Miło jest wrócić do świata Tironów, mimo tego, że to dopiero druga książka z serii, którą udało mi się przeczytać. Fajnie było po raz kolejny poczuć ten dreszczyk emocji, który Autorka zwinnie wprowadza w swoje powieści. Podczas czytania emocje cały czas przybierały na sile. Strona po stronie, rozdział po rozdziale, coraz więcej uczuć, które kłębiły się w mojej głowie. W pewnych momentach byłam przerażona, bałam się tego, jak potoczy się fabuła, czy bohaterzy poradzą sobie z tym, co ich spotkało. Zaciskałam ręce w pięści i czekałam na moment, w którym moje obawy rozpłyną się jak mgła i będę mogła odetchnąć. Jednak nic z tego, ponieważ gdy już myślimy, iż fabuła idzie w dobrą stronę i nic nie może się wydarzyć, Autorka śmieje się nam w twarz i pokazuje, że jednak może. Gra nam na uczuciach tak, jakby od tego zależało jej być albo nie być w tym pisarskim świecie. Wychodzi jej to fenomenalnie, nie ma co ukrywać. Taki zabieg, jaki ona wprowadziła do swojej książki, ja bardzo lubię, chociaż czasami mam ochotę krzyczeć na te wszystkie sytuacje. Jednak dzięki temu, że fabuła nie stoi w miejscu, a cały czas pędzi do przodu, nie ma tutaj miejsca na nudę. Czytelnik nie będzie w stanie się oderwać, tak jak było to w moim przypadku.
Po raz kolejny zostałam oczarowana piórem Pani Magdaleny i dzięki temu wiem, że jej książki śmiało mogę brać w ciemno. Bohaterzy, którzy zostali przez nią wykreowani dali mi nie raz popalić, sprawiali, że byłam wściekła, a momentami miałam łzy w oczach. I za te wszystkie emocje, które we mnie wywołali, pokochałam ich. Jednak chcąc nie chcąc nie potrafię wybrać, kogo polubiłam bardziej. Olaf jak i Jesper mają w sobie i dobre i złe cechy, a przez zachowanie Amiyi mam jeszcze większy problem. Ona sama ma dylemat, więc jak ja mogłabym tak po prostu wybrać któregoś? Mam nadzieję, że kolejny tom "Va Banque", który będę miała przyjemność czytać, pozwoli mi dokonać tej decyzji. Nawet nie wiecie, jak ogromnie się cieszę, że tak naprawdę w każdej chwili mogę poznać dalsze losy bohaterów! Co prawda do tego momentu potrzebuje chwili odpoczynku, bo czuję, że kolejna podróż z nimi również nie będzie należała do łatwych. Jestem ogromną zwolenniczką tego typu książek, jednak nadmiar emocji związany ze strachem i niepewnością, przy tej powieści wyczerpał swój limit. Potrzebuję kilku delikatniejszych tytułów, by móc ponownie wkroczyć do świata Tironów i po raz kolejny dać się porwać ich historii.
Podsumowując, "Gehenna, grzechy krwi", to historia, od której ciężko jest się oderwać. Nie ma w niej miejsca na nudę, akcja goni akcję, napięcie rośnie z każdą sekundą, obdarowując czytelnika całą gamą uczuć. Pióro Autorki jest przyjemne, dzięki czemu przez powieść dosłownie się płynie. Ja bawiłam się przy niej znakomicie, dała mi to, czego potrzebowałam. Pozwoliła na chwilę oderwać się od rzeczywistości i pchnęła mnie w objęcia niebezpiecznych mężczyzn, którzy za tą maską mają wielkie serca. Zawsze mówiono, że łobuz kocha najbardziej i w tym przypadku zdecydowanie się z tym zgadzam!
Dziękuję serdecznie wydawnictwu oraz Autorce za możliwość przeczytania tej cudownej książki. Spędziłam z nią mile czas i już nie mogę się doczekać kolejnego tomu! A Wam kochani ogromnie polecam nadrobienie tej serii, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!