„Eksperyment”, to opowieść o obrazach zła. Ze strony na stronę pogrążamy się tutaj w obsesji mordów i tortur, miotamy się między przerażeniem a przymusem wyobrażania sobie kolejnych scen, między obrzydzeniem a… fascynacją nad tym, do czego może posunąć się człowiek, by uwiarygodnić sztukę.
Tak, Grzegorz Kopiec pozamiatał.
Po kolei jednak.
Opisane w blisko czterdziestostronicowym prologu wydarzenia, sprawiają, że żołądek podchodzi do gardła, a nogi miękną w kolanach. To nie są sceny dla wrażliwych ludzi o słabych nerwach. Epatując okrucieństwem, brutalnością i zwyrodnialstwem, Grzegorz zdradza nam, czego możemy spodziewać się w dalszej części książki. Jednak, gdy nastawiamy się na historię, jak z najgorszego koszmaru, o słyszącym głosy psycholu, znęcającym się nad ofiarami w piwnicy, autor pokazuje nam, że jego powieść nie jest niczym z czym mieliśmy kiedykolwiek wcześniej do czynienia. Że ta historia nie jest w żadnym calu przewidywalna, a nasze wyobrażenie o mającym rozgrywać się tutaj koszmarze było skrajnie naiwne.
W końcu poznajemy więc bohaterów, którzy z różnych powodów wyruszają na Kfason, czyli krakowski festiwal grozy, organizowany przez niesamowitą Magdę Paluch. Szybko, niestety, okazuje się, że była to najgorsza w ich życiu decyzja. Stamtąd trafiają bowiem wprost w oko cyklonu i zostają zaangażowani w wyjątkowo popaprany eksperyment. Zresztą nie tylko goście Kfasonu zostają „wytypowani na ochotników” i pojawiają się w tajemniczej posiadłości. Enigmatyczni gospodarze mają spory rozmach i sprowadzają uczestników – głównie fanów grozy – z przeróżnych imprez literackich. Gdy czytelnikowi wreszcie wydaje się, że połączył wątki i wie, dokąd to wszystko zmierza, Kopiec robi kolejnego fabularnego fikołka, a my musimy zbierać szczękę z podłogi. Bowiem tego, kto stoi za całym wydarzeniem i czemu służy eksperyment, nikt nie byłby w stanie się domyślić. Pozostaje nam więc podążać dalej z nurtem historii i coraz bardziej odczuwać, jak mózg staje nam w poprzek. Co lepsze, finał miażdży i wyrzuca nas ostatecznie na zupełnie nowy poziom szoku i niedowierzania.
Mocno rozbudowana warstwa obyczajowa ma w tej powieści ogromne znaczenie. Dogłębnie poznajemy bohaterów, ich lęki, sukcesy, marzenia i słabostki. Doskonale wiemy do czego są zdolni i co mogą stracić, jeśli przyjdzie im wziąć udział w krwawym spektaklu. Większość z nich zwyczajnie lubimy, a to potęguje emocjonalne podejście do lektury. Autor „Eksperymentu” doskonale wyważył dramaturgiczne tętno fabuły, przeplatając ją zgrabnie wątkiem kryminalnym (wszak mamy tutaj podążających tropem zaginięć detektywa i policjantkę), masakrującymi umysł scenami gore i paranormalną, odkształcającą rzeczywistość, materią (bo chociaż stwarza takie pozory, zło, jakie się tutaj panoszy, nie jest zupełnie ludzkie). Muszę przyznać, że to co nam zaserwował rozsadza wręcz wyobraźnię.
„Eksperyment” jest trochę jak, napisana z rozmachem i dbałością o szczegół, wywrotowa szkatułka, o zgubnym dążeniu do doskonałości i, poniekąd, procesie twórczym. Po lekturze doskonale rozumiem więc dlaczego porównuje się Kopca do Kinga, nie powinno się go jednak w taki sposób szufladkować. Grzegorz Kopiec to Grzegorz Kopiec, a nie kolejny „polski King”. Ponadto wnioskuję o wydanie „Eksperymentu” za granicą! Niech wiedzą, że u nas też powstaje świetna groza.