Bohumil Hrabal od kilku lat, a bardziej precyzyjnie od sześciu, kiedy to przeczytałem 'Pociągi pod specjalnym nadzorem', jest obiektem mojego nieustannego uwielbienia. To pisarz genialny, jedyny w swoim rodzaju, kto go jeszcze nie czytał, niech żałuje.
Ten wybór opowiadań został wydany przez Iskry w 1989r., mój egzemplarz już się rozlatuje od wielokrotnego czytania, ale wciąż wracam tych perełek, wciąż się śmieję i wzruszam, bo Hrabal jak mało kto potrafi z czułością i delikatnym humorem opisywać nasz los na tym padole.
Zawsze w wielkie rozbawienie wprawia mnie opowiadanie 'Bawidulki' pełne surrealistycznego humoru, w którym narrator przyjeżdża odwiedzić kolegę Jurka do wioski koło cementowni, gdzie wszystko jest przykryte grubą warstwą białego pyłu, ale mieszkańcy bardzo chwalą sobie zdrowe powietrze, tatuś Jurka wciąż sobie wbija sierp w głowę, a czas od poniedziałku do soboty umilają im częste detonacje z pobliskiego poligonu. Więc, jak mówi matka Jurka, „niedziele są tutaj niewymownie smutne. Panuje taka ogłuszająca cisza, że bębenki mało nie popękają. Więc puszczamy radio, A Jurek od rana gra na helikonie. I pocieszam się, że aby tylko przespać noc, a nasi żołnierze znów się się zjawią...”
Albo Hanta, tytułowy bohater opowiadania 'Munchausen', pracujący w skupie makulatury uroczy fantasta, doprowadzający do furii swego kierownika. Pracująca z nim pani Marzenka ma Hanty dość, jak i zresztą wszystkich chłopów; jej jedynym marzeniem jest odpocząć, mówi: „Całe szczęście, że mam miejsce na cmentarzu na Olszanach! To dla mnie najpiękniejsza niedziela, jak pójdę sobie na cmentarz, stanę nad moim grobem i wyobrażam sobie, jak spokojnie leżę sobie tam w dole... żadnych chłopów, żadnego papieru, żadnych chrześcijan. Żeby tak już tam być w tej ziemi!”
W paru opowiadaniach pojawia się zwariowany stryj Pepi (postać autentyczna), i ojciec Hrabala, co miał hysia na punkcie motocykli i samochodów: „Myślę, że i niebo tata wyobraża sobie jako równinę pełną samochodów i wraków, a kiedy pewnego dnia umrze, dostanie u bram niebieskich stary silnik i będzie sobie mógł w nim grzebać przez całą wieczność.”
Hrabal jest zbyt wybitnym pisarzem, żeby oferować nam tylko humor. W tych opowiadaniach jest też sporo melancholii, ale i poezja codziennego życia, zwyczajni ludzie nagle wzlatują, stają się wielcy i piękni, stają się aniołami. Jak we wzruszającej historii Wendulki, niewidomej dziewczynki, co ma tatusia z wielkim (dosłownie) sercem. Albo w przeraźliwie smutnej historii Jarmiłki, co nosiła zupę hutnikom, zakochała się, zaszła w ciążę, ale facet jej nie chciał.
O stylu Hrabala nie ma co mówić, to mistrzostwo świata. Swoją cegiełkę dodają wspaniali tłumacze, na czele z Andrzejem Czciborem-Piotrowskim. Dla mnie to literatura najwyższej próby.