“Give me love “
Czy ktoś z Was, po przeczytaniu książki, miał wrażenie, że może do niej napisać dwie, skrajnie różne recenzje? Ja tak mam w tym przypadku. Mogę na tę książkę, ten debiut Mai Loks spojrzeć z dwóch zupełnie różnych perspektyw i od tego zależy czy napisze tę recenzję pozytywną czy negatywną. A że jako recenzent czuje się w obowiązku być szczera, przedstawię Wam obie te perspektywy.
Adele Carter, wraz z rodzicami przeprowadza się z Wakefield do Nowego Jorku. W poprzedniej szkole była prześladowana i boi się braku akceptacji w nowym miejscu. Jednak już pierwszego dnia w szkoły trafia pod skrzydła Danielle i jej przyjaciela Chrisa. Zyskuje przyjaciół, których nie miała nigdy wcześniej. Poznaje także jego - Alana Brauna, który tak łudząco przypomina jej serialowego idola z "Domu z papieru" - Denvera.
Też kocham "Dom z papieru" jednak akurat ten bohater nie jest w moim typie 😅 o gustach się nie dyskutuje, więc absolutnie nie krytykuje. Dobrze, że wszyscy nie wzdychają do tego samego bohatera.
Co do książki, zawsze byłam zdania, że nigdy nie będę za stara na młodzieżówki ale na te konkretnie chyba jednak jestem. Adele drażniła mnie pod każdym względem. Niby inteligentna dziewczyna, dobra uczennica, która ani do puszczalskich nie należy ani do imprezowiczek. Nagle zmienia się właśnie w dziewczynę, która tylko szuka okazji by wypić, a w sumie się upić. Taki cel życiowy. Leniwa, flejowata, bo nie raz ją tu upominają, że cóż .. już czas się umyć 😩 i z mojej perspektywy w tej książce nie ma nic porywające, wzbudzającego emocje. Jest taka zwyczajna do bólu. Typowa grupa nastolatków i ich perypetie, dramaty, miłostki.
Ale ! Jeśli książkę chwyci w ręce ktoś młodszy ode mnie, sądzę, że uzna ją za dobrą lekturę bo jest lekka, styl całkiem fajny, są zabawne momenty i jak dla młodszego grona odbiorców ma też zalety.
Jak już pisałam - Adele nie należy do grona tych puszczalskich. Nie ma tu erotyki, jest dosłownie jedna scena konkretniejsza. Patrząc więc na to jako rodzic, jest to książka, która może dawać przykład młodym dziewczynom, że warto poczekać z tym pierwszym razem na tę wyjątkową osobę, dla której mocniej zabije serce.
Sam wątek miłosny z Alanem , a także z Colinem był nieco dziwny. Podobało mi się to, że Adele nie szalała z tej miłości, nie było jak to często bywa w młodzieżówkach, że chłopak staje się nagle centrum świata, nikt ani nic innego się nie liczy. Ale Colin z początku był ideałem i dla mnie wydaje się ta jego nagła zmiana w totalnie negatywnego bohatera, nieco naciągana. Jakby autorka nagle zmieniła swoją wizję książki, planowane zakończenie i mimo, że chłopak zachował się jak świnia , to było mi go jednak żal. Jakby nie patrzeć, miał powody do zazdrości. Alan... Miał Rose, a chciał Adele, więc powinien skończyć jeden związek by zacząć kolejny. Wiele oznak braku dojrzałości widać u bohaterów ale też nie są skrajnie nieodpowiedzialni. Korzystają z życia, są lojalni wobec siebie i jest między całą grupą niezaprzeczalna więź. Dziewczyna do tej pory odtrącana przez rówieśników, w końcu znalazła swoje miejsce i prawdziwych przyjaciół.
Czyli podsumowując ta książka nie jest dla każdego, ale znalazła grono fanów , nawet nie małe i znajdzie ich z pewnością jeszcze więcej . Po prostu nie jest w moim typie. Jestem jednak zdania, że nie ma złych książek, tylko każdy lubi co innego i autorka ma potencjał, powinna go wykorzystać i tworzyć kolejne historie. Życzę samych sukcesów i dziękuję EditioRed za egzemplarz do recenzji ❤️