Anioły. Coraz częściej spotykamy je w książkach fantasy, które debiutują na listach bestsellerów. Ale czy naprawdę istnieją? Pierwsze wątki o tych stworzeniach, były zapisane już w Biblii. Wyobrażano je sobie jako dobre, pomocne istoty, które służą Bogu. Ich zadaniem było chronić ludzi przed złem oraz niebezpieczeństwem, które czyhało na nich z każdej strony. Z czasem zaczęto się zastanawiać i pisać o buncie aniołów i niechęć służenia Bogu. Co było kolejną inspiracją do napisania dobrej powieści. W wielu książkach spotykamy wątki na temat tych istot. Autorzy starają się jak najbardziej kombinować i wymyślać związane z nimi cechy cechy oraz zdolności, jak to było w przypadku wampirów. Zaczęliśmy patrzeć na nie z perspektywy pani Meyer, co w pewnym stopniu zaburzyło klasyczne patrzenie na wampira. W "Grze anioła" ciężko powiedzieć coś co by nie zdradziło fabuły i niepewności podczas czytania, ale jeśli mam być do końca szczera, to sama nie wiem czy dobrze zrozumiałam to co autor miał na myśli. A chodzi mi o anioła.
Daniel Martin od dziecka uwielbiał czytać i interesował się zawodem pisarza. Kiedy wreszcie podrósł i ludzie zaczęli brać go na poważnie, a stało się to wcześniej z powodu śmierci ojca, podjął się pracy w redakcji, a potem w wydawnictwie gdzie pisał tanie powiastki. Zakochuje się w córce szofera, swojego przyjaciela Pedra Vidala. Niestety ona nie przyjmuje jego miłości. Pewnego dnia otrzymuje propozycję współpracy z tajemniczym wydawcą. Zgadza się nie wiedząc, że ta decyzja odmieni jego życie.
Szczerze powiedziawszy to spodziewałam się kontynuacji "Cienia wiatru", a otrzymała całkiem dobrą i zupełnie inną fabułę (nie całą książkę). I teraz chcę skarcić osoby, które mówiły, że "Gra anioła" jest gorsza od swojej poprzedniczki. Moim zdaniem to nieprawda. Nie wiem czy mogę tak ją nazwać, ale w drugiej części akcja cały czas szła naprzód. Autor nie dawał nam chwili wytchnienia i bez przerwy natrafialiśmy na nowe zmartwienia czy problemy głównego bohatera. Najważniejszym jednak plusem całej powieści, jest to, że pan Zafon nie bał się podjęcia radykalnych kroków, typu uśmiercenie bohaterów, czego w "Cieniu..." zdecydowanie brakowało. Fabuła jest kompletnie nieprzewidywalna, przynajmniej przeze mnie. Było wiele rzeczy, które mnie po prostu zaskoczyły. Zdecydowanie najbardziej nie spodziewałam się takiego słabego zakończenia. Poziom przez całą książkę był ten sam czyli bardzo wysoki, ale koniec, zupełnie spartolił.
Bez wad niestety się nie obeszło. To na co zwróciłam szczególną uwagę był język pana Zafona. Książkę czyta się nieprawdopodobnie lekko i szybko, ale bardzo brakowało mi opis przeżyć wewnętrznych zwłaszcza w kulminacyjnych akcjach książki, gdzie właśnie takich momentów było mi brak. Zauważyłam to dopiero na końcu powieści, gdzie wszystko się wyjaśnia. Wydaję mi się, że to również główny powód tego, że ciężko zżyć się z bohaterami autorstwa Zafona. Nie wiedziałam co w poniektórych chwilach czuje czy myśli Daniel Martin. Praktycznie cały czas tylko akcja, akcja, akcja, a zero osobowości bohaterów. Co najważniejsze, nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam zakończenie. Było tajemnicze, ale zupełnie napisane byle jak, przez co nie wiem do teraz o co w końcu z tym wydawcą chodziło.
Uważam, że "Gra anioła" nie jest zła, ale też do arcydzieł nie należy. Dla fanów autora oczywiście obowiązkowa. Innym również polecam, bo warto zapoznać się z piórem już tak popularnego w Polsce, hiszpańskiego pisarza. Fabuła o wiele ciekawsza i lepsza od poprzedniczki, jednakże wykonanie nie co słabsze.