Lubię poznawać nowych Autorów. Dlaczego? Bo zawsze towarzyszy temu dreszczyk niepewności, bo czasem można natrafić na prawdziwe perełki. Współczesnych polskich twórców literatury grozy poznaję głównie dzięki wydawnictwu Vesper. Jakieś dwa lata temu przeczytałem „Inkuba” Artura Urbanowicza i od tamtego czasu jestem jego wiernym fanem, w zeszłym roku raczyłem się „Windą” Tomasza Sablika i „Chodź ze mną” Konrada Możdżenia i były to naprawdę wyśmienite literackie uczty przesiąknięte tą - cenioną przeze mnie - subtelną grozą oraz wciągającymi historiami. Niestety, Vesper nie zawsze trafia w mój gust. Zeszłoroczny „Manuskrypt” Wojciecha Uszoka okazał się całkowicie nie moją bajką i teraz te same uczucia towarzyszą mi po lekturze „Eksperymentu” Grzegorza Kopca.
Autor debiutował w 2019 roku powieścią „Czas pokuty”, ale wcześniej miał swój udział w kilku antologiach opowiadań. Z twórczością Kopca zetknąłem się jednak dopiero na początku września tego roku, kiedy to miałem okazję przeczytać pierwszy tom „Grobowca”. Jego opowiadanie „Kiedyś wszyscy byliśmy ludźmi” naprawdę mi się podobało i sprawiło, że jeszcze bardziej nakręciłem się na „Eksperyment”. Do lektury przystąpiłem więc z dużym entuzjazmem i oczekiwaniami, te jednak szybko zaczął się kurczyć niczym „ptaszek” na mrozie. Stało się to już w prologu, który od razu skojarzył mi się z filmem „Martyrs. Skazani na strach”. Dla niewtajemniczonych, to wyjątkowo obrzydliwa produkcja, przesiąknięta sadyzmem, gdzie fabuła opierała się wyłącznie na bezsensownej przemocy, której próbowano przypisać jakiś mit, legendę. Tutaj mamy podobny zabieg, tytułowy „eksperyment” bowiem polega właśnie na zadawaniu cierpienia i to w sposób arcyokrutny. Mamy zatem i wycięte kobiece łono, i mastektomię przeprowadzoną bez znieczulenia za pomocą sekatora... No, to nie jest moja bajka, a przynajmniej już nie. Wiecie, „Martwicą mózgu” to się jarałem w gimnazjum. Pomyślałem jednak: „no dobra, zobaczmy co będzie dalej”.
Dalej, mamy historię dwóch przyjaciół, którzy wraz z dziewczyną jednego z nich, jadą do Krakowa na konwent fanów literatury grozy. To jest punkt wyjścia do całej opowieści i tutaj muszę pochwalić Autora, bo pomysł miał całkiem niezły. W każdym razie, po tej imprezie cała trójka znika bez śladu i wkrótce ich rodziny wynajmują prywatnego detektywa Michała Majera, który zaczyna swoje śledztwo. I tu miałem kolejny kłopot, tym razem logiczny. Majer bowiem czasami pracuje dla policji, wykonując dla nich zlecenia, polegające na pracy śledczego. Rozumiecie tę niedorzeczność? Prywatny detektyw robi za gliniarza do wynajęcia. Mam nadzieję, że do takich patologii nie dochodzi w rzeczywistości, ale w „Eksperymencie” to przechodzi, jakby było normą. Poza tym sama postać Majera nie wydaje się specjalnie dopracowana, zresztą jak większość bohaterów tej książki. Ktoś może powiedzieć: w horrorach niekoniecznie wymaga się, aby psychologia postaci była jakoś szczególnie mocno zarysowana. Oczywiście, zgadzam się z tym. Problem w tym, że przez większą część książki, groza jest tu raczej czymś bezobjawowym, a najbliżej tej historii, do thrillera – to po pierwsze, po drugie: tekturowi bohaterowie przejdą tylko wtedy, gdy trafią do ciekawej opowieści. Tu natomiast...
Przez pierwszych 150 stron właściwie nic się nie dzieje. W dodatku, w tzw. międzyczasie poznajemy najbardziej irytującą postać tej powieści, lokalną dziennikareczkę imieniem Magda, która jest gotowa podtruć koleżankę z redakcji, tylko dlatego, aby zamiast niej zrobić relację z konwentu. To zresztą kolejny absurd, albo dowód na to, że bohaterka jest psychopatką wymagającą pilnego leczenia na oddziale zamkniętym. Z drugiej strony poznajemy też francuską policjantkę Christine Bonoit, według mnie najlepiej skonstruowaną postać i całkowite przeciwieństwo Magdy. Ta kobieta intryguje, ma w sobie tajemnicę i coś do powiedzenia. Powieść cały czas idzie jakby trzema torami: mamy więc wątek naszych zaginionych przyjaciół, detektywa oraz dziennikarki, przy czym ten pierwszy najbardziej mnie wciągnął (przynajmniej do 300 strony), a ten ostatni – na miejscu redaktora – wysadziłbym w powietrze. Uważam, że powieść mocno by na tym zyskała. Czytając książkę odniosłem wrażenie, że Autor, chcąc zbyt wiele nam opowiedzieć, rzucił się na głęboką wodę i zwyczajnie zaczął tonąć.
Ale jest też coś, do czego nie mogę się przyczepić. Książki wydawnictwa Vesper w większości są ilustrowane. Tak też jest w przypadku „Eksperymentu”. Za szatę graficzną odpowiadał Dawid Boldys, którego twórczość poznałem przy okazji „Gałęzistych” Urbanowicza oraz „Windy” Sablika. Tutaj tylko potwierdził swój talent. Rysunki, które znajdziecie w tej powieści są mroczna, sugestywne i pobudzają wyobraźnię. Bardzo mi się podobały.
Rozczarowanie, to chyba pierwsze i najważniejsze słowo, jakie kojarzy mi się z „Eksperymentem”. Wielkie oczekiwania zostały zmielone w maszynce do mięsa, a ja zostałem nie tyle z niedosytem, co na kompletnym głodzie. Pamiętajcie jednak, że recenzja to tekst z natury subiektywny, więc mogę tu mówić wyłącznie we własnym imieniu. Mi akurat ta powieść nie podeszła, wiele mi się w niej nie podobało, ale z Wami może być zupełnie inaczej. Co bym nie napisał, nie zmieni to faktu, że „Eksperyment” zbiera również całkiem sporo dobrych opinii, a zatem jest szansa, że i Wam się spodoba.
© by
mroczne-strony.blogspot.com | 2021