Decydując się na wybór książki do przeczytania lubię zapoznać się z materiałem promocyjnym umieszczanym zwyczajowo z tyłu okładki. Parę zdań potrafi niejednokrotnie umiejętnie wprowadzić w klimat, przedstawić główny zamysł autora, wspomóc w podjęciu decyzji, czy dana pozycja warta jest mojego czasu. W przypadku „I sypnęła łaciną” Agaty Kelso zapowiadało się bardzo zachęcająco- wydawnictwo obiecywało teksty, które „w błyskotliwy, zabawny i przystępny sposób dyskutują z odwiecznymi tematami, takimi jak polityka, religia, feminizm”. Błyskotliwie nie było z pewnością, przystępnie- owszem, bo na szczęście krótko- książka ma wymiar raczej broszurowy , zabawnie- zdecydowanie nie. Chyba, że uśmiech zażenowania nad wydumanymi przemyśleniami autorki można zaliczyć do kategorii „zabawne”.
Zapowiadało się świetnie. Felietony absolwentki wydziału kulturoznastwa oparte łacinę- język wielkich filozofów. Nie ukrywam, oczekiwania miałam duże. W końcu ktoś tutaj studiował kierunek, który daje wgląd w tematykę języków klasycznych i na dodatek postanawia na tym fundamencie napisać książkę. Oczekiwałam solidnej dawki dobrze opracowanej łaciny przeplatającej się umiejętnie z tekstem lekkim, inteligentnym, przyjemnym w odbiorze. Errare humanum est, tak też i ja się pomyliłam. Autorka proponuje nam przegląd łacińskich sentencji wybranych z innej książki, które, jak mniemam, wydawały się jej zgrabnym wstępem do felietonów, w których wyrzuca na świat cały swój zgorzkniały światopogląd. I tak w felietonie o alkoholu na sam początek wrzuca po prostu parę cytatów o winie, felieton o relacjach międzyludzkich to kilka cytatów o przyjaźni… Każdy temat skonstruowany tak samo, bez polotu, bez lekkości. Błyskotliwie? Nie sądzę.
Na plus zasługują starania wydawnictwa Novae Res, które niewątpliwie dołożyło starań, żeby ten literacki koszmarek był możliwie najbardziej przyjemny w odbiorze. Samo opracowanie graficzne: wytłuszczenie sentencji łacińskich, kursywa użyta dla tłumaczeń, zdecydowanie się bronią. To, co pomiędzy, jest tak słabe, że z czystym sumieniem mogę polecić czytanie jedynie rzucających się w oczy zdań w języku klasycznym. Dla poszerzenia horyzontów. Nie do końca rozumiem pomysł ze wstawianiem linków do obrazów w miejsce grafik, jednak dzięki temu miałam pretekst, żeby oderwać się od lektury choć na chwilę, więc niech i tak zostanie.
Trzeba być uczciwym, autorka we wstępie informuje nas, co czeka czytelnika. Wykorzystuje sprytny manewr wyprzedzający- jak krytykować kogoś, kto z wyprzedzeniem zaznaczył, że wie, że jego opinie mogą wydawać się cyniczne lub naiwne? Szach mat czytelniku, „przecież ostrzegałam”. Nie sposób jednak na poziomie tekstu nie wyczuć kotłującej się frustracji kobiety, której chyba nie do końca wszystko w życiu się powiodło. Fascynuje mnie zdolność autorki do wplatania w prawie każdy temat krytyki kościoła katolickiego i ludzi wierzących. Piszemy o przekleństwach? „Polacy to rozkurwowany naród klęczący przy ołtarzach”. Temat alkoholu? A słyszeliście o tym papieżu, co to rządził tak krótko, bo był „z lekka skorumpowanym gościem, jak przystało na papieża”? No litości. Można polemizować, ale trzeba to doprawdy robić inteligentnie i umiejętnie. Tutaj widziałam tylko zgorzkniałą kobietę, która nie potrafi odnaleźć się w świecie, w którym ktoś inny wierzy w coś innego niż ona. Przykro mi, pani Agato. Mam nadzieję, że w tej Holandii to jednak Pani lepiej.
Kolejny minus to brak konsekwencji. Umówmy się, we współczesnej ewolucji języka nic bardziej nie irytuje, niż gwiazdki pijące „icetea” ze swoimi dziećmi i inne potworki zapożyczone z języka angielskiego. Autorka ostro krytykuje taką ewolucję języka polskiego, jednocześnie radośnie przeplatając swoją narrację angielskimi wyrażeniami właśnie. Why, pani Kelso, WHY?, że pozwolę sobie zapytać, panią samą z tej książki cytując.
Smutny jest wyłaniający się w wielu aspektach książki brak szacunku dla drugiego człowieka. Dla tego rozkurwowanego narodu, dla gówniarzy, o których pisze pani Kelso, dla katolików, dla patriotów. Zastanawiający jest fakt, że autorka jest przecież nauczycielką w szkole średniej… To już jednak temat do przemyśleń dla każdego odbiorcy.
Reasumując, „I sypnęła łaciną” jest dowodem na to, że pisać może absolutnie każdy. Niestety- nie każdy potrafi, a już z całą pewnością nie każdy powinien. Nie polecam nikomu, jeśli chcecie zapoznać się z ciekawymi sentencjami łacińskimi to chyba zdecydowanie lepiej sięgnąć po jakiś tomik samych cytatów. Albo Wikicytaty. Z pewnością będzie to lepiej spożytkowany czas.