Wszystkim może się wydawać, że żyjemy w państwie prawa - tylko w teorii. W praktyce wielu przestępców i seryjnych morderców bezkarnie grasuje na wolności. Ład i porządek to iluzja, w którą chcemy wierzyć. Po jej drugiej stronie kryje się niesprawiedliwość i absurd. Między innymi o tym przeczytamy w książce „Polska odwraca oczy” Justyny Kopińskiej, socjolog i dziennikarki publikującej dla „Gazety Wyborczej”.
Na książkę składa się zbiór krótkich tekstów o Polsce. Doszukiwanie się patriotycznego koloryzowania jest zbędne. Teksty zawarte w książce dotyczą np. tuszowania przez policję najtrudniejszych spraw. Bonusem jest również - nigdy wcześniej niepublikowana - rozmowa z żoną Mariusza Trynkiewicza, zabójcy czterech chłopców.
„Według mnie w 80 procentach przypadków molestowań i gwałtów, ofiara sama jest sobie winna. Nikt mi nie wmówi, że jak dzieci idą samotnie do księdza na plebanie, to nie przeczuwają, że coś złego może się wydarzyć. Dzieci to nie są głupie owieczki. Przecież jak kobieta biegnie w legginsach po Lesie Kabackim lub czeka na autobus pod wpływem alkoholu, to sama się prosi o gwałt. Mariusz tych chłopców nie ciągnął na siłę do mieszkania, obiecał im, że postrzelają z wiatrówki. Więc oczywiście, w pierwszym odruchu mogli się zgodzić, ale później, przebyli długi odcinek drogi. Mieli czas, żeby ochłonąć, zastanowić się i uciec. Nie zrobili tego. To była ich decyzja, że nie żyją.”
Widzicie absurd wyłaniający się z tej wypowiedzi? Tak jest wszędzie. To nielogiczne i chore. Żadne kilkuletnie dziecko nie jest w stanie przewidzieć grożącego mu niebezpieczeństwa ze strony dorosłych. Myśli innymi kategoriami. W dorosłych dzieci upatrują wzorce zachowań i szukają oparcia. Mariusz Trynkiewicz z całą pewnością mógł wydawać się człowiekiem godnym zaufania z uwagi na wykształcenie pedagogiczne. Nie można w tym przypadku jednak za całe zło winić dziecka. Ono dopiero uczy się świata, wszystko jest dla niego nowe i niewinne. Kto ma mu w tym pomóc, zamiast, krzywdzić, jeśli nie dorosły?
Kolejny tekst porusza tematykę szpitala psychiatrycznego i przebywających tam dzieci. Pani ordynator dopuszczała się okrutnych czynów. Te niewinne istoty miała zupełnie za nic. Ponadto przerażenie budzi fakt, że nikt nie miał nad tym wszystkim kontroli.
Jeszcze inny dotyczy ośrodka w Zabrzu prowadzonego przez zakonnice. Po raz kolejny zawodzą ci, na których w teorii można liczyć. Ich zdaniem dzieci potrzebowały przemocy. Siostry nikomu nie odmawiały, tuszując tym samym rozgrywający się obok dramat. Dziecko żyjące w strachu o każdą nadchodzącą chwilę nigdy nie będzie szczęśliwe. W człowieku krzywdzonym w pewnym momencie coś pęka i rodzi się bunt wobec tego koszmaru, sprzeciw. Zdanie dzieci wcale się nie liczyło. Ich największym marzeniem była ucieczka z miejsca kaźni i powrót do normalności.
Analizując teksty zamieszczone w książce, łatwo można dostrzec sens tytułu tego zbioru reportaży. Ponosimy winę jako zbiorowość. Odwracamy wzrok od najczarniejszych scenariuszy, najgorszego zła. Myślimy egocentrycznie („Przecież mnie to nie dotyczy...”). Zapominamy szerzej spojrzeć na skalę tego rozgrywającego się wokół koszmaru. Na miejscu tych dzieci mogą być również Wasze. Czy wówczas nadal będziecie siedzieć z założonymi rękami? Pozwolicie, aby winni tym okrucieństwom bezkarnie panoszyli się po okolicy? Krzywdzili innych?
Lektura książki Justyny Kopińskiej atmosferą przypomina film katastroficzny czy horror. Początek to cios w twarz. Potem wcale nie jest lepiej. Jeśli na zło mamy odpowiadać dobrem, dlaczego nie reagujemy? Jedyne, co Czytelnik może odczuwać to strach, poczucie bezsilności i przerażenie. Dramaty dzieją się tuż obok nas. Dowiadujemy się o tym po fakcie, gdy już nic nie można zrobić. Wcześniej odchodziliśmy z obojętnością wymalowaną na twarzy. Jak walczyć ze złem, postępując w ten sposób? Nie da się. Tylko diametralna zmiana naszego postrzegania zła może sprawić, że będziemy mogli - przynajmniej spróbować - powstrzymać zło.
„Polska odwraca oczy” to obraz kraju takiego, jakim jest w rzeczywistości. Państwo prawa dziś nie istnieje. Przepisy chronią sprawców, nie ofiary. Wprawdzie po ukazaniu się tej książki na rynku wydawniczym zmieniono przepisy prawne w kilku instytucjach. To nadal jednak zbyt mało w porównaniu do skali tego problemu. Na tym świecie próżno szukać sprawiedliwości. Jeżeli nie zostaną przeprowadzone gruntowne zmiany w prawie, nadal będzie panować absurd. Ta książka to próba zwrócenia uwagi na to, czego nie chcemy dostrzec. Odważna odpowiedź na dynamicznie rozprzestrzeniającą się społeczną znieczulicę. Ten tytuł wywołuje niemałe emocje, skłania do refleksji na różne tematy. Jest wręcz fizycznie bolesny, dosadny, prawdziwy. Zostaje z Czytelnikiem na długi czas.