Coraz mniej światła to najnowsza powieść Nino Haratischwili – pisarki gruzińskiego pochodzenia, która od nastoletnich lat mieszka w Niemczech. Sławę i uwielbienie czytelników, również moje, przyniosła jej monumentalna książka Ósme życie. To ona sprawiła, że czekam na każdy nowy utwór autorki z wielką wiarą, że przeżyję znów niezapomniane emocje.
Bohaterkami Coraz mniej światła są cztery dziewczyny: Dina, Ira, Nene i Keto. Każda z nich jest inna, każda dąży do realizacji swoich celów w odmienny sposób. Pretekstem do ich spotkania i wspomnień jest wystawa zdjęć Diny zorganizowana w rocznicę jej śmierci. W latach 90. Dina zdążyła stać się popularną artystką, która uwieczniała na fotografiach codzienność swoją i przyjaciółek. Kobiety odnajdują siebie na prezentowanych pracach i wspominają chwile, kiedy zdjęcia zostały wykonane. W ten sposób rozwija się akcja powieści – kolejne obrazy przenoszą bohaterów w przeszłość i ożywiają wspomnienia.
Z retrospekcji wyłania się historia dorastania dziewczyn w kraju, w którym zachodzi burzliwa transformacja ustrojowa. Przyjaciółki muszą mierzyć się z patriarchalnym systemem i walczyć o prawo do własnych marzeń. Otacza je przemoc, korupcja, mafijne sposoby rozwiązywania konfliktów i bieda. Tradycyjny sposób myślenia o rolach kobiet i mężczyzn mocno ogranicza ich możliwości rozwoju. Przyjaźń bohaterek nie wytrzymuje próby czasu, a ponowne spotkanie po latach jest okazją do rozliczenia krzywd, zdrad i analizy niedawnych wydarzeń.
Coraz mniej światła jest nie tylko powieścią emancypacyjną. To również obraz państwa, które podnosi się z niewoli i próbuje stanąć na własnych nogach. Droga transformacji ustrojowej w Gruzji nie jest łatwa, zresztą, jak pamiętamy, w żadnym kraju nie była. Towarzyszy jej zorganizowana przestępczość, brutalność, szarość i ubóstwo. Na tym tle życie bohaterek nie należy do łatwych.
Miałam duże oczekiwania wobec Coraz mniej światła – wiedziałam, że Nino Haratischwili potrafi tworzyć pełną emocji, bolesną prozę o bohaterach tragicznych, podejmujących trudne decyzje. Najnowsza powieść autorki nie zawodzi pod tym względem. Choć historia przyjaciółek pozbawiona jest magii obecnej w Ósmym życiu, to nadal jest pełna namiętności. Pomimo brutalności, można w niej wyczuć rodzaj czułości. Świat kobiet, które odgrywają w niej zasadniczą rolę, jest całkiem inny od świata mężczyzn.
Autorka posługuje się bogatym, kwiecistym językiem, a jej długie, pełne środków stylistycznych zdania sprawiają, że łatwo współodczuwać emocje bohaterów. Ich ból, smutek, a jednocześnie upór w dążeniu do poprawy własnego losu, jest wręcz namacalny. Jednocześnie Haratischwili maluje słowami obrazy miejsc, które łatwo sobie wyobrazić.
Popełniłam jednak błąd, zdecydowawszy się na spotkanie z powieścią w wersji audio. Książka jest dostępna w tej formie między innymi w Audiotece w wykonaniu Kamili Baar. Niestety, jej interpretacja pozostawia wiele do życzenia. Choć głos lektorki jest przyjemny i nie nuży, to nie oddaje bogactwa prozy gruzińskiej pisarki. Emocje towarzyszące bohaterom zostały spłaszczone, a brutalne sceny zmiękczone.
Nino Haratischwili pozostanie jedną z moich ulubionych współczesnych pisarek. Jednak Coraz mniej światła nie trafi na moją listę najlepszych powieści życia, bo wciąż nie dorównuje Ósmemu życiu. Niemniej jest bardzo dobrym utworem, świetnie skomponowanym, emocjonalnym i bogatym. To doskonała lektura do niespiesznego czytania w długie, zimowe wieczory.