Kiedy ujrzałam zapowiedź powieści Nataszy Sochy, od razu przykuła ona moją uwagę. Nie dość, że okładka jest niezwykle klimatyczna, to jeszcze ten tytuł, który jawnie zasugerował mi, że nie jest to zwyczajna powieść świąteczna. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała sięgnąć po tę pozycję. Jak myślicie, czy rzeczywiście nie jest to typowa świąteczna historia?
Czy jedna godzina jest wystarczająca, by zdążyć wybaczyć, przeprosić lub po prostu spędzić jeszcze trochę czasu z bliską osobą? Katarzyna, Marcin, Anna, Aleksy, Fabian oraz Borys to bohaterowie, których właściwie nie łączy nic. Mijają się na co dzień w sklepie, na ulicy lub kiwają sobie głową na dzień dobry. Każde z nich ma swoje tajemnice i ukryte troski, ale ten jeden dzień w roku, który jest istnie magiczny, w pewien sposób ich połączył i dał każdemu z nich wyjątkową szansę. Czy będą na tyle odważni, by z niej skorzystać?
Kiedy zaczęłam lekturę tej pozycji, przyznam szczerze, że trochę się zdziwiłam. Przede wszystkim tym, jakim językiem została ona napisana. Autorka, choć używa tutaj języka potocznego, to jej słowa są piękne i trafiają w najczulsze struny duszy czytelnika, sprawiając, że czytana książka zdecydowanie zyskuje na jakości. Wcześniej nie miałam jeszcze do czynienia z książkami Nataszy Sochy, ale teraz wiem już, że muszę to jak najszybciej zmienić i sięgnąć po pozostałe powieści autorki.
Bohaterowie także zasługują na swoje pięć minut. Każdy z nich ma swój charakter i tak naprawdę żaden nie okazał się płaską/nijaką postacią, na całe szczęście oczywiście. Nie potrafię także wybrać jednego bohatera, którego polubiłam najbardziej, ponieważ wszyscy występujący na swój sposób zdobyli moją sympatię. Skoro już przy tym jesteśmy, to wspomnę też o tym, że cieszę się, iż Natasza Socha pozostała przy takiej ilości postaci – gdyby było ich więcej, czytelnik mógłby zacząć się gubić, a to zdecydowanie nie ułatwia czytania. Historie tychże bohaterów są jednocześnie zupełnie różne, ale jednak mają coś wspólnego. Wszystkich łączy utrata kogoś bliskiego, z różnych przyczyn. Ten wątek przeplata się tutaj przez wszystkie strony, co spaja historie każdej postaci w jedną, jednakże ja muszę się do tego przyczepić. Rozumiem, jaki był zamysł autorki i dlaczego to wszystko zostało właśnie tak przedstawione, ale jak dla mnie w pewnym momencie zrobiło się trochę zbyt dramatycznie – jest to moje odczucie i jeżeli ktoś myśli inaczej, to cudownie.
Godzina zagubionych słów to w zasadzie zbiór historii, opowiadań, które są ze sobą połączone. Nie są to opowieści o zupełnie obcych sobie ludziach, ponieważ każdy z nich spotyka się przelotnie w kawiarni, w kwiaciarni lub po prostu na ulicy. Jest to bardzo ciekawe i sprawia, że nawet nielubiący opowiadań czytelnik pozostanie przy lekturze tej pozycji do końca. Ja sama jestem zachwycona tą pozycją i ogromnie cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Co też jest ważne, ta książka będzie idealna nie tylko na Boże Narodzenie. To, co przekazuje swoją treścią, jest odpowiednie na każdą porę roku i każdą porę dnia.
Jeżeli lubicie powieści słodko-gorzkie, w których nie zabraknie smutku i łez, ale śmiech również znajdzie swoje miejsce, to powieść Nataszy Sochy musi trafić w Wasze ręce. Nie pożałujecie.