„Ex Hex” Erin Sterling.
Współpraca reklamowa @wydawnictwoznakpl
Są takie książki, które sprawiają, że nie idzie się od nich oderwać.
Są książki, które zapadają nam szczególnie w pamięć.
Są książki, którym nie można nic zarzucić, bo fabuła jest tak niesamowita, że łączy wszystko, co zabawne, ma w sobie doskonały romans i jest niesamowicie wciągająca.
„Ex Hex” ma w sobie to wszystko. Wszystkie najlepsze cechy doskonałej książki, a czytanie jej w październiku to miód na moje serce i gwarantuje, że cała otoczka magii i Halloween wpasowuje się w klimat doskonale.
„Nigdy nie mieszaj wódki z czarami”, to zdanie umieszczone na okładce książki trafnie oddaje jej treść.
Vivienne pod wpływem chwili i dużych emocji rzuca klątwę na Rhysa Penhallowa i zła fryzura to niestety jego najmniejsze zmartwienie. Od tego czasu jego życie to pasmo mniejszych i większych porażek, a powrót do Graves Glen jest zwieńczeniem koszmaru, jaki mu się przytrafia.
W książce mamy mnóstwo humoru, magii oraz cudownego kota (jestem kociarą, więc byłam zafascynowana cały czas Panem Miaukadabrą i jego nienagannym stylem wysławiania się :D). Z zapartym tchem śledziłam poczynania Vivi i tylko czekałam na interakcje, jakie mieli z Rysem. Uwielbiam tę parę i słowa nieidealnie idealni doskonale oddają ich relację. Dawno uśpione uczucie między nimi daje o sobie znać i można wyczuć tę chemię, jaka jest między bohaterami. Jednak żeby nie było nudno, nic tutaj nie jest takie oczywiste, jak można założyć na początku.
Bohaterowie muszą zmierzyć się z brzemiennym skutkiem klątwy, którą Vivi rzuciła po pijaku, a która nie miała prawa się udać. Jednak jak to w życiu, wszystko wyszło nie tak, jak powinno. Od momentu, w którym mężczyzna wraca do miasteczka, muszą stawić czoła wszystkim trudnością razem, co nie jest takie do końca łatwe. Dawne uczucie co prawda nie powinno mieć nic wspólnego na spotkaniu po latach, ale jest na odwrót. Na szali leży dalsze funkcjonowanie miasteczka i najważniejsze w tym wszystkim, by choć trochę potrafili się dogadać.
Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autorka przedstawiła całą historię. Od początku do końca można wciągnąć się w fabułę z nieskrywaną fascynacją, co za tym idzie, czytanie to czysta przyjemność. Perypetie bohaterów i próba rozwiązania problemów była tak dobrze zaplanowana, że nie było w tej powieści momentu, w którym musiałabym doszukiwać się logiki czy nawet luk. Dopięte na ostatni guzik i co najważniejsze doskonałe tłumaczenie oryginalnego tekstu.
W środku znajdziecie również przepiękną, minimalistyczną wklejkę, która dobrze zgrywa się z magią, jaka dzieje się w książce. Sama okładka również prezentuje się pięknie, a że jestem fanką halloween i podobnych motywów to ta książka kupiła mnie samym swoim wyglądem. Jak uzupełniłam oprawę graficzną o treść, to wyszło na to, że nie chce rozstawać się z tą książką i na pewno raz w roku, przy zbliżającym się okresie halloweenowym będę po nią sięgać z czystą przyjemnością.
Nie można przejść obojętnie wobec tej książki, gwarantuje, że będziecie bawić się przy niej świetnie, jeśli zechcecie po nią sięgnąć. Ja zdecydowanie nie żałuje i jestem przeszczęśliwa, że mogłam poznać wydarzenia jakie działy się w Graves Glen oraz samych bohaterów. Ciepła herbata, odpalona świeczka i „Ex Hex” to zwieńczenie idealnego wieczoru. Z niecierpliwością wyczekuje kolejnego tomu.