Alkohol w polskich domach ciągle jest niepokojącą normą. Młodzi ludzie wcześnie po niego sięgają, traktując jako nieodłączną część dobrej zabawy. W książce Dom w butelce Agnieszka Jucewicz oraz Magdalena Kicińska rozmawiały z dorosłymi dziećmi alkoholików (DDA) o konsekwencjach picia w nadmiarze. Autorki dotarły do dwunastu osób w różnym wieku, które w swoich domach rodzinnych zetknęły się z problemem alkoholizmu. Jak uzależnienie rodziców na nich wpłynęło?
Jest kilka wspólnych i dramatycznych konsekwencji wychowywania się w rodzinie alkoholowej.
Dorosłe dzieci alkoholików mówią o wstydzie, poczuciu samotności, braniu odpowiedzialności za rodziców, ale przede wszystkim o emocjonalnych potrzebach własnych dzieci. Alkoholicy są po prostu nieobecni, wymagają ciszy i spokoju. Dzieci są wciągane w nieporozumienia pomiędzy rodzicami, traktowane jako karta przetargowa. Często poniżane, a nawet bite. Towarzyszy im bezustanne poczucie wstydu i bezradności.
Alkoholizm ma też jednak drugie oblicze. Podczas gdy jedno z rodziców pije, drugie zapewnia dziecku wszystko poza potrzebą poczucia bezpieczeństwa. W domach bogatych oraz tam, gdzie nie ma przemocy, w pewnym stopniu żyje się łatwiej. Jednak i to nie gwarantuje szczęścia, bo brakuje odpowiedniej ilości uwagi.
Dorosłe dzieci alkoholików przejawiają brak poczucia własnej wartości. Rzutuje to na każdy aspekt ich życia – ten zawodowy, ale też prywatny. Cały czas nie są wystarczająco dobre. Nie potrafią nawiązać wartościowych relacji oraz poczuć się bezpiecznie w ramionach osób, które chcą je kochać. Mają poczucie zmarnowanego życia, które, paradoksalnie, nie towarzyszy wcale ich pijącym rodzicom.
Problemem jest nie tylko osoba, która nie może przestać pić. Problemem jest też współuzależnienie pozostałych domowników i, nierzadko, depresja. Nie wszyscy decydują się na długotrwałą terapię, która pomaga normalnie żyć. Na podstawie przeprowadzonych w książce rozmów można wysnuć wniosek, że to młodsze pokolenie jest bardziej skłonne do oddania się w ręce specjalistów psychologii i psychiatrii. Starsi ludzie nie chcą tego robić, wstydzą się i nie dostrzegają zalet takiego rozwiązania. Żyją z brzemieniem bezradności, poczuciem, że zrobili za mało, by ratować rodziców przed skutkami alkoholizmu. Pogodzenie się z prawdą, że tylko alkoholik może sobie pomóc i podjąć decyzję o leczeniu, przynosi ulgę, choć nie pozostawia obojętnym.
Najbardziej uderzające w tych relacjach jest to, że rozmówcy kochają swoich rodziców. Uwielbiają wspominać dobre chwile, podczas których ci byli trzeźwi, spędzali z nimi czas i zwiedzali Polskę. Rozumieją, że to alkohol zniszczył ich życie i relacje, a nie człowiek, który mu się poddał. Odrzucają alkohol, ale nie człowieka.
Dom w butelce nie jest łatwą książką, bo uświadamia, ile złego dzieje się w naszych domach. Picie ma różne oblicza – nie tylko to biedne, brudne i związane z bezdomnością. Druga twarz ujawnia się w domach zasobnych oraz dotyczy osób wykonujących powszechnie szanowane zawody. Właśnie dlatego uważam, że książkę powinni przeczytać wszyscy. Bo pomaga ona zrozumieć, że nawet pozornie zadbane, dobrze uczące się dziecko może być na skraju wytrzymałości i potrzebować pomocy. Rolą babć i dziadków, cioć i wujków, przyjaciół, nauczycieli i szkolnych pedagogów, nawet żon i mężów osób z problemem alkoholowym jest rozpoznanie zagrożenia związanego z piciem oraz jego wpływu na ciągle kruchą psychikę dziecka. Konsekwencje traumatycznych przeżyć mogą im bowiem towarzyszyć do końca życia, jeśli w porę nie otrzymają pomocy. Jedynie profesjonalna terapia daje nadzieję na normalność. Skoro nie można wpłynąć na pijącego, trzeba ratować siebie.