Czy kiedykolwiek mieliście ochotę, by wyruszyć w szaloną, międzyplanetarną podróż? Podróż w nieznane, gdzie każdy dzień może przynieść zupełnie nowe doznania? Podróż, podczas której można przy okazji poznać odpowiedzi na pytania o sens życia? Bo ja miałam, nawet jeśli nie zdawałam sobie z tego sprawy. Muszę przyznać, że opowieść stworzona przez Douglasa Adamsa okazała się nietuzinkowa i jedyna w swoim rodzaju. Bardzo chętnie wybrałabym się z nim w kolejne zakątki niezbadanego wszechświata. A już szczególnie z tak szaloną i różnorodną ekipą, jak ta pojawiająca się w książce.
Jednak od czego się taka podróż mogłaby w ogóle zacząć? Dla Artura Denta taki początek akurat nie był szczególnie przyjemny, bowiem pewnego pechowego dnia dowiedział się o planach zburzenia jego domu. Jakby tego było mało, bliski przyjaciel okazał być się kosmitą, a Ziemia tego samego feralnego dnia miała zostać zniszczona. Sytuacja została jednak uratowana przez Forda Prefecta - wspomnianego wcześniej kosmitę. Zabiera on zrozpaczonego Artura w podróż pozaziemskim autostopem. A to, co miało wydarzyć się w trakcie, było już od nich zupełnie niezależne.
,,Autostopem przez galaktykę" to historia przepełniona abstrakcyjnym, angielskim humorem. Jest pastiszem ukazującym wszystkie najpopularniejsze motywy literatury science-fiction w krzywym zwierciadle. Chociaż dla niektórych tego typu zabawa motywami i zbiegami okoliczności może wydać się męcząca, warto dać autorowi szansę. W tej pozornie pokręconej historii odnaleźć można również drugie dno oraz tematy nieco bardziej nam aktualne. Żartobliwa otoczka powoduje jednak, że przez książkę brnie się w ekspresowym tempie, a odkrywanie kolejnych przygód nietypowych bohaterów staje się wręcz przyjemnością. Nawet jeśli Adams nie stworzył historii zmieniającej spojrzenie na świat, można z niej niewątpliwie wyciągnąć wiele mądrych myśli. Jednak, tak prawdę mówiąc, jeśli chodzi o pomysł łączenia komedii ze science-fiction, o wiele bardziej przemówił do mnie w tej kwestii Kurt Vonnegut (bowiem można odnaleźć u tych pisarzy kilka podobieństw). Wciąż uważam, że mimo wszystko warto dać Autostopowi... szansę, bo to porządnie skonstruowana historia oraz niewątpliwy klasyk gatunku.
Największym plusem okazał się barwny i plastyczny język, a także różnorodne postacie z planet niemniej od nich szalonych. Wszystko idealnie współgra z ciekawymi ilustracjami stworzonymi przez Chrissa Riddella specjalnie do wydania powstałego w 42. rocznicę pierwszej publikacji książki. Dlaczego jednak jako jubileusz postanowiono ustanowić właśnie ten rok? Odpowiedź można odnaleźć w treści książki, we fragmencie będącym wyśmianiem wielkich filozoficznych pytań. Dzięki pięknemu wydaniu można jeszcze lepiej zagłębić się w klimat, a także nieco łatwiej wyobrazić sobie niektórych z bohaterów. Być może niektórzy nie są fanami tego typu rozwiązań, jednak poznawanie interpretacji innych czytelników potrafi okazać się naprawdę ciekawe.
,,Autostopem przez galaktykę" okazało się być ciekawą i niekonwencjonalną historią, będącą nie lada gratką dla fanów science-fiction opowiedzianego z przymrużeniem oka. Powinni się przy niej bawić zarówno młodsi, jak i nieco starsi czytelnicy, pragnący wyruszyć w galaktyczną podróż w jedna stronę. A nuż gdzieś w kosmosie czeka miejsce o wiele lepsze od znanej nam Ziemi?
http://popkulturkaosobista.blogspot.com/2021/05/filozofia-szalenstwa-czyli-autostopem.html