"Niedoskonałe zakończenie" to wzruszająca, ale i kontrowersyjna książka napisana na faktach, poruszająca temat eutanazji. Przygnębiła mnie, ale również pozwoliła spojrzeć na temat z punktu widzenia różnych osób - matki, która zdecydowała się zakończyć swoje życie, córek - które mają wielki dylemat jak zaakceptować taką decyzję, osób ze Stowarzyszenia pomagających "odejść".
Matka Zoe Carter jest starszą, schorowaną kobietą, którą choroba Parkinsona przykuła do łóżka. Nie chce dalej tak żyć, w bólu zdana na innych - postanowiła poddać się eutanazji - mówiąc wprost chce popełnić samobójstwo. Znalazła lekarza, który jej w tym pomógł i przepisał dużą dawkę Seconalu.
Kobieta spotkała się ze swoimi córkami i oznajmiła im swoją decyzję. Chce by zrozumiały ją i pomogły jej uczynić ten ostatni krok. Córki, z jednej strony nie wyobrażają sobie śmierci mamy, którą przecież kochają, a z drugiej strony rozumieją na jakie cierpienia i ubezwłasnowolnienie jest skazana z racji swojej choroby.
Zoe, najbardziej oddana matce, przechodzi z nią wszystkie kroki do celu. Razem odwiedzają lekarza, wykupują leki, spotykają się z członkiem stowarzyszenia, Budem, który ma pomóc kobiecie zakończyć życie. Zoe nie jest lekko, jest rozdarta i ciężko jej się pogodzić z decyzją matki. Jest świadoma faktu, że pomoc w zakończeniu życia jest przestępstwem. Próbuje wyperswadować matce pomysł, przedstawia jej swoje argumenty - na nic...
Przychodzi taki dzień, że matka Zoe podejmuje próbę samobójczą - po spotkaniu z najbliższymi zażywa dużą dawkę morfiny i zapada w sen. Jednak śmierć nie przychodzi od razu ....
"Niedoskonałe zakończenie" to niezwykle poruszająca opowieść o śmierci, przeplatana wspomnieniami z życia rodziny Fitzgeraldów. Matka Zoe była tak zapatrzona w ideę śmierci, otoczona książkami na ten temat i ludźmi ze stowarzyszenia wspierającego eutanazję, że pozostała głucha na argumenty rodziny. Jej postawa, bardzo egoistyczna, wręcz irytowała mnie i utwierdzała w moim sprzeciwie wobec eutanazji. Nie brała w ogóle pod uwagę uczuć i cierpienia córek, obchodziło ją tylko własne cierpienie i strach przed bólem. Wyobraźcie sobie jak ciężko jest otaczającym taką osobę bliskim - jak spokojnie przyjąć informację, że ktoś bliski na własne życzenie chce nas opuścić....Nie wyobrażam sobie, choć sama przechodziłam ciężkie chwile z babcią chora na Alzheimera - mimo wszystko nikt z nas nie pomyślałby o eutanazji.
Eutanazja jest bardzo trudnym i kontrowersyjnym tematem. Czasem staram się zrozumieć ludzi cierpiących, którzy jej pragną - ale jakoś nie docierają do mnie te argumenty. Życie mamy tylko jedno, więc po co samemu je skracać? Postęp nauki i medycyny jest wielki - może się okazać, że za jakiś czas choroba okaże się wyleczalna. Rozmawiałam jakiś czas temu z zaprzyjaźnionym lekarzem na temat eutanazji - stwierdził, że nie jest w stanie zrozumieć lekarzy pomagających pacjentom umrzeć, to sprzeczne z przysięgą Hipokratesa. Misją lekarza jest pomagać i ratować życie, a nie je skracać. I ja w to wierzę....