Nie istnieje jedna spójna, ogólnie przyjęta definicja sztuki, gdyż jej granice są redefiniowane w sposób ciągły. W każdej chwili może pojawić się dzieło, które w ogólnie przyjętej, zamkniętej terminologii się nie mieści. Dawniej sztuka miała za cel określić faktyczny talent artysty, współcześnie byle dziura w ścianie ozdobiona nielogicznymi szlaczkami może być uznana za coś wzniosłego i świadczącego o geniuszu twórcy. Czy do interpretacji sztuki nie potrzebna jest nam wiedza w zakresie dorobku artystycznego ludzkości? Czym tak naprawdę jest sztuka?
Kevin Wilson, wykładowca katedry anglistyki University of the South i organizator konferencji dla pisarzy, stworzył powieść (drugą w swoim dorobku i pierwszą opublikowaną w Polsce), której istotą jest właśnie sztuka. W przypadku jego bohaterów ma ona charakter destrukcyjny, dezorientujący, wymagający od odbiorcy czynnego uczestnictwa w jej projekcie. Tutaj sztuka nie kształci, tutaj sztuka odbiera. W końcu to jest „Rodzina na pokaz”.
Bohaterami powieści są Fangowie – ekscentryczna rodzina składająca się z małżeństwa Caleba i Camille, zajmujących się sztuką performance, oraz ich dzieci Annie i Bustera. Pochodzenie tej rodziny jest niejasne, nie posiadają oni bliskich krewnych ani przyjaciół, ponieważ praca nie pozwala na wtajemniczenie obcych ludzi w tajniki ich stylu życia. Bogaci Fangowie żyją w niedostępnej rezydencji i są zagadką nawet dla licznych fanów ich twórczości. Czym dokładnie się zajmują?
„Fangowie traktują swoje ciała jak granaty: rzucają je w tłum i czekają na konsekwencje wybuchu. Nie przyświeca im żaden inny cel poza zasianiem niepokoju. Świadkowie sztuki Fangów odczuwają prawdziwy niepokój, widząc, jak niewiele znaczy dla tych artystów psychiczny czy nawet fizyczny ból towarzyszący ich przedstawieniom.” [s.286]
Zadanie, jakie wyznaczyli sobie, to tworzyć z pozornie zwyczajnych sytuacji życiowych czegoś w rodzaju sztuki, którą mogą nagrać i wykorzystać na pokazach wernisażowych. Scena kradzieży słodyczy w momencie interwencji ochrony rozsypujące się po posadzce, pospiesznie zbierane przez znajdujące się w pobliżu dzieci. Zaaranżowane przedstawienie, w którym rodzeństwo ma odegrać rolę Romea i Julii (włącznie z koniecznością odegrania sceny namiętnego pocałunku). Chłopiec przebrany za dziewczynkę wygrywa wybory Małej Miss. Postrzelenie mentora w imię sztuki i obserwowanie reakcji znajdujących się w pobliżu ludzi. Powyższe przykłady to najlepszy wzór niekonwencjonalnych pomysłów państwa Fang. Wcześniejsza działalność ograniczała się do duetu w myśl zasady „Dzieci zabijają sztukę”. Wszystko uległo zmianie, gdy Camille zaszła w ciążę. Caleb ze zgranego duetu postanowił stworzyć nierozerwalny kwartet, gdzie Annie i Buster byli tylko narzędziami w rękach rodziców, dziećmi A i B. Poprzez bezwzględność swoich poleceń i narzucenie dzieciom niestałego, zakłamanego życia, Caleb nieświadomie udowodnił swojemu mentorowi, że w tym przypadku nie dzieci niszczą sztukę, a sztuka niszczy dzieci.
„Sztuka, jeśli tylko się ją pokocha, warta jest każdego poświęcenia i bólu. Jeśli trzeba skrzywdzić kogoś w jej imię, nie należy się wahać. Jeśli tylko efekt okaże się wystarczając piękny, dziwny i zapadający w pamięć, poświęcenie się nie liczy. Sztuka jest tego warta.” [s.259]
Żyjąc w dysfunkcyjnej rodzinie, Annie i Buster nie mogą prawidłowo się rozwinąć i jako dorośli ludzie nie radzą sobie z codziennością. Annie postanowiła całkowicie odciąć się od przeszłości, wyjeżdża na studia i zostaje aktorką w filmach klasy B. Prawdziwa sława nie przychodzi, za to skandal obyczajowy sprawia, że staje się rozpoznawalna. Buster, jako ten młodszy, początkowo nie chce opuszczać rodziców, ale presja wywoływana przez parę ekscentryków nie pozostawia mu wyboru. Chłopak zostaje pisarzem, publikuje dwie powieści, z czego jedna w ogóle nie cieszy się uznaniem krytyków, w między czasie dorabia pisząc artykuły do czasopism. Rodzeństwo wpada w kłopoty, Annie uzależnia się od alkoholu i chce na jakiś czas zniknąć ze świata filmu, Buster, po wypadku podczas zdobywania materiałów do nowego artykułu, uzależnia się od leków, które nie powstrzymują prawdziwego bólu. Oboje postanawiają złamać dane sobie przyrzeczenie i planują powrót do rodzinnego domu, do państwa Fangów, których tak bardzo nienawidzili za zniszczone dzieciństwo. Jeszcze nie wiedzą, że rodzice planują spektakularne, najważniejsze w ich życiu przedstawienie, które ponownie wpłynie na życie pociech…
Prezentując życie Fangów z perspektywy teraźniejszości i przeszłości, Kevin Wilson stara się przeanalizować znaczenie i absurdy współczesnej sztuki. To już nie malarstwo czy fotografia jest tym, o czym ludzie będą rozmawiać w podekscytowaniu przez dłuższy czas. Teraz, bardziej niż w dawnych czasach, pożądane jest bezpośrednie zaangażowanie potencjalnego odbiorcę w tworzeniu przedstawienia. Jednym z głównych celów jest odwołanie się do jego psychiki i wywołanie naturalnych, często impulsywnych reakcji. Fangowie wkładają w sztukę performance całe serce, dla nich życie bez udawania nie jest życiem. Dorośli zaspokajają swoją potrzebę „tworzenia”, ale to dzieci cierpią najbardziej. Autor niejako krytykuje postawę wielu rodziców, którzy narzucają swoim pociechom niezrealizowane przez nich marzenia, nie pytając się o ich zdanie. Fangowie z góry założyli, że skoro stworzyli dziecko A i B, to do nich należy ustalenie ich przeznaczenia: „Mają tworzyć sztukę, jak my!”. Nie spodziewali się, że potomstwo stawi im opór i pójdzie swoją ścieżką, jednakże przeszłości nie można wymazać z życiorysu, a wielkie przedstawienia rodziców na zawsze pozostawią w nich trwały ślad.
„Fotografia. Malarstwo. Rzeźba. Nawet jeśli dzieło nie jest szczególnie dobre, potrafię je zrozumieć. Ale palenie domu? Zjadanie własnych odchodów? Niezasypianie przez kilka dni? Sztuka miałaby polegać na robieniu rzeczy, za które normalnie trafia się za kratki?” [s.362]
„Życie na pokaz” nie jest jedyną książką na rynku polskim poruszającą temat współczesnej sztuki; dobrym przykładem przedstawienia problemu zatracenia się jednostki w jej tworzeniu jest powieść Érica-Emmanuela Schmitta „Kiedy byłem dziełem sztuki”, gdzie bohater staje się żywą rzeźbą w rękach bogatego i ekscentrycznego artysty Zeusa Petera Lamy. W obu powieściach mamy do czynienia z zawłaszczeniem życia pewnej jednostki w imię „wyższych wartości”, które reprezentuje sztuka, będące niekorzystne w skutkach dla tych ubezwłasnowolnionych. Bohaterowie powyższych powieści otrząsają się i dążą do wyzwolenia (fizycznego, jak i psychicznego) z macek artystycznego opętania. Z jakim skutkiem? Tego można się dowiedzieć sięgając po powyższe pozycje.
Czy powieść Kevina Wilsona jest powieścią dobrą? Uważam, że tak. Problematyka „Rodziny na pokaz” została jasno przedstawiona za pomocą przystępnego języka, który nie przytłacza czytelnika, a sprawia, że z większą ochotą zgłębia historię rodziny Fang. Problem, który porusza, jest jak najbardziej aktualny i kontrowersyjny, stara się zaprezentować go z obu stron i pozwala czytelnikowi na samodzielne wyciągnięcie wniosków. Ze swojej strony serdecznie polecam lekturę tej książki, ponieważ gwarantuję, że zapewni ona maksimum rozrywki przy minimum wysiłku. Tę powieść wprost połyka się w całości!