Michael Grant to amerykański pisarz urodzony w 1943 roku. Od wielu lat jest szczęśliwym mężem K. A. Applegate wraz z którą stworzył serię o Animorfach. Większość życia spędził "na walizkach". Nawet jako osoba dorosła nigdzie nie zagrzał miejsca dłużej. Po części dlatego właśnie został pisarzem. Jego największym marzeniem jest całoroczna podróż dookoła świata, po wszystkich kontynentach. Obecnie skupia się jednak na pracy nad kolejnymi częściami serii "Gone".
Każdy koszmar zaczyna się stosunkowo zwyczajnie. Świeże wspomnienia codzienne życia dają nam poczucie pozornego bezpieczeństwa i sprawiają, że wszystko wkoło wydaje się nierealne, a przez to łatwiejsze do zniesienia. Dorośli zniknęli? Nie ma sprawy, prędzej czy później i tak muszę wrócić. Nieubłaganie zbliża się zagrożenie spoza terenów miasteczka Perdido Beach? W każdej sekundzie może przecież nadciągnąć pomoc spoza murów, poza tym istnieje jeszcze Uzdrowicielka, która, w najgorszym wypadku, przyniesie pomoc w cierpieniu. Przychodzi jednak moment, w którym do świadomości dociera fakt, że koszmar tak naprawdę jest rzeczywistością. Że bez względu na wszystko trzeba się pogodzić z faktem, że świat, który do tej pory się znało nie istnieje. Że zastąpił go ETAP.
"Drake ani drgnął.Wzniósł pistolet, starannie wycelował i strzelił. Bam, bam, bam. Z każdym strzałem robił krok d przodu. Josh załkał ze strachu. Bam, bam, bam. Za każdym razem huk oszołamiał. Za każdym razem z lufy błyskał ogień, oświetlając zimne, puste oczy Drake'a"
Od wielkiej bitwy w Perdido Beach minęły trzy miesiące. Mieszkańcy stracili już nadzieję na to, że w niedalekiej przyszłości nadciągnie pomoc, coraz więcej osób decyduje się również na to by w dniu swoich piętnastych urodzin bez względu na konsekwencję wydostać się z ETAP-u. Dźwigający na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za ponad trzysta dzieciaków Sam Temple nie ma więc łatwego zadania. Tym bardziej, że konflikt między Perdido Beach, a Coates Academy nasila się. Po napadzie na sklep to jednak walka z wszechobecnym Głodem staje się głównym problemem. Żywność z dnia na dzień wydaje się kurczyć, a czasy w których dzieciaki grymasiły nad niesmacznym posiłkiem stały się jedynie odległym wspomnieniem. Gdyby tego było mało, okoliczne pola zostały zaatakowane przez zmutowane dżdżownice, które atakują każdego kto tylko postawi stopę na ich terytorium.
Podczas, gdy Sam, Edilio, Astrid i Quinn starają się w jakiś sposób zdobyć pożywienie, pozostali mieszkańcy zmagają się z własnymi problemami. Mary walczy z nasilającą się chorobą, która powoli wyniszcza jej organizm, z kolei Albert stara się przekonać innych do tego, że zamiast walczyć, powinni zaakceptować obecną sytuację i stworzyć świat na nowych zasadach. Nie są to jednak jedyne przeciwności z którymi muszą poradzić sobie bohaterowie. Ciemność wciąż kieruje poczynaniami Lany, Caine'a i Drake'a, w ETAP-ie pojawiają się kolejne dzieciaki obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami, a w Perdido Beach nasila się konflikt między normalnymi i mutantami. Śmierć nie jest końcem wszystkiego, a oni już wkrótce się o tym przekonają.
Michael Grant otworzył mi oczy i zamknął usta. Przeraża mnie tor, którym podąża jego wyobraźnia, równocześnie jednak zachwycają mnie jego słowa. To zadziwiające, ale pomimo iż przecież zdołałam już pochłonąć dwa tomy "Gone" a tym samym poznać także nieco autora, nie jestem w stanie przewidzieć co wydarzy się dalej. Zresztą, prawdę mówiąc nie wiem czy bym tego chciała. Kto dobrowolnie zdecydowałby się na to by pozbawić się tego elementu zaskoczenia, który jest nierozerwalnym elementem twórczości pana Granta?
„Tego dnia uświadomił sobie podstawową prawdę: inni nie mogą cię usidlić, usidlić może cię tylko własny strach. Sprzeciwisz się, to wygrasz.”
Bohaterami "Głodu" są postacie, które już poznaliśmy i których nie znamy równocześnie. Żeby było ciekawiej, sprzeczność ta tyczy się jednej osoby. Pan Grant z zadziwiającą łatwością, bez zbędnych słów przeprowadził metamorfozę kilkunastu bohaterów, wprawiając w nas stan oszołomienia i początkowej dezorientacji. Poczynań tych postaci nie da się przewidzieć, choć uwierzcie mi - próbowałam. Same próby jednak tutaj nie wystarczą, efektem tych moich było jedynie to, że dziesiątki osób spisałam na straty tylko i wyłącznie po to by po chwili przekonać się, że popełniłam błąd. Nie to jednak stanowi największą zagadkę, ale fakt, że tak wielkie zmiany przychodzą autorowi w sposób naturalny. Czytamy o tym, ze ktoś kogoś zabił, po czym po chwili z powrotem stał się jednym z tych "dobrych", ale zamiast się dziwić myślimy tylko "tak musiało być, inna opcja nie wchodziła w ogóle w grę".
Tak jak i w przypadku pierwszej części, tak i w "Głodzie" autor nie pozostawia miejsca na nudę., której pod koniec powieści zresztą niemal zaczyna nam brakować. Akcja pędzi z zawrotną szybkością, zwalniając na chwilę tylko i wyłącznie po to by nieco odpocząć, zmylić czytelnika, po czym ruszyć do przodu z jeszcze większą prędkością. Michael Grant nie rezygnuje jednak z wplataniem do historii bardziej codziennych sytuacji. Czym byłaby lektura młodzieżowa bez problemów z którymi stykamy się na co dzień. Czym byłaby bez miłości, zdrady czy przyjaźni?
O ile w przypadku "Niepokoju" odczułam pewien niedosyt, o tyle "Głodem" autor zaspokoił mój apetyt. Spędziłam cudowne godziny przy lekturze, delektując się każdym słowem, od czasu do czasu mocniej zaciskając pięści czy przygryzając wargi ze zdenerwowania. "Głód" to idealna pozycja dla czytelnika, nie tylko tego młodszego. Tych wciąż nie do końca przekonanych zachęcam do lektury, uprzedzając jednak, że wyjście z ETAP-u jest trudniejsze niż może się wydawać.