Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec recenzja

Facet, o co Tobie chodzi?

Autor: @Meszuge ·4 minuty
2020-08-10
4 komentarze
12 Polubień
Melquiades to hiszpańskie imię, a dokładnie to hiszpańska forma greckiego imienia Melchiades, ewentualnie, jak u pewnego papieża, Miltiades. Mnie się jednak kojarzy przede wszystkim z filmem „Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”. Oczywiście Polak. Pojawia się w książce Cygan Melquiades, człowiek całkowicie pokryty rybią łuską, ale związków z autorem nie odkryłem.

Zaciekawił mnie tytuł. Domyślałem się, że nie jest to opracowanie historyczne, bo nie znalazłoby się w nim określenie „stary poczciwy”. Więc z ciekawością sięgnąłem po tę książkę, kiedy tylko trafiła się ku temu okazja.

Na początek trzy cytaty.
„Ale nie bądźmy znów tacy sentymentalni, skoro ona niebyła i raptem otrzeźwiała…” [1].

„O równej siedemnastej znalazł ich sąsiad wracający z pracy, dwie godziny później trafili do mnie stół, a niecałą dobę po wszystkim byli już zaplombowani na amen” [2].

„I więcej w swoim życiu nie przestąpiłem tej knajpy, co samą swoją nazwą może…” [3].

W tym momencie, w czym chyba zapewne nic dziwnego, zacząłem gorączkowo szukać stopki i informacji o korektorze tego dzieła, żeby dodać go na swoją prywatną czarną listę. Stopkę znalazłem, ale korektora jakoś nie. Więc czytałem dalej, choć z trudem.

Rzecz dzieje się w wiktoriańskiej Anglii, choć dokładny czas nie jest znany, a jak wiadomo z historii, królowa Wiktoria władała bardzo długo. Narratorem w tym zbiorze opowiadań jest pracownik trupiarni, czyli domu pogrzebowego. A książka jest groteskowym połączeniem fantastyki z niby to angielskim kryminałem. Przynajmniej tak wyobraża sobie brytyjskość sam autor, który zdaje się nawet nie wie, że w Wielkiej Brytanii nie ma godziny siedemnastej.
Jest to przykład, choć nie sztandarowy, niedocenianego dotąd w Polsce sub-gatunku, a może tylko udziwnionej maniery, zwanej new weird. Co ciekawe wielu krytyków neguje istnienie takiego nurtu, a co jeszcze ciekawsze, negują swój udział w tym procederze niektórzy autorzy, których próbuje się w ten sposób kwalifikować i szufladkować.

Jak wspomniałem, „Stary poczciwy Hindenburg…” jest zbiorem opowiadań. Narrator słucha opowieści umarłych, wyrażanych… uszami, które, nie wiedzieć czemu, nazywa pierogami. Okazuje się, że każdy trup ma do przekazania jakąś niesamowitą historię, coś, czego po żyjącym człowieku, nikt by się nie spodziewał, nie domyślał. Tytuł książki to właśnie słowa jednego z umarłych. Opowieści te kończą się często w momencie najmniej stosownym, na przykład:

„Chwilę później było już tylko słychać świst wiatru i mężczyznę ciągnącego za sobą…” [4].

„Reszta była równie interesująca, dlatego proszę o szczególną uwagę…” [5].

„Reszta tej bajki zaczynała się od słów…” [6].

Coś takiego bardzo szybko rodzi zniechęcenie, bo nawet jeśli historia jest ciekawa albo zabawna, albo jedno i drugie, co zdarza się rzadko, ale jednak czasem zdarza, to i tak z góry wiadomo, że nie ma co liczyć na jej zakończenie; jakiekolwiek sensowne zakończenie, dodam.

Irytację rodzą niezliczone błędy różnego typu (patrz cytat 1, 2, 3, 7). Ale w tym momencie konieczne jest pytanie: czy wpadło mi do głowy, że autor tak specjalnie, że celowo, że próbuje w ten sposób naśladować styl prostego pracownika domu pogrzebowego z epoki wiktoriańskiej? Owszem, zastanawiałem się nad tym, ale jeśli nawet tak było, to autorowi bardzo słabo to wyszło. A właściwie, to w ogóle. Poza tym, gdyby to był zabieg celowy, błędy by się powtarzały, a tak nie jest. Udawanie głupka i prymitywa wcale nie jest takie łatwe, trzeba sporego talentu, by na taki efekt się porwać. Cudowny język wiochmeński stworzył Redliński w „Konopielce”, a nawet Reymont w „Chłopach”, ale to Pisarze.

Jakiś czas bawiło mnie poprawianie tekstu, na przykład, gdy mowa była o kotnych królikach… „Przygotowują wówczas posłanie z własnego futerka, przeżuwają bardzo dużo jabłek i nierzadko stronią od agresji, więc lepiej nie brać je na ręce” [7]. I tak zastanawiałem się, że ja zapewne napisałbym tak: Przygotowują wówczas posłanie z własnego futerka, przeżuwają bardzo dużo jabłek i nierzadko nie stronią od agresji, więc lepiej nie brać ich na ręce. Jednak szybko mi się to znudziło.

Pytania i prywatne, subiektywne odpowiedzi.
a) czy z książki można się czegoś dowiedzieć, coś poznać, zrozumieć? – nie.
b) czy fabuła jest pasjonująca? – nie, w zasadzie fabuły nie ma, a te opowiastki można czytać w dowolnej kolejności.
c) czy jest to świetna zabawa? – nie, ponad połowa książki jest groteskowo-cudaczna, co skutkuje jedynie wzruszeniem ramion, ewentualnie pytaniem: no i co w związku z tym? Przykład. Umiera stary ślimak, ostatni ze swojego gatunku, który był bogiem dla ludzi. Ktoś go sklonował i tych ślimaczych bóstw jest znowu mnóstwo. I co w związku z tym? Rząd słomianych wisielców… Wysypisko śmieci na jednym z księżyców Jowisza… itp.


Przyznaję, że mam spory kłopot z oceną „Starego poczciwego Hindenburga”. Dobrze zdaję sobie sprawę, że dla jednego czytelnika może być to kompletny knot i przykład grafomaństwa, ale dla drugiego ambitny, choć – moim skromnym zdaniem – zupełnie nieudany, eksperyment formalny, literacki, językowy. I może jeszcze jakiś. Jest też trzecia opcja – jestem za głupi, żeby rozpoznać wiekopomne dzieło, więc przed autorem droga do chwały pozostaje otwarta.







--
1. Melquiades, „Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec”, wyd. Manufaktura słów, 2020, s.38.
2. Tamże, s. 14.
3. Tamże, s. 24.
4. Tamże, s. 35.
5. Tamże, s. 164.
6. Tamże, s. 232.
7. Tamże, s. 51-52.






Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-08-10
× 12 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec
Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec
"Melquiades"
2.7/10

Druga powieść pisarza, który kryje się pod pseudonimem Melquiades. Wzorowy syn, który podał do sądu całą swoją rodzinę; kura, która ma dziwne konszachty z cyganami; tajemnica nawiedzonego domu. Ora...

Komentarze
@Klosterkeller
@Klosterkeller · ponad 4 lata temu
Bardzo dobra jest recenzja meszuge. Niestety dotarła do mnie za późno i przeczytałam sporą część tej książki, męcząc się z tymi bzdur... niesamowicie. Moim zdaniem książka jest znacznie gorsza niż to przedstawił w swojej opinii.

Kim jest autor, też już niestety dało się poznać - pełen jadu, złośliwości, inwektyw, osobistych plugawych napaści komentarz w Na Kanapie, może być tylko jego. Swoją drogą boję się teraz coś o tej książce napisać, bo może i atak na mnie będzie tolerowany - przecież to książka będąca pod patronatem Na Kanapie. Jednak bez względu na wszystko nie jest bezpieczny serwis akceptujący takie napaści. :-(
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
To jest jakiś troll, który jest w serwisie dopiero od 3 godzin. Zgłosiłam to do administratora, gdyż takie wypowiedzi nie powinny mieć tutaj miejsca.
× 3
@kazal_ka
@kazal_ka · ponad 4 lata temu
@Klosterkeller, jak najbardziej możesz napisać wszystko, co uważasz. Patronat niczego nie zmienia. Staramy się pomóc nieznanym autorom w promocji ich książek i tym jest właśnie nasz patronat. Nie zawsze mamy czas i możliwości przeczytać książkę przed objęciem jej patronatem, czasem musimy podjąć ryzyko na podstawie opisu fabuły, bez próbnego rozdziału. :A może znajdziemy wśród Kanapowiczów kogoś, kto chciałby czytać przesyłane nam próbki i rekomendować teksty wart uwagi? :)
Na szczęście każdy patronat znajdziecie w Klubie Recenzenta i w naszych konkursach, byście sami mogli się "bezpiecznie" dla swojej kieszeni przekonać, czy książka jest wartościowa i podzielić szczerą recenzją z innymi :)

Co do nieprzyjemnych komentarzy - dzięki, że je zgłaszacie. Zawsze staram się porozmawiać w wiadomości prywatnej, zanim podejmiemy radykalne kroki. Każdy zasługuje na szansę :) Na szczęście często to wystarczy :)
× 4
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
Zgadzam się, że każdy zasługuje na szansę i bardzo dobrze, że nieznani autorzy mają możliwość zaistnieć ze swoimi książkami. Myślę, że to był odosobniony przypadek.
× 5
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
Chyba też jestem za głupia, a więc będę omijać to wiekopomne dzieło. Twoja świetna recenzja wystarczy, już nie muszę czytać książki.
× 3
AN
@angelito7 · ponad 4 lata temu
Chyba tak
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
Pani wypowiedź świadczy tylko o Pani kulturze.
AN
@angelito7 · ponad 4 lata temu
Jest wyraźnie napisane, O równej siedemnastej znalazł ich sąsiad wracający z pracy, dwie godziny później trafili do mnie stół. ''Znalazł ich, trafili do mnie na stół'' Więc gdzie tu brak logiki? Gdyby Pani była inteligenta domysliła się o co, chodzi. Nie muszę pisać, że wczesniej musiał ich ściągnąć z tego stołu. Tak zwana kolej rzeczy
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
" później trafili do mnie stół "- nie ma "na", raczej proszę się zastanowić nad swoim logicznym myśleniem i nie obrażać innych, gdyż jak na razie tylko to Pani potrafi.
@Meszuge
@Meszuge · ponad 4 lata temu
Na koniec, bo dla mnie sprawa kończy się definitywnie i po co ją międlić (kurto, wyluzuj), pewien cytat z „1000 słów” Jerzego Bralczyka:

Żeby coś arcydziełem nazwać, trzeba wziąć sporą odpowiedzialność na siebie. Tak mogą orzec wielcy specjaliści, w których kompetencje i obiektywizm wątpić się nie da, albo pokolenia odbiorców. Bo arcydzieło to coś bliskiego ideału, a skąd wiemy, jaki jest ideał? Arcydzieła są ponadczasowe, choć do czasu bywają silnie przypisywane: mówimy o arcydziełach epoki, na przykład średniowiecza. To takie dzieła, które nie tylko o epokach mówią, ale tworzą te epoki, tak jak same są przez epoki tworzone.
× 4
@Meszuge
@Meszuge · ponad 4 lata temu
Nie mam wątpliwości, że @angelito7 to sam autor książki. Tylko jedna osoba może do końca nie widzieć i nie rozumieć swoich błędów. I do upadłego upierać się poprawne jest: "trafił do mnie stół", że w GB jest godzina siedemnasta, że można "przestąpić knajpę", że ona niebyła, pisze się razem, ale po co z kimś takim dyskutować. Ciekawie dobiera sobie patronaty redakcja nakanapie...
× 2
AN
@angelito7 · ponad 4 lata temu
@kazal_ka
@kazal_ka · ponad 4 lata temu
@Meszuge, staramy się pomóc nieznanym autorom w promocji ich książek i tym jest właśnie nasz patronat. Wiemy, jak ciężko jest czasem przebić się na tym rynku. Nie zawsze mamy czas i możliwości przeczytać książkę przed objęciem jej patronatem, czasem musimy podjąć ryzyko na podstawie opisu fabuły, bez próbnego rozdziału.
Na szczęście każdy patronat znajdziecie w Klubie Recenzenta i w naszych konkursach, byście sami mogli się "bezpiecznie" dla swojej kieszeni przekonać, czy książka jest wartościowa i podzielić szczerą recenzją z innymi :)
× 2
AN
@angelito7 · ponad 4 lata temu
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 4 lata temu
" Pan niezwykle tępy", " Może brakuję Panu piątej klepki?", " że coś z Pana mózgiem nie tak.."- za to Pani jest po prostu chamska, co zgłosiłam. Każdy ma prawo do swojej oceny książki i można dyskutować merytorycznie,a nie wyzwiskami.
„O równej siedemnastej znalazł ich sąsiad wracający z pracy, dwie godziny później trafili do mnie stół, "- to co sąsiad znalazł, trupa czy stół? - trochę logiki, bo wynika że trafił stół, który później został zablombowany.
Jeżeli Pani jest tak oczytana i wszechwiedząca to wstyd nie wiedzieć, że Meszuge oznacza w języku jidysz szaleniec, wariat. Radzę się poduczyć.
× 3
Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec
Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec
"Melquiades"
2.7/10
Druga powieść pisarza, który kryje się pod pseudonimem Melquiades. Wzorowy syn, który podał do sądu całą swoją rodzinę; kura, która ma dziwne konszachty z cyganami; tajemnica nawiedzonego domu. Ora...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu Na Kanapie. Przed złożeniem zamówienia widziałam te kilka ekstremalnie niskich ocen i niepochlebnych recenzji, ale mimo wszystko chciałam sama się przeko...

@mysilicielka @mysilicielka

"Stary poczciwy Hindenburg dobrze wiedział, co dobre dla Niemiec" to książka dosyć niezwykła. Genialna? Może. Nietuzinkowa. Na pewno. Czyta się ją jednak trudno – czytelnik musi bezustannie być uważn...

@melkart002 @melkart002

Pozostałe recenzje @Meszuge

Życie, starość i śmierć kobiety z ludu
Nasze życie, starość i śmierć

Didier Eribon, wybitny francuski pisarz, filozof, socjolog, wykładowca, napisał książkę tak smutną, tak pozbawioną nadziei, że lektura aż boli. Właściwie sam tytuł powin...

Recenzja książki Życie, starość i śmierć kobiety z ludu
Trans w Hawanie
Hawana, zabójstwo i pederaści

Za zakończoną rękoczynami sprzeczkę z innym policjantem porucznik Mario Conde – główny bohater powieści – zostaje na pół roku karnie skierowany do pracy papierkowej. Jeg...

Recenzja książki Trans w Hawanie

Nowe recenzje

Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Dzieci jednej pajęczycy
Pajęcza sieć
@patrycja.lu...:

"Dzieci jednej pajęczycy" przenoszą nas do świata Aglomeracji, gdzie cywilizacja próbuje utrzymać się na powierzchni za...

Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl