Komedia kryminalna. Osobiście uważam, że te dwa gatunki nie są w stanie stworzyć jednej, kompatybilnej całości. Każdy z nich ma całkowicie odmienne cechy, style oraz zasady funkcjonowania fabuły. Ponadto trzeba mieć na nie naprawdę dobry pomysł, odpowiedni warsztat, dość mocno określone pióro oraz lekkość i swobodę w tworzeniu poszczególnych sytuacji. W kryminale autor musi zainteresować, zmusić do myślenia, zachęcić czytelnika, by brał czynny udział w śledztwie. Komedia ma być zabawne, ale bardzo łatwo można ją przerysować, tworząc w ten sposób niekoniecznie dowcipną karykaturę. To się po prostu nie mogło udać.
,,Stara zbrodnia nie rdzewieje'' to komedia kryminalna autorstwa Iwony Banach. Fabuła skupia się na wydarzeniach rozgrywających się w eleganckim hotelu w niewielkiej wsi. Na specjalne zaproszenie organizatorów konkursu literackiego pojawiają się tam ambitni pisarze, którzy swój debiut wciąż mają przed sobą. Skuszeni wizją współpracy z wydawnictwem oraz sporą nagrodą pieniężną, stają w szranki i niecierpliwie oczekują ogłoszenia wyników. W międzyczasie jednak muszą zmierzyć się nie tylko z towarzystwem konkurencji, ale i skrywanymi tajemnicami. Kiedy jeden z jurorów zostaje znaleziony martwy, podejrzenia padają na wszystkich obecnych. Prowadzone przez aspiranta Andrzeja Balickiego śledztwo jest o tyle skomplikowane, że przez pokój zmarłego przewinęli się wszyscy goście, wśród których znalazła się dawna ukochana policjanta.
Moje uczucia co do tej książki są mieszane. O ile część kryminalna wzbudziła moje zainteresowanie, to jednak część komediowa sprawiła, że przez kolejne strony przebrnęłam z grymasem zażenowania na twarzy. Bardzo podoba mi się zarys fabuły - konkurs literacki, tajemnicze miejsce oraz morderstwo, które musi rozwikłać zakochany właśnie w kryminałach oraz thrillerach kawaler. Mała wieś i pensjonat znajdujący się z dala od wszelkiej cywilizacji to idealne miejsce na popełnienie zbrodni. Wszystko jest mroczne, tajemnicze i budzi obawy nie tylko w bohaterach, ale przede wszystkim w czytelniku. Pomysł uważam więc za bardzo dobry, jednak wykonanie za co najmniej słabe.
Ilość bohaterów była dla mnie przytłaczająca. Było ich naprawdę sporo, dlatego samo zapamiętanie imion i nazwisk graniczyło z cudem. Wszelkie dodatkowe informacje umykały między palcami, co w ostatecznym rozrachunku nie pozwoliło mi się zbliżyć do żadnej postaci. Nie wczułam się w ich sytuację, nie rozumiałam ich uczuć oraz decyzji, a czasami bywałam nimi wręcz rozdrażniona. Dobrze zapowiadała się sylwetka samego aspiranta Balickiego, jednak wszystko legło w gruzach, gdy musiałam walczyć z ogarniającym mnie zmęczeniem, ilekroć tylko na kartach książki pojawiała się jego matka. Relacje między bohaterami oraz prowadzone przez nich rozmowy wołały o pomstę do nieba. Z jednej strony byłam świadoma tego, że to wszystko ma takie właśnie być: przerysowane, karykaturalne, momentami wręcz żenujące. Czułam, że autorka bardzo się starała, ale... no właśnie. Nie uważam, by pani Banach dobrze odnalazła się w komedii. Śmiem twierdzić, że ta historia byłaby dużo lepsza, gdyby została utrzymana na poziomie kryminału - bez głupich wtrąceń w narracji (,,wiadomo, jak to jest'' albo ,,no cóż''), bez świadomego zaniżania inteligencji bohaterów (jak np. jednej z laureatek konkursu, która rozważa opisanie sceny seksu w zbroi) i wielu innych zabiegów, których nie rozumiem. Gwoździem do trumny była kręcąca się papuga, w kółko powtarzająca jedno, wulgarne słowo. Jej soczyste ,,kurwa'' to chyba najlepsze podsumowanie moich odczuć co do komediowej części tej książki.
Warto jednak wspomnieć o widocznej, choć dawkowanej w niewielkich ilościach merytoryczności. Autorka bardzo zgrabnie wplotła w fabułę oraz dialogi problemy, z jakimi muszą borykać się debiutujący pisarze. Bardzo podobały mi się wzmianki o umowach z wydawnictwami, o pokrywaniu kosztów przez autora oraz problemach z ilością drukowanych egzemplarzy. Jako osoba, która w ostatnim czasie ma z tym tematem trochę do czynienia, mogę napisać tylko jedną rzecz - samo życie.
Moja ostateczna ocena nie może być jednoznaczna. Pomysł na kryminał uważam za bardzo dobry. Nie odmówię autorce również wiedzy w zakresie funkcjonowania wydawnictw i cieszę się, że poruszyła wspomniane przeze mnie wyżej problemy debiutujących autorów. Z drugiej jednak strony mam tę nieszczęsną komedię, która najzwyczajniej w świecie nie trafiła w mój gust. Na okładce książki możemy przeczytać: ,,Gdyby Agatha Christie pisała komedie kryminalne, to wyglądałyby właśnie tak!''. Otóż wcale nie. Gdyby Agatha Christie miała przeczytać komedię kryminalną, to nad tą konkretną z pewnością rzewnie by zapłakała.