Człowiek słoń. Elephantmen. Nie, nie - nie historia Joseph Merrick i bardzo przygnębiający film ją opowiadający. Choć na kilka wzruszeń można mieć.
Komiks, całkiem świeży. Zdecydowanie bardzo dobry.
Niestety nie jest to wydanie polskie tego tytułu. Osobiście uważam, że szanse na polskie wydanie są raczej nikłe... Może Mucha Comics, ale nie szykuje się żadna ekranizacja - więc wątpię:) Tytuł - przy całym szumie jaki wywołał - jednak niszowy. To jest jednak blog o komiksach. Nie tylko tych wydanych w Polsce, ale dobrych. Te narodowości nie mają:)
To co jest Elephantmen?
Zdecydowanie jeden z lepszych komiksów jakie ostatnio wziąłem z półki, przeczytałem i usiadłem do pisania. Nie czytałem o tej serii wcześniej. Nie za dużo wiedziałem. Pewny byłem tylko jednego - jest świeża. Może się wydawać, że to miałki powód.
Jednak, jeżeli się nad tym zastanowić - mało jest ostatnimi czasy tytułów komiksowych, które nie mają jakiegoś (chociażby małego) garba doświadczenia i historii. Każdy (no prawnie) amerykański zacier na serie to modyfikacja modyfikacji. Superman to, Batman tamto czy inny Spawn Teletubiś... wróć. To ostatnie mogłoby być mocne:)
Wracając jednak do komiksu...
Jedno z najlepszych połączeń science fiction jakie miałem w rękach ostatnimi laty. Nie licząc wszystkich wielkich reedycji jak Wieczna Wojna, czy Rozbitkowie Czasu, nie ma wielu świeżych konkurencyjnych pozycji. Słyszałem o tym zaraz po premierze i pomimo bardzo kuszącej kreski, nie zdecydowałem się. Teraz zaryzykowałem - 6 godzin w pociągu bez dobrego komiksu jest porównywalne jedynie z opadem śniegu w ostatnim weekendzie marca.
Seria pierwotnie pojawiała się w zeszytach. Jednak jak to w wzorowo, jankesko, prowadzonym biznesie komiksowym niedługo po premierze i sukcesie pojawiły się wydania zbiorcze. W miękkiej i twardej oprawie. Komiksy dostępne są w wyspecjalizowanych sklepach. Te niestety są dostępne tylko w kilku większych miastach. Pozostają nam zachodnie i rodzime serwisy z komiksami. Polecam.
Kreska?
O kresce mówić można wiele, głównie dlatego, że rysowników jest wielu. Cała seria powstawała przy udziale kilkunastu rysowników. Zazwyczaj lubię komiksy zamknięte w jednym stylu. Daje to poczucie całości. Historię, świat w którym się poruszamy bardzo mocno zależy od tego jaka kreska jest użyta. Sporo emocji związanych z daną lokacją bierze się właśnie z niuansów kreski. Pisałem nie raz, nie dwa, że kreska - niezależnie od stylu - potrafi wytworzyć klimat i zdecydowanie uzupełnić fabułę.
Elephantmen Vol. 1
W Elephantmen tak właśnie się dzieje. Kreska bywa różna, bardzo różna. Od mrocznej, bardzo cyberpunkowej po kreskówkową, wręcz prześmiewczą. Niemniej sama seria jest tak zróżnicowana. Od historii powstania Elephantmen'ów, po komiks w komiksie - historia jednego z głównych bohaterów jako komiks w świecie komiksu. Bardzo ciekawy zabieg:)
Scenariusz?
O słowie pisać można już bez większych wstępów. Na okładce stoi, że Blade Runner spotkał Taxi Drivera. Nie wiem kiedy dokładnie miałoby się to stać - bo chyba nie na planszach. Jednak trzeba brać sporą poprawkę na te amejzingi typu Time.
Jak na to przymknę oko, jest dobrze. Momentami bardzo dobrze.
W świecie niemal z Blade Runnera - XXIII wiek - spotykamy ludzi słoni (w oryginalne tytułowi Elephantmen), którzy zostali powołani do życia w tajnym laboratorium szalonego naukowca. Dokładniej organizacji, która miała chytry ale mało oryginalny plan - stworzyć superżołnierza. Byli stworzeni i szkoleni jako maszyny do zabijania. Jak widać w retrospekcjach głównego bohatera - Ebonego -, spełniali to zadanie znakomicie. Jednak plany doktorowi i jego korporacyjnym mocodawcą krzyżuje specjalna agencja. Większość elephantmen'ów trafia do niej jako agenci. Reszta wkracza do wcześniej zupełnie nieznanego świata. W tle trwała wojna. Nasi bohaterowi szkoleni byli do zwyciężenia jej. Szło im dobrze, co znaczy, że zapisali się w świadomości ludzi całkiem nieźle. Świat rzecz jasna ciężko przyjął "nowy gatunek". Uprzedzenia jakie widzimy na planszach komiksu są bardzo zbliżone do tych z połowy minionego wieku w stanach - związanych z Afroamerykanami.
Pierwszy tom (zebrane 7 zeszytów) to głównie wprowadzenie do świata i realiów. Do całego psychologicznego zaplecza bardzo ciężkiej sytuacji społecznej. Podejrzałem kilka odcinków online i szykuje się całkiem niezła akcja... Jak tylko doczytam - będzie pierwsi:)
Warto dodać, że do samej serii dołączona została historia wojenna, czyli czasy kiedy elephantmen'i siali postrach w całej Afryce.
Elephantmen Vol. 1
Długo zastanawiałem się jakie jest powiązanie komiksu z powieścią i filmem w pewien sposób traktujący o tym samym. O człowieku o ciele słonia - czyli bardzo rzadkim schorzeniu genetycznym zespołem Proteusza. Właśnie wtedy trafiłem na kilka wywiadów opublikowanych to tu, to tam. Rzeczywiście historia przedstawia w powieści autorstwa Sir Fredericka Trevesa miała wpływ na twórców. Komiks mógł zupełnie nie spisać się jako medium komunikacji takiej historii.
Jednak osobiście uważam, że dobre science fiction to takie, które traktuje o bardzo współczesnych problemach i zagadkach przeniesionych w przyszłość gdzie możemy obserwować konsekwencje danych decyzji. Taka perspektywa o wiele mocniej działa na naszą wyobraźnię, na nasze postrzeganie świata. Tym samym jest to czysta radość czytania i oglądania kolejnych kadrów. Z racji, że jest to wydanie zebrane, można na kilka dobrych godzin utonąć w świecie rodem z Blade Runnera.
Dlatego, w skrócie: Elephantmen spełnia wszystkie kryteria dobre komiksu:
- jest odpowiednio narysowany
- fabularnie poprowadzony czysto
- SF z górnej półki (mroczne, ale z satyrycznymi promyczkami)
- zabija około 50% podróży pociągiem (dwa zbiorcze tomy i jesteście w domu)*
* liczone z Warszawy do Gdańska, czyli jakieś +/- 400km :)
Polecam.
Elephantmen Vol. 1