Najnowsza powieść Patrycji Żurek przyciągnęła mnie do siebie tematyką. Ciekawiło mnie podejście do tematu, kreacja bohaterów, ich historia i dokąd zaprowadzi ich obrana droga.
Dolores ma przekichane już od urodzenia, gdy matka nadaje jej nietypowe imię, stwarzające w późniejszych latach pretekst do wyśmiewania. Do tego dochodzą dodatkowe kilogramy, którymi obdarzona jest bohaterka oraz toksyczna relacja z matką, Barbarą. Otyłe dzieci nigdy nie miały łatwo w grupie rówieśniczej, niezależnie od tego, czy miało to miejsce w przeszłości, czy współcześnie.
Żadna z bohaterek nie ma łatwego życia, a autorka za pomocą doskonałego pióra i doświadczenia pisarskiego potrafiła odmalować przed moimi oczami losy wymyślonych postaci.
Choć postaci są fikcyjne, życiowe perypetie Dolores, Barbary, a nawet Marianny są tak uniwersalne, że niejedna czytelniczka bądź czytelnik będzie mógł się z nimi utożsamiać. To nie jest tylko powieść o jedzeniu, ale między innymi o relacjach damsko-męskich, toksycznym uzależnieniu od bliskiej osoby, braku odwagi do zmian, nieumiejętności okazywania miłości, a nawet powiedziałabym, że po prostu kochania, a także powielaniu schematów.
Również i tym razem trafiamy na Rymerę, do jednej z mysłowickich dzielnic. To tam żyła rodzina Dolores, tam urodziła się, wychowała ona sama. I chociaż bardziej skupiamy się na rodzinie Rduchów to wyraźnie wyczuwalna jest charakterystyczna aura tej dzielnicy. Było mi łatwiej wczuć się w to miejsce, dzięki lekturze „Marcina”, wcześniejszej powieści Patrycji Żurek, ale myślę, że i osoby nie czytające wspomnianej powieści dobrze tę atmosferę poczują.
***
Autorka postawiła na narrację trzecioosobową, przenosząc ją pomiędzy głównymi bohaterkami, czyli Dolores i Barbarą. Właśnie poprzez tę drugą postać poznajemy babkę Dolores, a matkę Barbary – Mariannę, kobietę silną, twardą, zahartowaną przez życiowe trudy, której metody wychowawcze i podejście do otaczającej ją rzeczywistości zdeterminowały w ogromnej części charakter jednej z córek. Dokładnie tak, córek. Franciszka, nazywana Franczeską, jest siostrą Barbary, osobą zupełnie od niej inną, pełną determinacji i odwagi do zmian, mimo że i ona niesie swój, wcale nielekki, życiowy bagaż. Siostry są przykładem jak różnorodnie może się potoczyć życie, jaki wpływ ma na nie indywidualny charakter, choć wychowane w jednakowy sposób.
Dialogów znalazło się tyle ile trzeba. Tu nie ma miejsca na gadki o niczym, a specyficznego smaczku dodają wtrącenia gwary śląskiej. Mnie to osobiście nie przeszkadzało, a dynamizm fabuły sprawiał, że czytanie szło sprawnie. Co ważne, opisy nie są nudne, wciągają w życie bohaterów, odmalowują ich charaktery, a stale doskonalony styl autorki czyni tę podróż nie tylko przyjemną, lecz przede wszystkim zapadającą głęboko w serce.
***
To trzecia moja powieść Patrycji Żurek. Każda z nich dostarczyła mi mnóstwa emocji, różnych w zależności od tematyki. Każda pozostawiła we mnie ślad i każdą z nich mogę polecić. „Grubaska” była trudną lekturą, momentami nawet bardzo trudną. W pewnej chwili musiałam odłożyć książkę i zająć myśli czymś innym, walcząc ze szlochem dławiącym gardło, bo tak bardzo dotknął mnie akurat czytany fragment, tamta scena i to jak bardzo mogę ją przełożyć na własne doświadczenia. Mimo że powieść liczy sobie niecałe dwieście stron jest potężną bombą emocjonalną, wręcz wgryza się w duszę.
Historia rodziny Dolores i jej samej, to nie tylko historia o jedzeniu, ale i o miłości. Trudnej, mam wrażenie, że takiej brutalnie rzeczywistej, bez wzniosłości, bez tej całej romantycznej otoczki z jaką często mamy do czynienia w czytanych powieściach. Ale właśnie takie jest pióro Patrycji Żurek, obnaża szarą codzienność, odziera ją z tej całej słodkiej otoczki, w którą lubi być ubrana, co wcale nie musi oznaczać, że nie znajdą się tutaj okruchy czułości i miłości skrytej za codziennymi, zwyczajnymi gestami i czynnościami, których obdarzamy swoich najbliższych.
***
Główną tematyką jest kompulsywne jedzenie i to z czego to wynika. Jednakże poruszony został także wątek walki z dodatkowymi kilogramami i, co istotne i najważniejsze (moim zdaniem), jak ważne jest wsparcie najbliższych osób, ich motywacja oraz to, że odchudzanie zaczyna się w głowie i tak naprawdę nikt nie może nas do tego zmusić, tylko my sami musimy dojrzeć do tej decyzji, by odnaleźć w sobie pokłady wytrwałości.
***
Podsumowując „Grubaska” Patrycji Żurek to opowieść o zdeptanych nadziejach, szarej codzienności, zależnościach, toksycznych relacjach i samotności. O akceptacji siebie takim jaką się jest, o miłości do jedzenia, o zazdrości, jaka nie powinna nigdy mieć miejsca, a jednak zdarza się tak często. Odkrywanie świata Dolores bywa bolesne, ale jest przy tym niezwykle wciągające. Doskonały warsztat pisarski, czyni tę czytelniczą podróż jeszcze wyborniejszą.
Zdecydowanie polecam!