Guillaume Musso to chyba jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy, którego każda nowa powieść trzęsie blogosferą wywołując burzę emocji. Podobno Musso albo się kocha albo nienawidzi, nic pośrodku. Przeczytałam do tej pory tylko dwie książki autora. Jedna mi się podobała, była całkiem niezła, a druga trochę mniej. Wtedy stwierdziłam, że jego twórczość raczej nie dla mnie.
Po „ Apartament w Paryżu „ sięgnęłam, dlatego, że byłam ciekawa połączenia z wcześniejszą znaną mi powieścią autora, ale podeszłam do czytania książki z chłodnym dystansem, nie oczekując zbyt wiele. W zasadzie po lekturze książki nie bardzo wiem, co mam napisać, gdyż nie potrafię jednoznacznie jej ocenić. Może, dlatego, że jest bardzo nierówna, momentami czytało mi się bardzo dobrze, ale były chwile, kiedy narracja była mocno przegadana i nie działo się właściwie nic. Fragmenty gdzie autor skupiał się na postaciach, ich uczuciach, problemach oraz sztuce, trochę mi się dłużyły, natomiast, kiedy z czasem tempo akcji zaczęło toczyć się wartko czytało mi się już świetnie.
„ Apartament w Paryżu „ opowiada historię dwójki bohaterów, którzy przypadkowo wynajmują to samo mieszkanie w zaułku Paryża. Madeline – była policjantka oraz Gaspard – dramatopisarz. Każde z nich dźwiga bagaż życiowych bolesnych doświadczeń i przyjechali do Paryża w poszukiwaniu spokoju i równowagi. Potrzebują samotności, dlatego za wszelką cenę próbują wyjaśnić nieporozumienie i znaleźć rozwiązanie niekomfortowej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Początkowa wzajemna niechęć tych dwojga wkrótce się zmieni. Próbując naprawić niedogodność wspólnego mieszkania dowiadują się, że były właściciel apartamentu to znany nieżyjący już artysta, a ostatnie trzy jego dzieła, które stworzył tuż przed śmiercią, zaginęły w tajemniczych okolicznościach. Madeline i Gaspare chcą rozwikłać zagadkę i łączą swoje siły. Podczas poszukiwań będą musieli zmierzyć się z własnymi demonami z przeszłości, a to, co odkryją w sprawie tragicznego życia malarza, na zawsze zmieni ich życie.
„ Apartament w Paryżu „ jest to powieść obyczajowa z nutką kryminalną. To opowieść, w której jest wszystkiego po trochu. Tajemnica zaginięcia syna znanego artysty, sporo odniesień do kultury i sztuki i prowadzone śledztwo, które zbliża dwoje obcych ludzi. Moim zdaniem trochę tego dużo. Wątkiem głównym jest historia malarza, a w między czasie autor raczy czytelnika smaczkami z życia Madeline i Gasparda. Oboje bohaterów nie wzbudzają sympatii i dziwne jest ich podejście do śledztwa. Pisarz, który zachowuje się jak rasowy gliniarz, natomiast była policjantka nie żywi większych chęci poznania prawdy, aż do momentu, kiedy praktycznie nie zostało za dużo do wyjaśnienia. Jednym motywem wspólnym jest wszechogarniający smutek i antypatyczni bohaterowie, którzy wszyscy bez wyjątku to ludzie nieszczęśliwi, smutni pozbawieni większej nadziei na poprawę swojego losu. Akcja do połowy rozkręca się bardzo wolno i dopiero końcówka tak naprawdę zrobiła na mnie wrażenie, gdyż akcja toczyła się jak na rasowy kryminał przystało. Zagadka została rozwiązana dość ciekawie, chociaż nie powiem, że nie domyślałam się jej zakończenia. Pomimo, że książka ma elementy, które sprawiają, że jest to dobry thriller to ogólnie powieść nie wzbudziła jednak mojego zachwytu. Znalazłam powiązanie, którego poszukiwałam, rozpoznałam tu, bowiem, postać występującą w innej książce pisarza, ale właśnie tym pomysłem chyba jestem najbardziej rozczarowana. Madeline, którą wcześniej poznałam w niczym nie przypomina bohaterki wykreowanej przez autora w „ Apartamencie z Paryża „ Nie wiem, dlaczego Musso postanowił odświeżyć starych znajomych i przewrócić ich życie do góry nogami, to odnotowuję na minus. Natomiast plus za klimat i całą otoczkę z masą odniesień do sztuki i muzyki i podróż po Paryżu, w jaką zabrał mnie autor. W ogólnym rozrachunku książka podobała mi się średnio i jest to pozycja przede wszystkim dla wiernych wielbicieli Musso.
„ Nie ma gorszego głuchego, niż ten, który nie chce słuchać „