Rycerze, damy, król, spadkobiercy, krew, morderstwa, intrygi, bitwy, wojny, smoki, magia i żelazny tron, który cieszy się ogromną sławą, na którym każdy chce zasiąść. Wydawałoby się, że w książce George’a R.R. Martina można znaleźć wszystko i choć jest tego aż tak dużo to nie odczuwa się przesytu, wręcz przeciwnie wszystko wiąże się w jedną całość.
Twórczość autora zyskała niesamowitą popularność, szczególnie wtedy, gdy na podstawie Sagi Pieśni i Lodu powstał serial, który cieszy się ogromną oglądalnością. Oprócz tego, że Martin napisał fenomenalną powieść podziwiam go również za jedną, chyba o wiele ważniejszą rzecz niż sława jego powieści; otóż czytałam ostatnio, że mimo, iż dzięki sadze zarobił naprawdę duże pieniądze, jakich ja nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, nie zmienił w swoim życiu kompletnie nic, dalej mieszka ze swoją żoną w małym domku, dalej jeździ zwykłym samochodem, a nie jakimś, który wart jest setki tysięcy, a nawet ubiera się jak zwykły, szary człowiek. Za to należy mu się naprawdę wielki szacunek.
Krótko o samej Grze o tron: w pierwszym tomie poznajemy Lorda Eddarda Starka, władcę Winterfell, który jest dobrym przyjacielem obecnego króla Roberta Baratheona. Pewnego dnia, król wraz z żoną, dziećmi i braćmi królowej Lannisterami odwiedzają Winterfell, gdzie król składa Lordowi Eddardowi propozycję objęcia stanowiska Królewskiego Namiestnika, choć Stark nie chce brać na siebie takiego ciężaru jego żona, Catelyn, przekonuje go, ponieważ zdaje sobie sprawę, że Stark i tak nie ma wyjścia. Lord Eddard Stark zabiera ze sobą do Królewskiej Przystani swoje córki: Sansę, która ma zostać żoną księcia Joffreya i Aryę, której daleko do bycia damą. Przybycie do Królewskiej Przystani, gdzie Stark ma wypełniać swoje obowiązki oznacza również włączenie się do niebezpiecznej gry, pełnej intryg i tajemnic, w której nagrodą jest władza oraz tron.
W całej powieści poznajemy mnóstwo postaci, których nie wymienię z tego względu, że musiałabym o każdej napisać choć kilka słów, jednak skupię się na dwóch postaciach. Pierwszą jest Tyrion Lannister, brat królowej, którego nikt nie traktuje poważnie ze względu na to, że jest karłem, a i jego rodzina nie ukrywa tego, że chętnie by się go pozbyła. Nie ukrywam, że jest to jedna z postaci, którą najbardziej polubiłam w całej tej historii ze względu na jego sarkastyczne wypowiedzi, żarty i sposób bycia, oczywiście w trakcie czytania przygód tej postaci od razu przed oczyma pojawiał mi się Peter Dinklage, który wciela się w Tyriona w serialu. Drugą postacią jest Joffrey Lannister, uwierzcie mi nie ma chyba osoby, która by bardziej nienawidziła tej postaci ode mnie! Jest to rozpieszczony dzieciak, który po objęciu tronu staje się takim potworem, że nie da się do niego żywić innych uczuć!
Trzeba wspomnieć o tym, że Martin nie przechodzi do akcji zbyt szybko, w pierwszych rozdziałach poznajemy poszczególnych bohaterów ich plany, intrygi, a także opisy przyrody, które mogą niektórych bardzo nudzić, a ta właściwa akcja zaczyna się dopiero pod koniec, co może być zbyt długim czasem oczekiwania. Nie jest też żadną tajemnicą, że autor nie tylko nie ma litości dla swoich bohaterów, ale również dla czytelników, ponieważ z zimną krwią uśmierca nawet głównych bohaterów, koło czego nie da się przejść obojętnie i zacząć następny rozdział, bo zaraz pojawiają się pytania: dlaczego? Ale jak on mógł ją/jego zabić? Co będzie dalej z tym/tą?
Oprócz intryg, tajemnic i innych rzeczy, które można znaleźć w Grze o tron jest mnóstwo zaskoczeń, dlatego mam jedną radę dla osób, które jeszcze nie oglądały serialu, nie czytały książek, a mają taki zamiar, postarajcie się nie przywiązywać do żadnej postaci, bo możecie się nią zbyt długo nie nacieszyć. Oczywiście polecam zarówno książki jak i serial, ale zacznijcie najpierw od książek, bo ja zaczęłam od serialu i teraz nie odczuwałam takiej frajdy z odkrywania świata, który stworzył Martin.