Jakiś czas temu światło dzienne na polskim rynku ujrzało krótkie opowiadanie „Głos” autorstwa Anne Bishop, stanowiące prequel do trzeciego tomu „Efemery”, czyli „Mostu marzeń”. A że książkę tę skończyłam ledwo kilka dni temu, sięgnęłam też po opowiadanie, które najpierw miało wyjść jedynie jako ebook, jednak po prośbach czytelników wydawnictwo zdecydowało wydać je również w papierze, dołączając do niego dwa pierwsze rozdziały nowej powieści autorki pt. „Pisane szkarłatem” – pierwszej część nowej serii „Inni” – która zostanie wydana 25 września tego roku.
Recenzowane opowiadanie jest historią pewnej niemej dziewczyny, którą wszyscy w wiosce nazywają Głos, sieroty, której zadaniem jest ulżenie mieszkańcom wsi. Owi ludzie wierzą, że jeśli jest im smutno, wystarczy że upieką ciasteczko, zaniosą je dziewczynie i ta je zje, a ich zmartwienie odejdzie – i tak właśnie się dzieje, tylko że smutek nie wyparowuje, nie znika zupełnie, a kumuluje się w ciele niewinnej osoby. Opowieść prowadzona jest z punktu widzenia Nalah, która miała nieprzyjemność mieszkać w tej wiosce i uczestniczyć w tym, krótko pisząc, znęcaniu się nad sierotą poprzez zrzucaniu na nią całego smutku mieszkańców.
Mimo że akcja tego opowiadania dzieje się przed wydarzeniami opisanymi w „Moście marzeń”, myślę, że lepiej przeczytać „Głos” już po zapoznaniu się z trzecim tomem „Efemery”, gdyż niewiedza pozwoli łatwiej wczuć się w pozycje bohaterów prowadzących narrację, którzy to nie są świadomi, co dokładnie kiedyś miało miejsce. Dopiero po zapoznaniu z wszystkimi trzema tomami można spokojnie uzupełnić luki. Ale to tylko moja sugestia i nic się nie stanie, gdy przeczyta się „Głos” w dowolnym innym momencie – nawet przed całą serią, chociaż można wtedy nie zrozumieć całkowicie tego specyficznego, niesamowitego świata, którym jest Efemera.
Samo opowiadanie jest strasznie, strasznie smutne. I wbrew przewidywaniom nie jest tak bardzo schematyczne, jak sama seria „Efemera” – znaczy jest schematyczne, ale w inny sposób, wykorzystuje inne schematy. „Głos” kładzie nacisk na inne elementy – np. w powieściach z cyklu „Efemera” wielka miłość była bardzo istotnym elementem, natomiast w opowiadaniu jest ona jedynie wspomniana, można by nawet nie zwrócić na nią uwagi. To niezwykłe, ponieważ Anne Bishop kojarzyłam z dużym znaczeniem związków i problemów miłosnych w przedstawianej historii. W „Głosie” natomiast tego nie ma – są za to poruszane tematy znęcania się, zrzucania na innych własnego smutku, udawania, że nie widzi się problemu i że wszystko jest dobrze, obarczania całym złem jednej osoby, by samemu być szczęśliwym, a także temat okrucieństwa, zemsty i szaleństwa. To dalej jest Bishop, czuć to po delikatnej narracji, tym specyficznym sposobie pisania, a także po pomysłach i dużej wyobraźni.
Szczerze mówiąc, „Głos” podobał mi się chyba nawet bardziej niż którykolwiek z tomów serii „Efemera”, chociaż opowiadań z reguły nie trawię. Fanów twórczości Anne Bishop oraz miłośników serii zachęcać do przeczytania tego krótkiego tekstu raczej nie trzeba, więc słowa te kieruję przede wszystkim do pozostałych Czytelników – warto przeczytać, polecam.