Igrzyska śmieci na swoją chwilę sławy czekały aż cztery lata. Napisane przez amerykańską pisarkę w 2008 roku, popularność na świecie zyskały dopiero po ekranizacji dzieła przez Gary'ego Rossa. Hollywoodzki przebój rozpoczął falę fascynacji samą książką, która zapomniana przez lata, teraz mogła trafić do większego grona odbiorców. Przyznam, że przerabianie literatury na film jest świetną strategią marketingową w świecie, gdzie nikomu nie chce się już czytać.
Igrzyska śmierci to obraz Ameryki Północnej w nieokreślonej przyszłości. Totalitarne państwo Panem jest tym, co powstało z ogarniętych chaosem Stanów Zjednoczonych. Główny ośrodek, Kapitol rządzi otaczającymi go trzynastoma Dystryktami. Każdy z nich to inna gałąź przemysłu, który to określa status mieszkańców w państwie, a także warunkuje ich sytuację majątkową. Ciężka praca na rzecz bogatego i nowoczesnego Kapitolu to tylko wierzchołek góry lodowej. Mając w pamięci bunt ludności i tragiczne wydarzenia sprzed lat, władze nie mogą pozwolić na kolejną rewolucję skierowaną przeciwko nim. Niszczą Trzynasty Dystrykt a od pozostałych dwunastu co rok żądają trybutu - dziewczyny i chłopca w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Każdy z nich ma wziąć bowiem udział w Głodowych Igrzyskach - krwawych zawodach mających wyłonić tylko jednego zwycięzcę. Młodzi uczestnicy w ciągu kilku tygodni mają wymordować się wzajemnie, wykorzystując do tego swoje umiejętności oraz pomoc sponsorów. Każdy ich krok śledzą dziesiątki kamer i miliony widzów z całego Panem.
Główną bohaterką Igrzysk śmierci jest Katniss. Do zawodów zgłasza się sama, w zamian za wylosowaną przez władzę młodszą siostrę. Jako mieszkanka najbiedniejszego dystryktu swoją wygraną może zapewnić swojej rodzinie lepszy byt. Ale do wygranej wiedzie trudna i niebezpieczna droga. Katniss posiada jednak pewne umiejętności, które z pewnością przydadzą się w walce z przeciwnikami. Na razie dziewczyna musi oswoić się z nową sytuacją i wymaganiami jakie stawia przed nią Kapitol. Wszelkie zachowanie noszące znamiona buntu może bowiem okazać się zgubne nie tyle dla Katniss, co dla jej matki i siostry.
Suzanne Collins sięga po motywy znane nam już z literatury lat wcześniejszych. Igrzyska śmierci opisując rzeczywistość w totalitarnym państwie nawiązują, celowo bądź nie, do chociażby Roku 1984 Orwella czy Władcy much Goldinga. Ta pierwsza inspiracja wyrażona zostaje przede wszystkim w szerokim aparacie obserwacji młodych uczestników Głodowych Igrzysk. Każdy ich krok śledzą kamery. Nie mogą ukryć swoich emocji, ciągle dbając o to by nie pokazać słabości i nie odstraszyć potencjalnych sponsorów zsyłających im niekiedy wybawienie. Podobieństwo do Władcy much widać przede wszystkim w uczynieniu bohaterami igrzysk młodych ludzi, często niewinnych dzieci. Co prawda Golding przedstawił nam wizję organizowania totalitarnego państwa opartego na władzy silniejszego, ale krwawe walki obecne są zarówno w Igrzyskach śmierci jak i Władcy much.
Igrzyska śmierci pełne są drastycznych obrazów rodem z najgorszych horrorów. Nic przecież nie przeraża tak, jak drugi człowiek gotowy na wszystko, na najbardziej odrażające czyny nienawiści. To nie wampiry, zombie czy fantastyczne stwory wywołują w nas panikę. To nasz rodak, sąsiad, przyjaciel, członek rodziny. I chociaż arena igrzysk zmusza młodych bohaterów do nienawiści, tak na przykładzie jakże różnorodnych charakterów Suzanne Collins pokazuje, że nawet ekstremalne warunki nie są usprawiedliwieniem dla zwierzęcych instynktów. Katniss i chłopak z jej dystryktu - Peeta, a także chociażby mała Rue pokazują, że nie można wyzbyć się ludzkich odruchów współczucia. Każdy chce przeżyć, ale nie znaczy to, że może traktować swoich przeciwników jak kawał mięsa. Można mieć jednak wrażenie, że dobro Katniss czy Peety jest nico sztuczne, a ich wygrana źródłem szczęścia i przypadku. Niemniej w Igrzyskach śmierci autorka starała się stworzyć coś na kształt portretu psychologicznego różnych osobowości postawionych w sytuacji, gdzie muszą walczyć na śmierć i życie.
Suzanne Collins przeraża samą wizją przyszłego świata. Pomimo zdobyczy technologicznych, nauce i możliwościach człowieka, ciągle świat dzieli się na biednych i bogatych. Rodzina Katniss po tragicznej śmierci ojca w kopalni musi głodować. Dzieci zmuszane są do pracy bądź, jak w przypadku głównej bohaterki, do łamania praw Kapitolu. Sama stolica Panem to zupełnie inny świat. Ogrom jedzenia, bogactwa i wygodnego życia przytłacza biednych mieszkańców dystryktów. Władza pozostaje głucha na potrzeby narodu, celebrując krąg wzajemnej nienawiści, opartej na wydarzeniach sprzed wielu lat. Obawa przed kolejnym przewrotem, teraz może już udanym, budzi we włodarzach Panem strach i panikę, która popycha ich do budowania nastroju niepewności i terroru. Zastraszony naród nie jest bowiem w stanie uczynić rzeczy wielkich, a strach przed konsekwencjami skutecznie odbiera wszelkie chęci do zmiany swojej pozycji.
Ale zakończenie Igrzysk śmierci i wizja kolejnych dwóch tomów pozwala przypuszczać, że w Panem zajdą jeszcze zmiany. Ulubieńcy Głodowych Igrzysk, którzy skradli serca widzów i zyskali ich przychylność mają szansę na zapoczątkowanie przewrotu, zwłaszcza, że Kapitol aż nazbyt wyraźnie dostrzega ich bunt. Suzanne Collins chyba zasłużyła na tę popularność. Jej książka wciąga, niepokoi, zaskakuje. Postacie nie są do końca jednoznaczne. I choć Igrzyska śmierci opierają się na prostocie przekazu (w końcu jest to książka młodzieżowa), tak całość to dobra opowieść mogąca podobać się zarówno starszym i młodszym czytelnikom. Mnie jedynie przeszkadzała pierwszoosobowa narracja, pozwalająca patrzeć na ukazywane wydarzenia tylko z jednej perspektywy - perspektywy Katniss. Na pewno jednak sięgnę po kolejne tomy i być może skuszę się na obejrzenie filmu, choć nie słyszałam o nim zbyt wielu pochlebnych opinii.