Czy można sobie wyreżyserować życie od A do Z? Czy można trzymać się wymyślonej konwencji i podążać według swoich zasad, które odbiegają od ogólnie przyjętych norm. Okazuje się, że można. Czy to daje szczęście? Raczej nie do końca. A mimo to rodzina Fang uparcie tkwi w swojej iluzoryczności i dziwności, które panoszą się w życiu tej zupełnie odmiennej rodziny.
W zasadzie to już dawno nie czytałam tak dziwnej, pokręconej powieści, która zmusza nas do myślenia. Zmusza jak diabli do zastanowienia się nad treścią tak , że specjalnie nie mam pojęcia co mogę powiedzieć, bo ta niekonwencjonalność zwyczajnie wbiła mnie w fotel. Opis życia, które nie jest zwykłe, normalne budzi we mnie ogromne emocje. Chociaż w zasadzie co w rodzinie Fangów jest normą u nas jest czymś niedopuszczalnym, a może nie do przyjęcia. Być może każdy ma swój przepis na życie i może zgodnie z nim realizować swój plan. Być może. Jednak ciągle mam nieodparte wrażenie, że to, co przeczytałam w powieści Kevina Wilsona bardzo destrukcyjnie wpływa na więzi między dziećmi a ich rodzicami, na więzy rodziny, na wybory życiowe i na relacje z innymi osobami oraz na potencjalne związki międzyludzkie. Wymieniać można by tak bez końca. Jedno jest pewnie “Rodzina na pokaz” nie pozostawia czytelnika obojętnym na swoją treść. Daje nam niezliczoną liczbę okazji do przemyśleń, do rozbicia swojego życia na części pierwsze i przyjrzenie im się wnikliwie pod lupą.
Otóż rodzina Fang od lat żyje z tworzenia przedstawień. Zaczęło sie od Caleba i Camille, których sposobem na życie jest wprowadzenie chaosu i zamętu. Ich działania burzą naturalny porządek dnia. Kiedy rodzą im się dzieci, Annie i Buster (zwane dziećmi A i B) przymusem wdrażają je w swój sposób na życie. Na życie wiecznych artystów. To niestety utrudnia Annie i Busterowi podjemowanie mądrych, odpowiedzialnych decyzji, kiedy osiągną już pełnoletniość. Ich wybory często naznaczone są sytuacjami z dzieciństwa. Mimo ogromnej miłości do rodziców A i B decydują się iść swoją drogą. Czy w związku z tym będą szczęśliwi? Czy uwolnią się od przeszłości?
Powieść skonstruowana jest dość ciekawie: rzeczywistość miesza się z przeszłością. Dzięki takiemu podziałowi możemy dowiedzieć się więcej zarówno o starszym pokoleniu jak i młodszym. Także polski tytuł “Rodzina na pokaz” nabiera dla mnie podwójnego znaczenia. To gra słów, która pokazuje bohaterów w ponurym świetle. Z jednej strony Fangowie żyją na pokaz, tworząc przedstawienia pod ludzi, z drugiej okazuje się, że to rodzina, która może pokazać się tylko i wyłącznie w blasku fleszy, bo od środka zżera ich robak niszczący miłość i poprawne stosunki. Artyzm przesłania ważne wartości, które i tak z czasem przestają mieć znaczenie.
I nie jest to lekka historia, nie jest nawet komiczna. Co prawda rzeczywistość wydaje się być przerysowana, i w sumie powoduje śmiech. Jednakże jest to śmiech przez łzy. Gorzkie łzy. I co ważne można czerpać przyjemność z tego czarnego humoru i całkowicie nienormalnej fabuły, która wciąga. Polecam, bo warto zobaczyć do czego prowadzi taki ekstremalnie artystyczny sposób egzystowania.