Ponieważ ewolucja działaj jak szewc - dostosowuje organizm korzystając z dostępnego materiału, to z reguły efekt końcowy jest kompromisem wielu sprzeczności. Podobnie było z ludzką decyzją kilka milionów lat temu, by podjąć trud pionizacji. Paleoantropolog Jeremy DeSilva bada skamieliny by pomoc nam ustalić, kiedy i czemu nasi przodkowie postanowili zaryzykować dwunożność. Książka „Pierwsze kroki. Jak staliśmy się ludźmi” to bardzo popularna opowieść o stanie badań nad anatomicznym dostosowaniem australopiteków i bliższych nam czasowo innych Homininów. Pod koniec, DeSilva podaje garść informacji o konsekwencjach wyboru sposobu przemieszczania się dla naszej codzienności.
Książka jest nieco przegadana, pewne treści o prywatnej codzienności, o nieistotnych detalach badaczy zaburzały rytm całości. Na szczęście, zawsze autor wracał w miarę sprawnie do sedna. Kilkanaście przykładów wykopalisk posłużyło mu do przedyskutowania przyczyn przestawienia się naszych antenatów na dwunożność i zebrania konsekwencji społeczno-bytowych. Zmiana sposobu lokomocji to proces z wciąż licznymi pytaniami, nawet na poziomie korelacji z innymi przemianami człowiekowatych. DeSilva niestety nie pokusił się o zbudowanie spójnego obrazu aktualnej wiedzy o debatowanych od dekad wyznacznikach kierunku ewolucji. Jest problem wielkości mózgu, ognisko, zmniejszanie się wielkości kłów, dieta mięsna. Jednak sposób w jaki je podano, sugeruje, że nie korelują się klarownie z głównym zagadnieniem. W efekcie sama dwunożność słabo nawiązuje, w wersji autora, do mechanizmu doboru naturalnego. Jako specjalista od stawu skokowego, dobrze opowiada o różnicach w konkretnych anatomicznych realizacjach kostnych i o konsekwencjach dla dynamiki chodzenia. Jednak nie ma w tym syntezy, mocnych fraz wartych zapamiętania.
Z kolei na plus poczytuję opowieść o myleniu tropów przez badaczy, bo ten wątek po raz kolejny pokazuje trud postępu w nauce. Dyskusja nad chodzeniem kłykciowym współczesnych małp, długością kończyn górnych i ważnymi różnicami anatomii w konstrukcji palców stóp (str. 105-121), pokazują jak subtelności determinują strukturę formułowanych wniosków. Choć początkowo chciałem autora skrytykować za końcówkę, za niespodziewane przejście do współczesnych dobrodziejstw i bolączek cywilizacyjnych, to zmieniłem zdanie. Jednak broni się dość dobrze ten zabieg jako łącznik między przysłowiowym schodzeniem z drzewa jakieś 5 mln lat temu, a zbyt częstym nowoczesnym odżegnywaniem się od ewolucji, jako fenomenie jakoby tylko przeszłości. Nasz podświadomy proces synchronicznego chodzenia, rozliczne zalety codziennych spacerów (świetna seria przestróg ortopedyczno-kardiologiczno-endokrynologiczno-neurologiczno-onkologicznych) to lekcja dla rozleniwionych ludzi sytego świata. Do tego ciekawe akapity o niedawno odkrytych miokinach (str. 270-272) może nawet uzasadniać sens zakupu treningowego smartwatcha.
Edytorski minus. Po raz drugi trafiam na tekst, gdzie przypisy są zebrane na końcu, ale nie są sygnalizowane w tekście głównym. Po prostu dostajemy na końcu rozbudowany dodatek, w którym DeSilva przywołał kilka pierwszych słów, do których się następnie odnosi. Ponieważ lubię czytać komentarze w momencie, gdy one autorowi kiełkują, to nie akceptuję takiej techniki braku sygnalizacji, że istnieją jakieś didaskalia.
Mimo wszystko, „Pierwsze kroki” to godna uwagi lektura, nie tylko dla zainteresowanych paleobiologią, ale i dzisiejszym człowiekiem z konsekwencjami całego zestawu naszych anatomicznych fuszerek, genialnych patentów, które natura w nas poutykała. Lektura niemal ‘do poduszki’, ale i z ciekawym ‘wsadem’ nowoczesnej wiedzy.
DOBRE – 7/10