Lubię, gdy książka sensacyjna łączy wątek kryminalny z nastrojem grozy i tajemniczości. To sprawia, że bardziej "wczuwam "się w akcję i przepadam dla świata. No i się przyznam, że raczej takie książki czytam za dnia. To nie to, że w nocy się boję, ale często po prostu mi się śni to co przeczytam przed snem.
Połączenie kryminału i thrillera jest interesującym rozwiązaniem w powieści - z tej opcji skorzystał Radosław Dąbrowski w swojej debiutanckiej powieści "Gra cieni".
Akcja książki rozgrywa się na niewielkiej amerykańskiej wyspie w męskim klasztorze oraz w Bostonie. Przenosimy się do roku 1957. Frank Sullivan jest detektywem od kilku lat. Ten facet to spec w swoim fachu. Ma odpowiednie wykształcenie i intuicję, a owocem tego połączenia są sukcesy zawodowe. Ceniony przez współpracowników i szefostwo z powodzeniem rozwiązuje kolejne zagadki kryminalne. U jego boku brakuje tylko kobiety - cóż mimo atrakcyjnego wyglądu i prestiżu zawodowego, swatany przez kolegów Sullivan wciąż jest sam.
Pewnego ranka po nieprzespanej nocy Frank dostaje kolejne zlecenie. W klasztorze zaginął bez śladu jeden z zakonników. Frank udaje się promem na wyspę i rozpoczyna śledztwo. Na kolejne tropy w nim naprowadzają go tajemnicze, zagadkowe liściki. Kto jest ich autorem ? Gdzie podział się brat Gregory ? Czy w rozwiązaniu zagadki pomoże jego pamiętnik ?
Na te pytanie znajdziecie odpowiedź w książce.
Na uznanie zasługuje pomysł fabuły. Klasztor to miejsce tajemnicze, niedostępne dla świeckich i żyjące własnym życiem. A Dąbrowski świetnie go opisał . Opisy są mocną stroną książki, tworzą one taki tajemniczy i mroczny nastrój, atmosferę pełną sekretów i zagadek. W powieści dominuje jeden główny wątek - troszkę szkoda, że autor jej bardziej nie rozbudował , nie wprowadził wątków pobocznych i większej liczby postaci. Dialogi nie są mocną stroną - troszkę brakuje w nich tempa i są moim zadaniem nieco za skąpe. Ale książka trzyma w napięciu i przyciąga. Rozwiązanie zagadki kryminalnej jest dość ciekawe - jak zwykle wchodzą w grę ludzkie słabości i emocje. Zakończenie jest niezłe, a to bardzo ważne w tego typu książce. Elementy z horroru komponują się z treścią kryminalną w ciekawą całość. Książkę czyta się dość szybko i lekko. Postać głównego bohatera jest wykreowana ciekawe i moim zdaniem detektyw Sullivan może stać się bohaterem jeszcze nie jednej książki. Bo jego nie sposób nie polubić. Nie jest to zły debiut - moim zdaniem w autorze drzemie pewien potencjał literacki . Zatem liczę na kolejne książki. Na pochwałę zasługuje okładka - idealnie dobrana wprowadza w nastrój powieści.