje napiętnowana przez społeczność.
Trzeba jednak podkreślić, że sądownictwo międzynarodowe stworzyło precedensy w tym zakresie. Co prawda późno, ale jednak. Ataki seksualne towarzyszące masakrom w Rwandzie uznano za ludobójstwo. Wojna w byłej Jugosławii przyniosła rozstrzygnięcia uznające gwałt za zbrodnię wojenną. Dowódcy, którzy zezwalali na wykorzystywanie kobiet, zachęcali do ataków na nie, zostali osądzeni. Istnieje więc iskierka nadziei, że podejście do tej kwestii wkrótce się zmieni.
Najbardziej wstrząsnęła mną relacja z Republiki Konga. Działalność prowadzi tam Denis Mukwege – ginekolog, który pomaga ofiarom gwałtów. W 2018 roku został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. To, z czym spotyka się w swoim szpitalu, mnie przyprawiło o łzy i drżenie rąk. Szokująca brutalność, której nie można zapobiec.
Nasze ciała, ich pole bitwy to donośny, rozpaczliwy głos wołający o uwagę i sprawiedliwość. To książka dla osób o mocnych nerwach, bo opisuje niewyobrażalną krzywdę, którą wyrządza się kobietom podczas wojen. Autorka rozmawiała z ofiarami, które znalazły w sobie siłę, by mówić. Miliony jednak milczą, a nawet decydują się na samobójstwo, bo nie mogą udźwignąć ciężaru doświadczanej przemocy.
Christine Lamb dotarła również do osób zaangażowanych w pomoc ofiarom gwałtów – prawników, lekarzy oraz psychologów. Próbowała także zrozumieć sprawców, których odwiedziła w więzieniach. Jej relacja jest wszechstronna i wyczerpująca. I chociaż napisała ją bez emocji, rzeczowo i z szacunkiem dla bohaterek, dla czytelnika będzie wstrząsająca.
Nasze ciała, ich pole bitwy to ważna i potrzebna publikacja. Kolejna, która sprawia, że trzeba się zastanowić nad prawdziwą naturą człowieka. Wiele zła dzieje się tuż obok nas. Wydaje się, że żyjemy w bezpiecznym kraju wśród przyjaznych ludzi, ale przykłady przedstawione w książce jasno pokazują, że łatwo zburzyć tę harmonię. Wszelkie podziały lub brak tolerancji mogą prowadzić do niewyobrażalnych tragedii.