Od najmłodszych lat uwielbiałam baśnie, legendy przypowieści i oczywiście mity. "Mitologia" Jana Parandowskiego była jedną z moich ulubionych lektur szkolnych. To prawdopodobnie dlatego zainteresowałam się retellingiem "Elektra" autorstwa Jennifer Saint i koniecznie chciałam sprawdzić, jak to smakuje i czy moda na retelling jest tego warta. Zostałam kupiona, bo mam ochotę na więcej takich książek.
Tym bardziej, że autorka swoimi bohaterkami uczyniła kobiety. To one otrzymały własną przestrzeń, wewnętrzną wolność i decyzyjność, co oczywiście niesie za sobą konsekwencje.
Trzy kobiety uwikłane w męską wojnę.
Pycha mężczyzn, potrzeba walki i zaznaczania terytorium, przypłacana jest ofiarą żon, matek i córek.
Akcja powieści rozgrywa się na tle wojny trojańskiej, która trwa ponad 10 lat i pochłonęła wiele istnień.
To jednak kobiety odgrywają tu kluczową rolę, opowiadając dramatyczny przebieg wojny i jej długofalowe skutki. Wojna, której przyczyną była kobieta, a może to jednak tylko pretekst do zniszczenia potężnego miasta. Cóż począć kiedy męskie ego musi zostać zaspokojone.
Czy można było zapobiec tragedii? Według kryteriów mitologii - nie.
Świat mitologiczny podlega fatum, które rządzi wszystkimi - zarówno ludzimi, jak i bogami. Tragizm człowieka to konieczność podejmowania walki z czymś, na co zupełnie nie ma wpływu. Wszelkie działania są bezskuteczne, przyspieszają tylko wypełnienie się przepowiedni.
Bez tragedii się nie obejdzie, los musi się dopełnić, zemsta zaspokoić żądzę odwetu, krew musi wsiąknąć w kamień.
Bohaterkami tego dramatu są: Klitajmestra, siostra Heleny, żona Agamemnona, matka Ifigenii, Chrysotemis, Elektry i Orestesa.
Kasandra, księżniczka Troi, wieszczka, która odrzucając zaloty Apolla, ściągnęła na siebie jego klątwę. Nikt nie słucha i nie wierzy jej przepowiedniom.
Elektra- córka Klitajmestry i Agamemnona.
Przyznam, że śledząc losy tych postaci, przyszło mi na myśl powiedzenie, że punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. W oczach jednych możesz być bohaterem, a w oczach innych wrogiem.
Wbrew pozorom to nie Elektra, gra pierwsze skrzypce w tej powieści, co więcej, Elektra jest najmniej interesująca z bohaterek. To jej matka, Klitajmestra przykuwa uwagę czytelnika swoim cierpieniem i pragnieniem zemsty. Ból po stracie ukochanego dziecka, zamkną ją na inne dzieci. Trawi ją żałoba, która przemienia się w nienawiść i zaślepiającą żądzę zemsty.
Klitajmestra napędza tę historię.
Elektra natomiast nie może zrozumieć matki, oddala się od niej, wybiela ojca, za którym tęskni i wyczekuje jego powrotu. Po latach czekania, planowania zostaje zdradzona i pozbawiona ojca ponownie, najpierw przez wojnę, a potem przez matkę.
Jednak najbardziej tragiczną bohaterką jest Kasandra, która wie, że upadek Troi jest nieunikniony, lecz nikt nie chce słuchać jej przepowiedni. Patrzy, jak jej najbliżsi zostają zniewoleni i giną. Jej dar staje się przekleństwem. Zostaje złamana i pohańbiona. Przeklęta, bo odważyła się powiedzieć Apollo "Nie!".
Jest taki moment, w tej powieści, który sprawił, że wstrzymałam oddech. Zmienił jej początkową dynamikę i sprawił, że historia złapała mnie w swoje szpony i trzymała już do końca. Nie pamiętałam szczegółów wydarzeń towarzyszących wojnie trojańskiej, więc tym bardziej z przyjemnością zanurzyłam się w historię, którą snuje Jennifer Saint.
Jest tu kilka bardzo dramatycznych scen, ból, zagubienie i wiele złych emocji.
Autorka ożywia swoje postacie, daje im emocje, co buduje empatię czytelnika wobec bohaterek.
Mitologia grecka może fascynować. Mity są opowiadane i przetwarzane na nowo. Historie zazwyczaj skupiają się na mężczyznach, kobiety grają role poboczne, ale Jennifer Saint to zmienia, i to mnie urzekło.